Connect with us

Społeczeństwo

Rajdy BMW w Borzęcinie. – Takie auto prawie mnie tam zabiło na zakręcie – ujawnia rowerzysta

Opublikowano

-

Coraz więcej informacji potwierdza, że wypadek w Borzęcinie Dużym nie był przypadkowy. Mieszkańcy zgłaszali wcześniej policji szalejące po drogach BMW. – Taki samochód o mało mnie nie zabił w maju – opowiada brd24.pl rowerzysta, na którego auto wypadło bokiem zza zakrętu

15 maja rowerzysta w okolicach Borzęcina ratował się skokiem do rowu przed kierowcą BMW, który driftował w zakręcie. – Gdyby nie instynkt, mógłbym już nie żyć – mówi brd24.pl

Po głośnym wypadku w Borzęcinie, gdzie pijany Sebastian H. rozpędzonym BMW wjechał na chodnik i zabił 12-latka, portal brd24.pl ujawnił, że mieszkańcy miejscowości od dawna skarżyli się na pirata w tym samochodzie. – To auto ktoś tu upalał na naszych ulicach co dwa-trzy dni – mówił brd24.pl Jarosław Stolarski. To mieszkający w okolicy dyrektor szkoły z pobliskiego Piastowa. – Ja nie wiem, kto w tym samochodzie tak u nas szalał, bo kierowcy nie widziałem, ale uprzykrzał nam życie. Najgorzej, że kręcił te bączki na asfalcie i hałasował na końcu naszej ulicy także w środku nocy, zdarzało się to i o 1 w nocy – relacjonuje.

Stolarski nie chciał tego tolerować. Około trzy tygodnie temu po kolejnych drogowych ekscesach zadzwonił na policję. – Nie pamiętam, na jaki numer dzwoniłem, prawdopodobnie na 112 – opowiada brd24.pl. Co zrobiła policja? – No nic. Powiedzieli, że przyjmują zgłoszenie i tyle – odpowiada. I dodaje: – Jak tylko zobaczyłem, co się stało wczoraj, tam gdzie zginęło to dziecko, jak zobaczyłem auto, powiedziałem: O Boże! To ten!

Policja twierdzi, że takich zgłoszeń nie odnotowała. Do tej sprawy jednak wrócimy, gdy ustalimy billingi i połączenia mieszkańców.

Takie BMW w tamtych okolicach prawie mnie zmiotło z drogi w maju

Jarosław Stolarski nie był jedynym, który po wypadku od razu skojarzył samochód. Redakcja brd24.pl dotarła do rowerzysty z Błonia, który z takim samym BMW zetknął się w okolicach Borzęcina Dużego dwa miesiące temu. Tego spotkania nieomal nie przypłacił życiem.

– To było dokładnie takie samo BMW, ten sam kolor, dwudrzwiowe – relacjonuje w rozmowie z nami pan Artur, który często trenuje w tamtych okolicach jazdę na rowerze. – 15 maja jechałem na trening. Byłem na drodze wiodącej z Białut do Radzikowa. To jakieś 7-8 km od Borzęcina Dużego. Był to już wieczór, ale nie było ciemno. To taki kawałek drogi z zakrętami. Jechałem sobie tam i nagle zza zakrętu wypadło takie BMW. Kierowca jechał z ogromną prędkością. Tak wszedł w ten zakręt, że obróciło im tył. Jakoś instynktownie w sekundę wskoczyłem z rowerem do rowu. Oni na szczęście nie wypadli z trasy do końca, bo byłoby już po mnie. Takiego szalonego zachowania na drodze nigdy jeszcze nie spotkałem, a sporo lat jeżdżę na rowerze.

Pan Artur chwilę dochodził do siebie. Nie zdołał zapamiętać numerów rejestracyjnych. Więc – co pokazuje jego zapis treningu w aplikacji z GPS – zawrócił rowerem i pojechał szukać pirata drogowego. – Pomyślałem sobie, że tego nie daruję. Że przejadę się przez wieś, bo to pewnie jacyś lokalsi. Chciałem znaleźć ten samochód – wspomina. To się nie udało. W najbliższej wsi nikogo nie było. – No ale to nie był Borzęcin Duży. Pewnie dlatego ich nie znalazłem – mówi pan Artur teraz – Dopiero jak zobaczyłem w telewizji program o tym zabitym dziecku na chodniku i zobaczyłem w mediach to rozbite auto, to zamarłem. Bo to był dokładnie taki sam samochód, którego kierowca mógł i mnie zabić, tylko dwa miesiące wcześniej.

Sprawca w areszcie, właściciel auta też może mieć poważne kłopoty

26-letni Sebastian H. decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące. Jak ujawniono podczas przesłuchiwania nie okazywał skruchy.

Tymczasem kłopoty może mieć też właściciel BMW, który dał kluczyki Sebastianowi H. Jeśli sąd dowiedzie, że powinien widzieć, iż Sebastian H. jest pijany, może odpowiadać za pomocnictwo w przestępstwie albo nawet za współudział w śmiertelnym wypadku drogowym.

Łukasz Zboralski