Prawo
Kim jest “pieszy wchodzący na przejście” w świetle Konwencji Wiedeńskiej o Ruchu Drogowym
Opublikowano
2 lata temu-
przez
luzPatrząc na treść Konwencji Wiedeńskiej o Ruchu Drogowym, która została ratyfikowana przez Polskę w 1988 r. i obowiązuje nas jako umowa międzynarodowa, trudno inaczej zinterpretować “pieszego wchodzącego na przejście dla pieszych” jako również tego, który ma zamiar przejść
Zmiana prawa dotycząca pierwszeństwa pieszych na przejściach jest wciąż dla Polaków świeża, choć minął ponad rok od jej wprowadzenia. Mimo znakomitego efektu, jaki przyniosła – mniej 0 30 proc. zabitych pieszych na przejściach w 2022 r. w porównaniu do średniej z lat 2016-2019 – zdarza się, że wśród kierowców budzi jeszcze kontrowersje.
Polski wyrok i dzielenie włosa na czworo
To, co w Europie Zachodniej jest czymś najzwyklejszym w świecie i oczywistym – czyli nakaz ustępowania pieszym, którzy mają zamiar przejść przez przejście – jest czasem w sieciach społecznościowych negowane. Ci, którzy nie mogą pogodzić się ze zmianą prawa, z zapałem udowadniają, że skoro w polskim obok nakazu ustępowania pieszym już znajdującym się na przejściu dodano nakaz ustępowania pieszym “wchodzącym na przejście”, to rzekomo oznacza tylko pieszych w rozkroku nad krawężnikiem. A więc wyklucza np. ludzi, którzy – zachowując nakazaną im przez prawo ostrożność – przystaną przed wejściem, aby upewnić się, iż kierowca zachowa się poprawnie.
Te teorie – utwierdzające kierowców w przekonaniu, że “nic się jednak nie zmieniło” – znajdują poklask już tylko w wąskich kręgach, zazwyczaj starszych kierowców, którzy wychowani w PRL nie bardzo potrafią zrozumieć, że świat, który znali, właśnie się skończył.
Powtarzane są przez nich jak mantra nawet mimo tego, iż pierwszy wyrok sądu w takiej sprawie dał jasną i logiczną wykładnię tego, jak rozumieć nowe prawo. Przypomnę – Sąd w Piotrkowie Trybunalskim bardzo logicznie zauważył, iż “należy uznać, że każde zachowanie pieszego zdradzające zamiar wejścia na przejście dla pieszych kierujący pojazdem musi odebrać, jako sytuację >>wchodzenia na przejście<<“.
Przy okazji sąd rozprawił się z twierdzeniami, że pieszy, który zatrzymał się, traci pierwszeństwo: “Absurdem jest w takiej sytuacji uznawanie, że skoro piesza czekała, choć chciała wejść na przejście to nie miała pierwszeństwa, a takie pierwszeństwo miałaby gdyby postawiła nogę na przejściu ryzykując potrącenie przez obwinioną; stanowiłoby to karanie pieszej za rozwagę i rozsądek, co nie było celem ustawodawcy. Przyjmując takie rozumowanie obwinionej i zaprezentowane przez nią zachowanie (bezrefleksyjny przejazd przez przejście dla pieszych) piesza, nigdy nie weszłaby na jezdnię i nie uzyskała pierwszeństwa, gdyż uniemożliwiałyby jej to jadące pojazdy, których kierujący staliby na stanowisku, iż skoro pieszy nie wszedł na przejście to nie muszą się zatrzymać i ustąpić mu pierwszeństwa. Taka interpretacja przepisów jest pozbawiona racji (…)”.
Wyrok nie przekonał jednak tych, którzy wciąż chcą, aby “było tak, jak było”. Upierają się więc, że w Polsce nie ma prawa precedensu i jeden wyrok o niczym nie świadczy. Owszem, linia orzecznicza dopiero w kraju w tej sprawie się tworzy. Czy może ostatecznie być jednak inna niż ta, którą zaprezentował piotrkowski sąd, i do której skłaniają się znani karniści – m.in. dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego?
Pewną odpowiedzą może być spojrzenie na polską, nową regulację w świetle Konwencji Wiedeńskiej o Ruchu Drogowym, którą Polska ratyfikowała lata temu, i która jako umowa międzynarodowa od dawna nas obowiązuje.
“Na przejściu”; “wchodzący”, polskie orzecznictwo i Konwencja Wiedeńska
Pominę już rozważania prawne na temat tego, że na mocy Konwencji, kierowcy od 1988 r. powinni w Polsce ustępować pieszym zamierzającym wejść na jezdnię. Tu można odwołać się do takich autorytetów jak śp. Janusz Kochanowski, który właśnie na to wskazywał jako Rzecznik Praw Obywatelskich.
Bardziej interesuje nas dziś przecież zmiana prawna w Polsce i ewentualne odczytanie dodanego “wchodzącego pieszego”, jako obiektu troski kierowców. Spójrzmy zatem, co nakazuje Konwencja [całość w oryginale], którą ze strony Polski uzgadniał dekady temu Józef Wojciechowski.
Najistotniejszy jest art. 21 Konwencji, w którym zapisano obowiązki kierowcy wobec pieszych przechodzących przez przejście dla pieszych. W anglojęzycznej wersji (sowiecki przekład został tu skrzywiony – i prawdopodobnie z niego dokonano polskiego przekładu w PRL), kierowca ma obowiązek “give way” – czyli dosłownie “dania drogi”, a po polsku – ustąpienia pieszym określonym jako “using, or about tu use”. Chodzi więc o pieszych “używających, albo zamierzających użyć” przejścia. W naszym języku – i tak przełożyły to inne kraje UE – kierowca ma zatem w myśl Konwencji dać drogę, ustąpić pieszemu już będącemu na przejściu oraz dopiero zamierzającemu z niego skorzystać.
Dopiero tu widać jak na dłoni, że sąd z Piotrkowa Trybunalskiego w swoim orzeczeniu dotyczącym ustępowania pieszym oddał ducha Konwencji Wiedeńskiej, z którą nasze przepisy muszą być po prostu spójne.
Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest duch polskich regulacji, i że słusznie na takiego ducha wskazują nasi karniści.
Czy to znaczy, że w Internecie skończą się dyskusje i przestaną pojawiać się opinie – czasem, o zgrozo!, biegłych sądowych – przekonujące, że pierwszeństwo przysługuje tylko pieszym w rozkroku nad krawężnikiem? Nie, nie mam złudzeń, że takie opinie będą pojawiać się jeszcze bardzo długo. Będą jednak coraz bardziej odosobnione.
Dlatego do tematu pierwszeństwa pieszych publicystycznie nie ma już chyba sensu wracać. W tej sprawie wystarczy już tylko czekać. Tymczasem mamy w Polsce do załatwienia wiele innych problemów drogowych, a jako najbardziej palący wydaje się system szkolenia i egzaminowania kierowców.
PS W cytowaniu Konwencji celowo pominąłem dopisane już w 1993 r. do art. 21 zdanie “Every driver shall avoid behaviour likely to endanger pedestrians”, które nakazało kierowcy unikać zachowań mogących zagrozić pieszym. Ono oczywiście wskazuje na obowiązek przykładania wielkiej wagi do zachowań na drodze – w tym przecież na jazdę bez rozmysły, gdy widać zamierzającego wejść na “zebrę” człowieka…
Łukasz Zboralski