Społeczeństwo
Fotoradarowe podsumowanie roku. Mandaty dostała zaledwie jedna czwarta z przyłapanych
Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym podsumowało ubiegły rok na drogach. Kierowców ukarano 328 tys. mandatów. A więc kary poniosła zaledwie połowa wezwanych przez służbę za zarejestrowane naruszenie przepisów. Dlaczego?

Opublikowano
9 lat temu-
przez
luzCentrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym podsumowało ubiegły rok na drogach. Kierowców ukarano 328 tys. mandatów. A więc kary poniosła zaledwie połowa wezwanych przez służbę za zarejestrowane naruszenie przepisów. Dlaczego?
Dęblin, miejscowość w województwie lubelskim. Droga krajowa nr 48. Przez cztery lata (2008-2012) dochodzi tu do 22 wypadków. Zginęły w nich cztery osoby, a ranne zostały 23. W sierpniu 2013 r. w tym niebezpiecznym miejscu stanął fotoradar GITD. Od tej pory do dziś nie odnotowano tam żadnego wypadku.
Województwo opolskie. Trasa krajowa nr 38 przebiegająca przez miejscowość Mokre Kolonia. Niebezpieczne miejsce – 11 wypadków, jedna ofiara i 15 rannych (lata 2008-2012). Od postawienia fotoradaru w 2013 r. nie wydarzył się żaden wypadek.
Sieraków Śląski w województwie śląskim. Niebezpieczny fragment drogi krajowej nr 11 – jedna ofiara, 17 rannych i w sumie 10 wypadków w latach 2008-2012. Od lipca 2013 r. spokój. Nie odnotowano żadnego wypadku. Bo od lipca stoi tam fotoradar.
Te trzy przykłady właściwie powinny zamykać każdą dyskusję podważającą sens stosowania takich urządzeń na polskich drogach – o ile oczywiście stają w naprawdę niebezpiecznych miejscach i tam, gdzie do wypadków nie dochodziło z powodu wadliwej infrastruktury.
Przykłady te są też chyba najlepszym podsumowaniem efektywności sieci nadzorującej kierowców, zbudowanej przez CANARD (choć jej budowa – bez rzetelnych danych o wypadkach w Polsce i bez audytów drogowych po wypadkach ma w sobie nieco z losowości i nie jest częścią całościowej strategii poprawy BRD w kraju opartej na faktach i badaniach – bo taka wciąż nie istnieje).
Mniej łamiących przepisy, ale jest problem z karaniem
CANARD dołożył właśnie kolejne podsumowanie, dotyczące roku 2015. Wynika z niego, że przez cały rok służba ta zarejestrowała 1,1 mln naruszeń. Sporo. Ale to i tak prawie o połowę mniej niż rok wcześniej (a dokładnie mniej o 400 tys.). To powinien być powód do zadowolenia. Mniej przyłapanych kierowców oznacza przecież mniej wykroczeń popełnianych w tych miejscach na drogach.
Mniej optymistycznie robi się, gdy spojrzymy na podsumowanie dotyczące wezwań do właścicieli pojazdów i samych mandatów, którymi ukarano winnych. Okazuje się, że wezwano zaledwie połowę właścicieli pojazdów, którymi dokonano naruszeń prawa – 665 tys. Dlaczego? CANARD podaje na swojej stronie kilka powodów m.in.: nieczytelność zdjęcia, pojazd cudzoziemca, albo niepełne dane pojazdu w CEPiK. Nadal mamy więc kłopot z karaniem obcokrajowców jeżdżących niezgodnie z przepisami i wciąż nie dobrze działa budowany za miliony system ewidencji pojazdów.
Ale i z tych 665 tys. wezwanych właścicieli mandatami ukarano zaledwie połowę – w ubiegłym roku nałożono na kierowców 328 tys. mandatów. Dlaczego? Tego w podsumowaniu służby nie wyjaśniono.
Kierowcy zwolnili
Z podsumowania CANARD płynie jeszcze jeden wniosek – kierowcy przyzwyczaili się, że w miejscach, gdzie stoją fotoradary, trzeba jechać wolniej – czyli zgodnie z przepisami. O ile na początku rozbudowy systemu, czyli w 2012 r., jeden fotoradar GITD robił średnio ponad 60 zdjęć na dobę, tak w 2015 r. jedno urządzenie rejestrowało już tylko ok. 10 zdjęć na dobę.
CANARD zestawia też dane o wypadkach z miejsc oddziaływania fotoradarów. Choć porównanie jest dość dziwne, bo służba przykłada pięcioletni okres (2008 – 2012) do trzyletniego (2012 – 2015). Z takiego porównania wynika, że tam, gdzie zainstalowano fotoradary, liczba wypadków spadła o 32 proc., liczba ofiar tych wypadków zmalała zaś o 44 proc., a liczba rannych obniżyła się o 39 proc.
red