Społeczeństwo
Jak rodzice przewożą dzieci w Polsce?
Opublikowano
4 lata temu-
przez
luzZgodnie z badaniami Komisji Europejskiej coraz częściej i coraz powszechniej przewozimy dzieci w urządzeniach przytrzymujących. Zawdzięczamy to nie tylko zmianom w prawie, ale i zwiększającej się świadomości rodziców, zmianie modelu rodzicielstwa
Niestety, nadal odnotowujemy w statystykach osoby, które ignorują obowiązki związane z przewozem dzieci. Trudne do określenia jest również to, czy deklaracje padające z ust rodziców podczas badań ankietowych, że zawsze prawidłowo przewożą swoje pociechy, są zgodne z rzeczywistością. Brakuje twardych danych i badań przeprowadzanych na żywo, w terenie. Kontrole policyjne dają fragmentaryczną wiedzę w tym temacie. Najczęściej słyszymy o skrajnościach: rodzicach superświadomych omawiających wyniki testów urządzeń lub o śmiertelnych wypadkach, w których przewożono dzieci bez jakichkolwiek zabezpieczeń. Mimo wszystko, spróbujmy się przyjrzeć sytuacji w Polsce. Jest dobrze? Tragicznie źle? Co trzeba poprawić?
Skąd czerpać wiedzę o statystykach? To zadanie niełatwe. Krajowa Rada Bezpieczeństwa ostatnie wyniki z sesji pomiarowych podaje za 2015 rok. Jest za to badanie o wysokiej jakości, które polegało na odnotowywaniu faktycznego sposobu przewożenia dzieci: w 16 województwach, w 86 punktach prowadzono obserwacje z zewnątrz. Prowadzono je na grupie dzieci 0-12 lat, w różnych kategoriach dróg: od autostrad, po drogi ekspresowe, drogi powiatowe, wojewódzkie i obszary zabudowane miast i wsi. Próba obejmowała 2671 dzieci, niestety, obserwacje z zewnątrz uniemożliwiały sprawdzenie prawidłowości zamontowania i stosowania urządzenia. Odnotowywano tylko jego obecność lub brak.
Myślenie magiczne
Wskaźnik stosowania urządzeń 2015 roku wyniósł 93 proc. To dobry wynik, natomiast widoczna jest tendencja spadku stosowania urządzeń wraz z wiekiem. Niemowlęta i dzieci do lat 3 w 99 proc. były przewożone prawidłowo. W grupie dzieci 8-12-letnich aż 10 proc. podróżowało bez urządzenia zabezpieczającego. Odnotowano pewien niepokojący trend, który widoczny jest, gdy śledzimy doniesienia o wypadkach z udziałem dzieci i z opiniami ekspertów bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na drogach powiatowych i krajowych dzieci przewożone są prawidłowo najrzadziej. Tu odpowiednio 10 i 13 procent najmłodszych pasażerów podróżowało bez urządzeń przytrzymujących. Tam, gdzie można jeździć najszybciej, czyli na autostradach w ogóle nie odnotowano takich sytuacji. Skąd taka różnica?
– To wynika z przyzwolenia kierowcy na „kilkaset metrów” lub „tylko kawałek” przejazdu na terenach podmiejskich czy pomiędzy niewielkimi miejscowościami, gdzie można rozwinąć większe prędkości – mówi Maciej Łuczak ze Smart Kid Belt – Czasami wręcz mam wrażenie, że w tych obszarach w ogóle nie używa się urządzeń przytrzymujących. Dlatego, największym problemem wcale nie są miasta, w których prędkość aut jest ograniczana natężeniem ruchu lub infrastrukturą. Z moich codziennych obserwacji wynika, że dzieci podróżujące na tych krótkich dystansach nie są przypięte lub są źle przypinane do urządzeń: pasy są zawinięte, zwisają, są luźne, co zapewne wynika z myślenia magicznego, które mówi nam: „co może się stać, przecież znam drogę, to tylko parę chwil jazdy”.
Nic więc dziwnego, że na drogach poza obszarami zabudowanymi wskaźnik prawidłowości przewozu dzieci w 2015 roku wyniósł 90 proc. Co ciekawe, występują różnice regionalne. Najpilniejsi rodzice mieszkają w województwie warmińsko-mazurskim. Tu 100 proc. dzieci podczas pomiaru było przewożonych prawidłowo. Najmniej, bo 83 proc. pamiętało o zapięciu dziecka w urządzeniu przytrzymującym w województwie mazowieckim. Statystyki pokazują jednak pozytywne trendy: w pierwszym roku badań KBRD w 2006 r., urządzenia przytrzymujące stosowało ogółem 86 proc. kierowców podróżujących w miastach wojewódzkich. W 2015 roku było to już 96 proc. Wszystkie wskaźniki w tym zakresie rosły.
Deklaracje, a rzeczywistość
Ciekawe są badania ankietowe przeprowadzone przez Fundację Kocham-Zapinam. Tu badano deklaracje rodziców. Na uwagę zasługuje fakt, że według tych statystyk aż 4,9 proc. z nich przewozi dzieci bez jakichkolwiek zabezpieczeń. Jest to niepokojąco dużo. Wręcz zadziwia to, że ktokolwiek w takim badaniu przyznał się do takiego zachowania. Podobną ankietę prowadził również w 2018 roku Nest Bank wraz z portalem fotelik.info w ramach akcji „Superfotelik chroni na bank”. Ich raport mówi sporo o tym, co rodzice wiedzą o prawidłowym używaniu urządzeń przytrzymujących: aż 63 proc. badanych nie sprawdzało, czy zakupiony sprzęt pasuje do modelu auta, a 44 proc. w momencie narodzin dziecka w ogóle nie posiadało fotelika dla noworodka. To oznacza, że prawie połowa nowonarodzonych dzieci w Polsce swoją pierwszą podróż autem przeżyła bez zabezpieczeń. Dla porównania, wedłyg Royal Automobile Club of Spain, 37 proc. kierowców przyznaje się do tego, że zdarzyło im się przewozić dzieci bez zabezpieczeń chociaż raz w życiu. Jak jest z ty w Polsce – nie wiemy.
Wystarczy zajrzeć do kronik policyjnych, żeby stwierdzić, że przyzwolenie na okazjonalny przewóz bez zabezpieczeń jest jeszcze bardzo duże. W czerwcu 2020 nietrzeźwy 33-latek przewoził czwórkę dzieci, z czego trójkę bez urządzeń przytrzymujących. Zatrzymała go wejherowska policja. W sierpniu 2020 w Pyskowicach samochód uderzył w drzewo. 36-latka przewoziła bez zabezpieczeń czwórkę dzieci. 2,5-latkę reanimowano. Podróżowała na przednim siedzeniu, na kolanach 8-letniego brata. 4 stycznia 2021 nietrzeźwa kobieta przewoziła bez pasów i zabezpieczeń 6-latka. Wpadła do rowu w miejscowości Droblin. Dziecku, na szczęście, nic się nie stało. A w ubiegłym tygodniu w Małopolsce mama wypadła samochodem z drogi i uderzyła w drzewo. Jej 4-letni synek wypadł z auta na drogę. Został ranny.
– Właśnie po to jest Smart Kid Belt, żeby nie dawać sobie tej przestrzeni do odpuszczania, do wymówek: że fotelik jest za ciężki, że go trudno zamontować, że to tylko kawałek i przecież nic się nie stanie – podkreśla Maciej Łuczak, jeden z twórców polskiego urządzenia. – Smart Kid Belt może cały czas być w aucie, cały czas być przypięty do pasa. Moja córka swój egzemplarz nosi w plecaku, zapina go sama np. w autokarze, jeśli siedzenie jest wyposażone w trzypunktowe pasy. To również rozwiązanie dla osób przewożących dzieci okazjonalnie, w szczególności dziadków, którzy najczęściej swoje własne dzieci wychowywali w czasach „przedfotelikowych”.
Tekst opracowany w ramach kampanii edukacyjnej BRD24.PL i Smart Kid SA – „Bezpieczne dziecko w samochodzie”.