Connect with us

Społeczeństwo

30 km/h podstawową prędkością w Niderlandach. To genialne! To straszne!

Opublikowano

-

Dbając o zrównoważony rozwój czytelników tekst o przegłosowanym wniosku w niderlandzkim parlamencie publikujemy w dwóch wersjach: dla aktywistów-cyklistów oraz dla januszokierowców zwolenników Konfederacji

Znak Strefa Tempo 30 Fot. Manfred Sauke/CC ASA 3.0

Znak Strefa Tempo 30 Fot. Manfred Sauke/CC ASA 3.0

WERSJA INFORMACJI DLA JANUSZOKIEROWCÓW ZWOLENNIKÓW KONFEDERACJI:

Wydawało by się, że lewacka Europa nie może się jeszcze bardziej zlewaczyć i ustanowić jeszcze więcej opresji dla kierowców, którzy są solą napędową gospodarek oraz życia społecznego w ogóle. W zidiociałych do reszty Niderlandach – pewnie zmienili nazwę Holandia ze wstydu – już obecnie prawie 70 proc. dróg miejskich to szykany dla normalnych ludzi, którzy chcą dojechać do biura samochodem i zostawić go tam w spokoju na 8 godzin pracy, albo dla mam pragnących dla bezpieczeństwa wysadzić dziecko po drodze do pracy tuż przed drzwiami szkoły (pełnej indoktrynacji zresztą – zielone łady, terrorystyczny ekologizm itd.). A wczoraj zdecydowano, że ten barbarzyński dla ludzi system rozciągnięty zostanie docelowo na całe państwo i wszystkie miasta.

Oszaleli do reszty ekoterroryści i cykliści podpierając się badaniami i faktami (a nie zdrowym rozumem, którego to rozkwit następuje nad Wisłą) z GroenLinks i SGP złożyli wniosek o wprowadzenie dopuszczalnej prędkości w obszarach zabudowanych na poziomie 30 km/h i tylko z możliwością miejscowego jej podwyższania w uzasadnionych przypadkach. Szantażyści emocjonalni podpierali swoje wywody – które doprowadzą do uniemożliwienia poruszania się tym kraju normalnym, zdroworozsądkowym kierowcom – szacunkami niderlandzkiej lewicowej agencji SWOV – czyli Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Ruchu Drogowego. Wskazywać one mają na to, że po zmianie prędkości dopuszczalnej liczba wypadków śmiertelnych i tych, w których ktoś zostaje ranny spaść może o 22-31 proc.

Choć niderlandzka minister infrastruktury Cora van Nieuwenhuizen wskazywała, że przy 70 proc. sieci dróg miejskich, na której obowiązuje już limit 30 km/h taki wniosek może nie być zasadny, ogłupieni przedstawiciele lewicowych środowisk w Izbie Reprezentantów w większości poparli ten wymierzony w kierowców wniosek. W ten sposób w Niderlandach zamachnięto się po raz kolejny na podstawowe prawo ludzi, którym jest prawo do jeżdżenia samochodem – a ten wymyślono przecież po to, żeby poruszać się szybciej a nie wolniej.

WERSJA INFORMACJI DLA CYKLISTÓW-AKTYWISTÓW:

Brawo Europa! Blachosmrodziarze jeszcze bardziej okiełznani! Niderlandy postanowiły jako docelową prędkość w obszarach zabudowanych ustanowić 30 km/h. Dzięki temu widać będzie, że rower jest pojazdem nie tylko bardziej ekologicznym, ale też szybszym – tylko trzeba do tego stworzyć odpowiednie warunki.

Izba Reprezentantów przegłosowała i przyjęła wczoraj wniosek, by na terytorium tego kraju do miasta można było wjechać tylko z prędkością 30 km/h – ewentualnie podwyższaną oznakowaniem w niektórych, wymagających tego – choć trudno to sobie wyobrazić – miejscach.

Jak oszacował Instytut Badań nad Bezpieczeństwem Ruchu Drogowego (SWOV), dzięki spowolnieniu potencjalnych morderców w metalowych puszkach, życie lub zdrowie na drogach ocali kolejnych 22-31 proc. ludzi.

Pozostaje mieć nadzieję, że to pierwszy krok do budowy nowej ery transportu i że kolejnym krokiem będzie w ogóle wyrugowanie ruchu samochodowego z miast na rzecz transportu zbiorowego, którym mogą stać się wieloosobowe riksze. Po tych zmianach przyjdzie też czas na ustalenie strefy Tempo 30 w ogóle na terenie całego kraju – również na autostradach i drogach ekspresowych.

Dzyń, dzyń!

ai