Społeczeństwo
Były pracownik służb specjalnych skazany za wjechanie w rowerzystę w stolicy
Opublikowano
10 miesięcy temu-
przez
luzWieloletni warszawski funkcjonariusz MO, SB i UOP został uznany winnym wjechania w rowerzystę podczas zatargu na drodze. Sąd nakazał mu zapłatę wysokiej grzywny oraz przez dwa lata zakazał prowadzenia pojazdów
O tej sprawie pisaliśmy w portalu brd24.pl w lutym ubiegłego roku. Wówczas od miesięcy stołeczna policja “prowadziła czynności” wyjaśniające w tej sprawie. Po naszych pytaniach, skierowała wniosek o ukaranie do sądu.
Chodziło o sytuację z 12 września 2022 r., do której doszło na ulicy Krochmalnej w Warszawie. Miejski urzędnik jechał tam na rowerze i według jego relacji, gdy niebezpiecznie zbliżał się do niego kierowca – uderzył dłonią w szybę pasażera. Bał się bowiem, że zostanie zepchnięty z trasy na zwężeniu.
Z kolei kierowca – Mariusz C. – zupełnie odmiennie relacjonował to zdarzenie. W rozmowie z brd24.pl podkreślał, że jako człowiek służb specjalnych (to były warszawski milicjant, potem pracownik SB i UOP), zna się na prawie. Przypominał, że pracował w kontrwywiadzie, ochronie gospodarki, że był wykładowcą dla policjantów – także tych z ruchu drogowego, instruktorem strzelania. Twierdził, że przy zwężeniu uderzył w jego auto rowerzysta. Potem miał otworzyć drzwi auta i wyrażać pretensje. – Miałem w kabinie samochodu sprawcę, który miał rozszalałe oczy, zmokniętego szaleńca na rowerze. Podniósł na mnie rękę. To była czynna napaść na obywatela. Krzyknąłem „Stop ochrona!”, to wtedy się wyrwał, urwał lusterko i zaczął uciekać – opowiadał.
Mariusz C. przyznał, że ruszył za rowerzystą samochodem. Dogonił go w okolicach karczmy „Czerwony Wieprz”. Według kierowcy rowerzysta próbował dalej uciekać i wywrócił się o krawężnik.
Jednak świadek tego zdarzenia, jak i rowerzysta ocenili to zachowanie inaczej. Według świadka kierowca po prostu wjechał w cyklistę. – Po prostu skręcił w prawo i mnie staranował. Rower odbił się od auta, i poleciał w stronę chodnika. Upadłem. Spadły mi okulary, porysowałem sobie zegarek, oderwał się koszyk od roweru i stłukł się mój iPad – opowiadał brd24.pl poszkodowany. – Zatrzymali się kierowcy innych pojazdów i ruszyli mi na pomoc. I dobrze, bo pan, który mnie zepchnął z drogi też się zatrzymał i jeszcze groził mi pobiciem.
Obaj wezwali na miejsce policję.
Po tym zdarzeniu rowerzysta przebywał 14 dni na zwolnieniu zdrowotnym L4. Lekarz na ponad miesiąc zakazał mu też jazdy rowerem. Poniósł konkretne straty materialne m.in.: badanie USG nadgarstka i biodra – 250 zł; konsultacja lekarska online – 99 zł; konsultacja ortopedyczna – 250 zł; lekarstwa – blisko 100 zł; wymiana szkieł w okularach – 490 zł; uszkodzenia roweru według wyceny warsztatu – 960 zł; kontrola powypadkowa roweru – 200 zł; bezzwrotna zaliczka noclegowa na wyjazd, na który nie mógł pojechać przez potrącenie – 460 zł; a do tego zniszczony iPad – ponad 3 tys. zł. Razem koszty sięgnęły blisko 7 tys. zł.
Sąd zakazuje jazdy na dwa lata
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli w Warszawie w październiku ubiegłego roku wydał wyrok nakazowy. Za stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym skazał Mariusza C. na grzywnę w kwocie 1700 zł. Kierowca – tak, jak wcześniej zapowiadał w rozmowie z brd24.pl – odwołał się od tego wyroku. Uważa bowiem, że to on jest ofiarą i jemu należy się odszkodowanie za zniszczenia na samochodzie.
Teraz sąd rozpatrzył sprawę ponownie. Sędzia Małgorzata Rutkiewicz-Rząsa uznała, że nie można tego zdarzenia oceniać jak zwykłej kolizji. – W wyroku nakazowym nie oddano wagi zdarzenia, tutaj mamy bowiem do czynienia z umyślnym naruszeniem zasad ostrożności – podkreślała. Dlatego uznała, że kara dla kierowcy musi być wyższa. Mariusz C. został skazany na dwa lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ma też zapłacić 6,6 tys. zł grzywny oraz pokryć koszty postępowania sądowego.
– Uważam, że orzeczenie ma istotne znaczenie z uwagi na fakt, iż ocenie było poddane zachowanie kierowcy, który intencjonalnie stworzył zagrożenie na drodze w emocjonalnym odruchu całkowicie nieuzasadnionym okolicznościami – komentuje mec. Paweł Ryczko, adwokat poszkodowanego rowerzysty. – Orzekając zakaz prowadzenia pojazdów, sąd dostrzegł, że istotnym elementem orzeczenia jest nie tylko odpłata, ale także zniwelowanie ryzyka wystąpienia podobnych zdarzeń w przyszłości – sprawca będzie miał odpowiednio dużo czasu aby przemyśleć i zmienić swoje postępowanie.
Wyrok nie jest prawomocny.
Łukasz Zboralski