Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 47
  • Ranni w wypadkach - 869
  • Kierowcy po alkoholu - 3984
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 35.48
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 2.24
  • Średnia liczba rannych dziennie: 41.38
  • Zabici w wypadkach - 47
  • Ranni w wypadkach - 869
  • Kierowcy po alkoholu - 3984
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 35.48
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 2.24
  • Średnia liczba rannych dziennie: 41.38

Rozmowy i opinie

Zabetonowane auto w Łodzi pokazuje, że korki tworzy w miastach przyzwolenie na patoparkowanie

Opublikowano

-

Samorządowcy każą strażom miejskim zamykać oczy na nielegalne parkowanie.  Tak zrobili z nas społeczeństwo rozwydrzonych bachorów, które zaczęło możliwość porzucenia swojego pojazdu gdziekolwiek  traktować wręcz jako prawo człowieka. Tylko tak sami kierowcy wpadają w pułapkę zakorkowanych miast

No i dorobiliśmy się mema z patoparkowania. Trafiło na Łódź, czym absolutnie nie powinniśmy być zdziwieni, gdyż to jest miasto zrównoważonej mobilności w deklaracjach ale w czynach samochodowe. Okazuje się, że przychylanie nieba kierowcom sprawia, iż nawet oni w końcu znienawidzą takie miasto. W Łodzi każdy kto może, a może prawie każdy, przesiadł się z transportu publicznego i miasto stało się kompletnie nienadające do jeżdżenia samochodem. I do legalnego parkowania również. Okazało się – po raz dzisiątkitysięczny – że w mieście nie uda się wszystkim zaparkować A lata tolerowania porzucania samochodów w miejscach niedozwolonych (bo trudno nazwać to parkowaniem) skutkuje ostatecznie zabetonowaniem porzuconego na nielegalu samochodu dookoła.

Dlaczego nikt nie odholował nieboraka? Bo mamy w ojczyźnie naszej problem z przepisami – usunąć z drogi można tylko auto, które zagraża bezpieczeństwu w sposób oczywisty i jednoznaczny. Nie można usuwać aut z chodników, z zieleńców, z dziadoparkingów wysypanych żwirem… Panuje w tej kwestii powszechne bezhołowie. I władze Łodzi niewiele mogły z tym zrobić. Mogły jedynie zostawić wezwanie do straży miejsiej za wycieraczką i wylać stygnący, zamówiony beton dookoła pojazdu. Auto opuściło betonową pułapkę o własnych siłach niedzielnej nocy. Dziura zostanie uzupełniona betonem – to i tak jest sztywna, dolna część konstrukcji przebudowywanej od podstaw łódzkiej ulicy. Śladu nie będzie chociaż problem pozostanie.

To patoparkowanie jest źródłem korków

Jeśli słyszeliście, że Polska dzierży podium wskaźnika motoryzacji w Europie i tylko w USA mają więcej aut na głowę, to wiedzcie, że mamy naprawdę poważny problem. Amerykańskie miasta już zostały zniszczone przez nadmierną motoryzację i próbują dziś rakiem wychodzić z pułapki w jakiej się znalazły. Europa nie burzyła kwartałów miast, żeby zamienić je na ekspresówki i parkingi, choć po wojnie nie odbudowano całości tkanki, żeby zrobić miejsce samochodom. Dzięki temu to europejskie miasta nordyckie i socjalistyczny od zawsze Wiedeń są najlepszymi miejscami do życia w ocenie samych ich mieszkańców i całkiem racjonalnych wskaźnikach bogactwa. Są potwierdzenie powiedzenia, że bogate miasto to nie takie, w którym biedni jeżdżą samochodami, a takie, w którym bogaci korzystają z transportu publicznego.

U nas patoparkowanie i jego tolerowanie jest praźródłem korków. Mechanizm jest następujący – mimo braku miejsca do parkowania można auto porzucić w każdym miejscu miasta, bo nikt się nie przyczepi. Nawet najbardziej „praworządni” włodarze polecają mrugnięciem okiem strażom gminnym, żeby się nie czepiały źle zaparkowanych aut, bo wicie rozumicie, nie jesteśmy w stanie zapewnić legalnych miejsc dla wszystkich chętnych. Może kiedyś pobudujemy piętrowe parkingi, na które nas teraz nie stać, a do tego czasu odpuśćcie funkcjonariusze. To odpuszczali robiąc z nas społeczeństwo rozwydrzonych bachorów, które zaczęło możliwość porzucenia swojego pojazdu gdziekolwiek się chce traktować jako przyrodzone prawo naturalne, wręcz prawo człowieka.

Przypomina mi się płacz motocyklistów, którzy porzucili swoje pojazdy na praskiej starówce, gdzieś na chodnikach przy ścianie kamienicy. Gdy wrócili, zastali karteczki z adresem, pod który odholowano im nieprawidłowo zaparkowane motocykle. Bo to była czeska Praga. Na warszawskiej by się pies z kulawą nogą ich pojazdami nie zainteresował. Ci sami ludzie, którzy potrafią zaordynować niewidzialność swojego porzuconego gdziekolwiek pojazdu za pomocą świateł awaryjnych, nawet przez moment nie wpadną na pomysł,  żeby tak samo porzucić swoje auto w dowolnym europejskim mieście. Dotyczy to nawet Bułgarii, gdzie bezlitośnie potrafią lawetować nawet drogie limuzyny i sportowe wozy, które w naszym kraju mają status nietykalnych.

Myślicie, że Polacy jako społeczeństwo akceptują patoparkowanie? Zdziwilibyście się. Większość mieszkańców miast chciałaby, żeby ktoś wreszcie z tym zrobił porządek. To dokładnie ten sam mechanizm, który sprawił, że większość z nas poparła podwyżki stawek mandatów mimo, że w komentarzach w Internecie tego nie było widać. Masa krytyczna zdziczenia na drogach została już przekroczona i ludzie z ulgą przyjęli, że ktoś się wreszcie zabrał za szybkoalebezpiecznych, przez których trzy tysiące ludzi rocznie kończyło w grobach a drugie tyle na wózkach inwalidzkich. Dzięki dokręceniu śruby piratom, w ubiegłym roku zginęło o tysiąc osób mniej.

W europejskich miastach nikt się nie buntuje z powodu restrykcyjnych zasad parkowania. Etap masowego lawetowania mają już za sobą. I ci, którzy wiedzą, że nie stać ich na parkowanie w mieście, po prostu tego nie robią wybierając do podróży rower, autobus, tramwaj, taksówkę. Porzucone auto na tamtych ulicach natychmiast znajduje wygodny parking daleko na przedmieściach – płatny i strzeżony. I to niezależnie od woli właściciela. Dlatego nikt tam nie ryzykuje porzucania aut na chodnikach, na zieleńcach czy po prostu gdziekolwiek.

I my powinniśmy zacząć zmierzać w tę stronę.

Tomasz Tosza