Społeczeństwo
Prezydent Torunia napisał list o wypadkach i publicznie się ośmieszył
Opublikowano
4 lata temu-
przez
luzPrezydent Torunia zaatakował dziennikarza, który po kolejnym wypadku śmiertelnym na miejskiej arterii zwrócił uwagę na infrastrukturę sprzyjającą rozwijaniu dużych prędkości. Michał Zaleski uważa bowiem, że skoro sądy skazują po wypadkach kierowców, to do projektu drogi nie można mieć pretensji. Trudno o większą ignorancję wobec dekad badań naukowych i kształtowania miejskich przestrzeni przez inżynierów
Każdy może nie posiadać odpowiedniej wiedzy – tak bywa, nie wszyscy muszą wszystko wiedzieć. Jednak kiedy brak wiedzy łączy się z tupetem, zaczyna być groźny. Zwłaszcza, jeśli dotyczy to prezydenta miasta, od którego zależy m.in. kształtowanie miejskich dróg. Takie niebezpieczeństwo widzę w Toruniu. Przeczytałem bowiem list prezydenta, któremu nie spodobały się komentarze dziennikarzy.
List ma związek z wypadkiem na szerokiej, wielopasmowej arterii miejskiej – Szosie Chełmińskiej. Kilka dni temu kierowca zabił tam rowerzystę przejeżdżającego przez przejazd dla rowerów. Przejazd i przejście dla pieszych nie są regulowane sygnalizacją świetlną. Niedawno w tym samym miejscu doszło do innego wypadku. Na tej ulicy w tym roku zginęło już w Toruniu dwóch rowerzystów.
Dziennikarz “Nowości” Szymon Spandowski zwrócił uwagę na to, że wielopasmowa, szeroka jezdnia skłania kierowców do przekroczeń prędkości i niebezpiecznej jazdy. „Ile jeszcze takich tragicznych dowodów będzie trzeba, aby Prezydent Torunia Michał Zaleski uznał wreszcie argumenty ekspertów z różnych dziedzin, którzy mówią, że przecinanie miast czteropasmowymi szosami jest niebezpiecznym i kosztownym przeżytkiem?” – zapytał na Facebooku.
Prezydent: to kierowcy są winni a nie drogi
To nie spodobało się rezydentowi ratusza. Prezydent opublikował dziś na stronie miasta list do redaktora naczelnego gazety. Na wstępie pochwala opinię innego dziennikarza, który napisał: „Dwa pasy w każdym kierunku sprzyjają szybkości, ale to nie jest tak, że rozbudowa tych ulic jest przyczyną drogowych nieszczęść”. Takie przekonanie prezydent miasta uznaje za “odpowiedzialne stwierdzenie”.
Temu “odpowiedzialnemu stwierdzeniu” Zaleski przeciwstawił pytania Szymona Spandowskiego, który domaga się reakcji miasta odpowiedzialnego za kształt dróg.
Prezydent Torunia uważa, że drogi są w porządku. Jak do tego doszedł? Bo po każdym wypadku sądy jako winnego wskazują kierowcę, a nie zarządcę drogi. Zdaniem Zaleskiego winni są więc wyłącznie ci, którzy siedzą za kierownicą.
“Głośno, dobitnie oraz ostatni raz w formie korespondencji z redakcją, powtarzam: WSZYSTKIE wypadki w ostatnich latach, śmiertelne, z udziałem pieszych i rowerzystów, spowodowane były nadmierną prędkością kierujących i niezachowaniem należytej ostrożności. ŻADEN z nich nie był spowodowany stanem miejskiej infrastruktury!” – napisał prezydent Torunia. Potem wymienił wyroki sądów i dodał: “Te drastyczne zdarzenia dobitnie pokazują – wyroki sądowe bezdyskusyjnie winą za wypadki obarczają kierowców. Zrzucenie tej winy na mnie, to usprawiedliwianie sprawców, a dosadnie rzecz ujmując: to sprzyjanie przestępcom, bo takimi są osoby prawomocnie skazane, czego kategorycznie dziennikarzom robić nie wolno!”.
Co należy rozumieć, będąc prezydentem miasta
Dla każdego, kto choć odrobinę interesuje się zarządzaniem drogami i sferą bezpieczeństwa ruchu drogowego, jest oczywistym to, czego nie rozumie prezydent Torunia. Być może jest jednak więcej takich samorządowców, więc warto to napisać stylem toruńskiego włodarza – głośno, dobitnie i ostatni raz:
Infrastruktura drogowa ma kluczowe znaczenie jeśli chodzi o ryzyko zaistnienia wypadków. Dzięki psychologii transportu doskonale wiadomo – są to rzeczy zbadane i opisane – że kształt drogi wpływa na percepcję i na zachowanie kierowców. Szeroka, wielopasmowa droga skłania ludzi do szybszej jazdy – szybszej niż ta, której w mieście od nich się oczekuje.
Gdyby prezydent Torunia przed pisaniem listów postarał się coś na ten temat przeczytać, być może dotarłby choćby do polskojęzycznych źródeł np. do “Wytycznych zarządzania prędkością na drogach samorządowych” – pracy przygotowanej przez zespół naukowców z Politechniki Gdańskiej i Politechniki Krakowskiej dla Krajowej Rady BRD w 2016 r.
Wskazali tam oni na to, co skłania kierowców do szybszej jazdy – a jest tym po prostu szeroka, wielopasmowa droga, z długimi prostymi. Bo wówczas kierowca ma wrażenie, że “bezpiecznie” może pojechać dużo szybciej:
“Rozwiązania geometryczne dróg wraz z zagospodarowaniem otoczenia wpływają na percepcję przestrzeni drogi oraz przetwarzanie informacji wraz z subiektywną oceną poziomu zagrożenia bezpieczeństwa ruchu przez użytkowników dróg. Wysoki standard techniczny dróg odbierany jest jako „podpowiedź” możliwości jazdy z dużymi prędkościami. Z kolei niekorzystne rozwiązania geometryczne (kręty odcinek drogi, wąskie pasy ruchu, przeszkody boczne przy krawędzi jezdni itp.) będą powodowały odbiór odcinka drogi jako mniej bezpiecznego i w konsekwencji powinno to wpływać na obniżenie prędkości” – piszą naukowcy.
W dodatku kierowcy, zwłaszcza w Polsce, uważają znaki ograniczające prędkość jedynie jako “zalecenia”. I jeśli kłóci się to z ich percepcją drogi – szeroka, wiele pasów – to skłonni są te “zalecenia” ignorować, bo wewnętrznie są przekonani, że taka droga jest bezpieczna, a zarządca drogi ustawia tam takie oznakowanie niesłusznie.
“Na ogół jazda z nadmierną prędkością nie jest uważana za zachowanie niebezpieczne, a przekraczanie dopuszczalnej prędkości jest często świadomą decyzją kierującego. Stosowane ograniczenia prędkości są postrzegane jako prędkości zalecane, będące najniższymi z prędkości akceptowanych. Można jednak przyjąć, że ograniczenia prędkości oddziałują na decyzje kierujących pojazdami zawsze w powiązaniu z innymi czynnikami, a decydującym jest percepcja przestrzeni drogi w aspekcie identyfikacji i zrozumienia powodów zastosowania ograniczeń w powiązaniu z cechami osobowymi kierujących” – czytamy w opracowaniu dla KRBRD.
Stąd w zaleceniach naukowców z politechnik dla Krajowej Rady BRD w kontekście dróg samorządowych jako środki zarządzania prędkością wymieniono oprócz nadzoru i prawa środki planistyczne (wspomagające zarządzanie prędkością na etapie planistycznym, z uwzględnieniem kategoryzacji sieci drogowej, kształtowania jej struktury przestrzennej oraz strefowanie dopuszczalnych prędkości) oraz fizyczne środki zarządzania prędkością na drogach samorządowych (czyli środku budowlane, z wyróżnieniem rodzajów środków takich, jak: zmiany w przekroju poprzecznym, stosowanie mini i małych rond, szykan w postaci zawężeń, progów, wyniesień, przejść dla pieszych lub skrzyżowań itp.)!
Czy kształt drogi i jej otoczenia ma związek z wypadkami? Oczywiście, że ma. Węższe pasy ruchu, szykany, sygnalizacje na przejściach – to wszystko wpływa na zmniejszenie liczby wypadków na drogach. W Polsce mamy przecież też tego udokumentowane przykłady. W Jaworznie wieloletnie, konsekwentne przebudowywanie infrastruktury na bezpieczną doprowadziło do tego, że przez kilkanaście miesięcy nie notowano wypadku śmiertelnego.
Czy – idąc tokiem rozumowania prezydenta Torunia – w Jaworznie magicznie zniknęli kierowcy, którzy jeździli za szybko? Czy też jednak infrastruktura wpłynęła na to, że przestali się tak rozpędzać? Jeśli Michał Zaleski będzie miał kłopot z odpowiedzią na te pytania, służę telefonem do Tomasza Toszy, który w Jaworznie zajmował się tamtejszą Wizją Zero.
Prezydent Torunia Michał Zalewski mógłby sięgnąć też do uzupełniającego tę wiedzę badania zleconego w Polsce przez Krajową Radę BRD prawie dwie dekady temu (wykonano je w związku z kampanią “Włącz myślenie”).
W dniach 25 marca – 1 kwietnia 2011, TNS Pentor przeprowadził badanie jakościowe dotyczące tematu przekraczania prędkości. Część pierwsza obejmowała przeprowadzenie 30 zogniskowanych grup dyskusyjnych (FGI) w pięciu regionach Polski, część drugą stanowił panel internetowy, w którym wzięło udział 150 respondentów.
Ankietowanych pytano o prędkości, z jakimi poruszają się po drogach i ich motywacje oraz wybory. Wnioski?
“W opinii respondentów optymalna prędkość nie jest wyznaczana przez przepisy ruchu drogowego, ale przez samego kierowcę. To on, prowadząc samochód, ocenia warunki na drodze, swoje samopoczucie, zna stan samochodu i jest w stanie dopasować prędkość jazdy. Kierowcy zdają sobie sprawę, że takie zachowanie stoi w sprzeczności z przepisami, jednak w ich opinii zapewnia bezpieczną jazdą oraz płynność ruchu na drogach”.
Jak więc kierowcy pojadą po szerokiej, wielopasmowej Szosie Chełmińskiej w Toruniu? Ano nie 50 km/h, tylko tyle, ile sami uważają, że powinno się pojechać po tak dobrej, szerokiej trasie.
Czy odpowiedzialny prezydent miasta może uważać, że postawienie znaków ograniczenia prędkości na takiej drodze to działanie wystarczające? Ależ skąd! Spowoduje tylko u nich przekonanie, że postawił im te znaki na “dobrej drodze” po prostu na złość.
“Kierowcy mają silnie przekonanie na temat tego, że ograniczenia prędkości są najmniej uzasadnionymi przepisami na tle innych wytycznych w ruchu drogowym. Ograniczenia prędkości są często umieszczona w miejscach, gdzie nie jest to uzasadnione ani typem drogi, ani innymi warunkami” – czytamy w raporcie zbadania opinii TNS Pentor.
Prezydent Torunia ma teraz innego rodzaju wybór. Może podziękować dziennikarzowi “Nowości” za wskazanie problemu dotyczącego infrastruktury i zaplanować np. konsultacje społeczne, by ten problem spróbować rozwiązać w sposób akceptowalny dla lokalnej społeczności.
Może też dalej dawać do zrozumienia, że dziennikarze wskazujący na fakty przeszkadzają mu w pełnieniu jego zaszczytnej funkcji i dalej naciskać na zwierzchników dziennikarzy (mam nadzieję, że Ci w Toruniu stają po stronie swoich pracowników i tekstów pisanych w obronie zdrowia i życia mieszkańców) oraz uważać, że zawsze i tylko kierowcy są sami sobie winni.
Mam nadzieję, że jest skłonny do minimalnej refleksji. Choć nie jest to nadzieja wielkiej miary.
Łukasz Zboralski