Społeczeństwo
Fotoradar z nagrodami? Urzędnicy: w Polsce to niemożliwe. I wyliczają problemy
Opublikowano
5 lat temu-
przez
luzZa granicą zdarzają się kampanie, w których fotoradary nie tylko karze kierowców jadących za szybko, ale też spośród jadących właściwie losuje nagrody. Dlaczego w Polsce takich akcji nie ma? Urzędnicy przedstawili problemy prawne
Głównym zadaniem fotoradarów jest punktowa redukcja prędkości w miejscu instalacji. Dzięki temu – jak wskazują badania z całego świata, w tym także z Polski – w tych miejscach udaje się ograniczać liczby wypadków śmiertelnych prawie o połowę. I nawet biorąc pod uwagę tzw. efekt kangura (kierowców przyspieszających po przejechaniu miejsca z fotoradarem) efekt BRD jest znaczny.
Czasem jednak, by pokazać kierowcom, że nie tylko kary mają sens, organizuje się nietypowe akcje. Na przykład fotoradarowe loterie. Wówczas spośród kierowców jadących prawidłowo losuje się nagrody. Taką akcję prowadzono w 2010 r. w Szwecji – w Sztokholmie. Miała sens, bo średnia prędkość aut na badanym odcinku spadła z 32 do 25 km/h.
Od 2018 r. podobną akcję prowadzono w holenderskim Helmond. Mobilny fotoradar w strefie Tempo 30 za każdego prawidłowo jadącego kierowcę przyznawał 10 eurocentów nagrody, a kwoty wpływają na specjalny fundusz. Potem mieszkańcy decydują, na co przeznaczyć te pieniądze.
W Polsce “nie da się”
Właśnie na doświadczenia holenderskiego miasta powołało się dwóch mieszkańców gminy Skawina. Uznali, że taki nagradzający fotoradar byłby ciekawym pomysłem wspierającym poprawę BRD na drogach w Polsce. Wnioskowali, że pierwszy taki fotoradar można by postawić w gminie Skawina w miejscowości Jaśkowice, gdzie mieszkańcy od dawna zgłaszają problem z kierowcami przekraczającymi prędkość, i gdzie zdemontowano kilka lat temu fotoradar stojący w centrum miejscowości.
Mieszkańcy wysłali wniosek do Ministerstwa Infrastruktury, wojewody, GDDKiA a także do samorządowych zarządców dróg i samorządowców.
Odpowiedzi musiały ich rozczarować. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie zwrócił uwagę, że fotoradary to kompetencje Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Jednocześnie wypowiedział się na temat fotoradarów wyświetlających prędkość kierowców:
“Zasadność wprowadzenia wyświetlaczy prędkości przy drogach wojewódzkich była już konsultowana z Komendą Wojewódzką Policji w Krakowie. Ustalono wówczas, że wyświetlanie prędkości nadjeżdżającego pojazdu na tablicach elektronicznych z radarem umieszczonych przy drodze jest niewskazane z uwagi na fakt, iż może odwracać uwagę kierowców od drogi i jej uczestników”.
Nieco nadziei w serca mieszkańców mogła wlać odpowiedź Departamentu Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury. Wskazano w nim, że korespondencja “przekazana została do Sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego do wiadomości i ewentualnego wykorzystania w działaniach na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego”.
Ale odpowiedź z Sekretariatu Krajowej Rady BRD była już smutna. W skrócie: w Polsce takie rozwiązanie nie jest możliwe, bo nie przewiduje go prawo.
Urzędnicy wskazali na dwa problemy. Po pierwsze – w Polsce fotoradary rejestrują jedynie wykroczenia. Nie zapisują więc danych kierowców samochodów, którzy jadą prawidłowo. Niemożliwym więc byłoby rozlosowanie wśród nich nagród:
“(…) zaznaczyć należy, że urządzenie służące do rejestrowania przypadków niestosowania się przez kierującego do przepisów ruchu drogowego, jest urządzeniem rejestrującym. Zgodnie z art. 2 pkt 59 ustawy – Prawo o ruchu drogowym urządzenie rejestrujące jest to stacjonarne, przenośne albo zainstalowane w pojeździe albo na statku powietrznym urządzenie ujawniające i zapisujące za pomocą technik utrwalania obrazów naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących pojazdami. Z przedmiotowej definicji wynika m.in., że urządzenie takie ujawnia naruszenia przepisów ruchu drogowego. Ujawnianie odbywa się więc w sposób automatyczny przez samo urządzenie. Oznacza to, iż urządzenie rejestrujące automatycznie dokonuje selekcji pojazdów na dwie grupy: pierwszą – którymi naruszono przepisy ruchu drogowego oraz drugą – które poruszają się prawidłowo i zapisuje w pamięci tylko pojazdy z pierwszej grupy.
Mając na uwadze powyższe nie jest możliwe np. losowe ustalenie przez urządzenie rejestrujące kierującego pojazdem, który nie przekracza dozwolonej prędkosci jazdy, celem jego nagrodzenia za prawidłowe zachowanie w ruchu drogowym, bowiem GITD nie przetwarza danych pojazdów, które poruszały się zgodnie z przepisami ruchu drogowego” – napisano w odpowiedzi z SKRBRD.
Urzędnicy stwierdzili też, że nie można w ten sposób przetwarzać danych osobowych:
“Ponadto, istotnym aspektem pozostaje także kwestia ochrony danych osobowych w związku z monitorowaniem prędkości wszystkich pojazdów, również tych przestrzegających ograniczeń prędkości wynikających z ustawy lub znaku drogowego. Wskazać należy, że przetwarzanie danych osobowych wszystkich właścicieli pojazdów, poruszających się po danej drodze (na której zlokalizowany byłby monitoring), nie uzyskałoby akceptacji społecznej dla takiego rozwiązania, m.in. z racji potencjalnej możliwości śledzenia tras indywidulanych podróży”.
No i na koniec urzędnicy mieli też poważny problem z… pieniędzmi. Nie wiedzą, skąd można by brać pieniądze na rzecz takiego specjalnego funduszu.
Ostatecznie Sekretariat Krajowej Rady BRD uznał, że nie planuje nawet zainicjować badań naukowych, które sprawdziłyby, czy takie rozwiązania wpływają na poprawę bezpieczeństwa na drogach.
luz