Społeczeństwo
Obszar zabudowany. Dlaczego trzeba tam jechać wolniej?
Opublikowano
2 lata temu-
przez
luzTrudno przegapić to miejsce na drodze – jednak wielu kierowców wciąż nie rozumie, dlaczego muszą tam zwolnić
W poradniku PZU i brd24.pl „Kieruj świadomie” wyjaśniamy zasady, które kierowca powinien stosować, by nie doprowadzić do zagrożenia na drodze. To najważniejsze sytuacje na drogach – dlatego od stycznia za łamanie tych reguł podniesiono w kraju kwoty mandatów.
Jedną z takich sytuacji jest jazda przez obszar zabudowany. To miejsce, w którym najczęściej krzyżuje się ruch pieszych, rowerzystów i kierowców samochodów. I dlatego należy tam zachować ostrożność.
Zielone i białe tablice
Najpierw wyjaśnimy rzecz, z którą ma jeszcze problem część kierowców. Bywają zdezorientowani, gdy widzą tablice z napisem miejscowości. Co bowiem oznacza zielona tablica, czyli znak E-17a? Otóż jest on po prostu informacją dla kierowcy, mówiącą, do jakiej miejscowości wjeżdża. Znak E-17a nie niesie z sobą żadnych obowiązków wobec kierującego. Zatem jeśli na jednym słupie z nim nie umieszczono innego oznakowania, nie zmienia się nawet dopuszczalna prędkość na drodze, która poza obszarem zabudowanym na drogach krajowych wynosi w Polsce 90 km/h.
Zupełnie inaczej jest, gdy na tarasie zobaczymy charakterystyczny biały znak z czarnym piktogramem zabudowań – D-42. Oznacza on, że w tym miejscu rozpoczyna się „obszar zabudowany”. A to narzuca już na kierowcę pewne obowiązki. Wyliczmy je.
Po pierwsze, na takim odcinku drogi kierowca nie może pojechać szybciej niż 50 km/h. Uwaga – to zmieniło się w Polsce całkiem niedawno i część kierowców być może nie pamięta, że dopuszczalna prędkość w obszarze zabudowanym nie jest już wyższa, zarówno w dzień jak i w nocy wynosi 50 km/h.
Obniżona prędkość obowiązuje na całym obszarze zabudowanym – czyli do znaku „koniec obszaru zabudowanego” (D-43). Są oczywiście pewne niuanse i warto je rozumieć. Zatem, gdy znak ograniczenia prędkości jest ustawiony razem ze znakiem D-42 „obszar zabudowany”, to sygnał dla kierowcy, że w całym obszarze zabudowanym prędkość została ustalona na inną niż 50 km/h (może to być prędkość obniżona – często jest to 40 km/h; może to być też prędkość podwyższona np. do 70 km/h).
Prędkość może też zostać obniżona lub podniesiona już w samym obszarze zabudowanym – wówczas obowiązuje do najbliższego skrzyżowania (czym są skrzyżowania i jak się na nich poruszać tłumaczyliśmy już w naszej kampanii PZU i BRD24). Po odwołaniu znaku, nadal obowiązuje nas prędkość wyznaczona znakiem D-42.
Po drugie, w obszarze zabudowanym Prawo o ruchu drogowym zabrania nam używania sygnału dźwiękowego. Jest jeden wyjątek: gdy dotyczy to bezpośredniego niebezpieczeństwa. Choć, jak okazało się całkiem niedawno – można też używać sygnałów dźwiękowych w pojeździe do… zamanifestowania swoich poglądów w debacie publicznej. Taką sprawę rozpatrywał w tym roku Sąd Rejonowy w Bydgoszczy. Uniewinnił kierowcę, który został oskarżony o to, że w listopadzie ubiegłego roku nadużywał sygnałów dźwiękowych w Bydgoszczy, w obszarze zabudowanym. Sędzia uznała, że kara była by tłumieniem prawa do krytyki: „Używanie sygnału dźwiękowego w pojedzie może stanowić wyraz pokojowego zamanifestowania swoich poglądów w debacie publicznej dotyczącej prawa do przerywania ciąży w sytuacji wad letalnych płodu. Żadne prawo o charakterze represyjnym, a takim pozostaje również prawo wykroczeń, nie może być wykorzystywane przez władzę do tłumienia krytyki, w tym krytyki decyzji konstytucyjnych organów tej władzy wyrażanej publicznie i w sposób pokojowy” – czytamy w publikacji wyroku.
Po trzecie, warto też pamiętać, że w obszarze zabudowanym kierowca “jest obowiązany zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu autobusem (trolejbusem) włączenie się do ruchu autobusu” – czyli musi ustąpić pierwszeństwa włączającemu się do ruchu kierowcy autobusu.
Po czwarte, obszar zabudowany to właśnie to miejsce, w którym nie wolno nam wyprzedzać pojazdu uprzywilejowanego (jest to dozwolone jedynie poza obszarem zabudowanym).
Tu łatwo stracić uprawnienia
Przekraczanie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym jest szczególnie piętnowane. Do tego stopnia, iż w Polsce za jazdę o 50 km/h i więcej ponad prędkość dopuszczalną w obszarze zabudowanym kierowca automatycznie traci uprawnienia na 3 miesiące (policja kieruje wniosek do starosty, a ten dokonuje czasowego zatrzymania uprawnień).
Poza tym za przekroczenie prędkości grożą też grzywny i punkty karne, które od 17 września 2022 r. zostaną zwiększone do następujących kwot.
– przekroczenie prędkości o 51 – 60 km/h – 1500 zł mandatu i 13 punktów karnych
– przekroczenie prędkości o 61 – 70 km/h – 2000 zł mandatu i 14 punktów karnych
– przekroczenie prędkości od 71 km/h – 2500 zł mandatu i 15 punktów karnych
Zatem jadąc zdecydowanie zbyt szybko w obszarze zabudowanym nie tylko utraci się prawo jazdy na 3 miesiące, ale na dwa lata (bo taki będzie teraz okres kasowania się punktów karnych) ma się też na koncie sporo punktów karnych – kolejne takie wykroczenie oznacza już całkowitą utratę uprawnień i konieczność zdania egzaminu sprawdzającego umiejętność prowadzenia pojazdów.
Skąd właściwie wzięło się 50 km/h?
Nakazy i zakazy nie działają dobrze, jeśli użytkownicy nie wiedzą, skąd się wzięły. Dopiero wówczas bowiem mogą stosować się do oznakowania z pełnym przekonaniem.
Wyjaśnijmy więc, dlaczego w Europie przyjęto akurat limit 50 km/h jako najwyższą dopuszczalną prędkość w obszarze zabudowanym. Chodzi o wypadki z niechronionymi uczestnikami ruchu – czyli pieszymi, rowerzystami, hulajnogistami i używającymi urządzeń transportu osobistego. Wieloletnie dane dotyczące wypadków drogowych z takimi użytkownikami doprowadziły badaczy do jednoznacznych wniosków – określenia zależności ciężkości wypadku od prędkości, przy której do niego dochodzi. Okazało się, że 50 km/h jest prędkością graniczną. W takich wypadkach szanse przeżycia pieszego wynoszą jeszcze statystycznie ok. 50 proc. Powyżej tej granicy, szanse na przeżycie dramatycznie maleją – przy 60 km/h istnieje już zaledwie 20 proc. szans, że pieszy z takiego zderzenia wyjdzie cało. Wyższe prędkości to już właściwie wyrok śmierci.
Tymczasem w Polsce większość wypadków z pieszymi odbywa się właśnie w obszarach zabudowanych. Bo tam po prostu pieszych jest na drogach najwięcej. Mylne było też przekonanie w Polsce, że w nocy powinna być dopuszczona jazda z większym limitem prędkości. Pięć lat temu portal brd24.pl przeanalizował dane policji za rok 2016. Wynikało z nich jednoznacznie, że najczęstszym wypadkiem w obszarach zabudowanych w nocy jest… najechanie na pieszego (261 wypadków i 39 ofiar śmiertelnych).
W Europie widać też już nowy trend, który prawdopodobnie z opóźnieniem dotrze i nad Wisłę. Wiele krajów wprowadza niższą dopuszczalną prędkość w obszarach zabudowanych – 30 km/h, wykluczając z niej jedynie oddzielnym oznakowaniem drogi tranzytowe. Tak od dwóch lat jest już np. w Brukseli. Prace nad wprowadzeniem 30 km/h jako domyślnej prędkości w obszarach zabudowanych ruszyły też pod koniec ubiegłego roku w Niderlandach.
Tekst opublikowany w ramach kampanii edukacyjnej z PZU “Kieruj świadomie”