Connect with us

Społeczeństwo

Znamy kulisy zatrzymania Sebastiana Majtczaka w Dubaju. Jeszcze dziś ma być wniosek o ekstradycję

Opublikowano

-

Kierowca BMW podejrzewany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie najpierw był w Turcji. Stamtąd poleciał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich
Budynki w Dubaju Fot. CC0

Budynki w Dubaju Fot. CC0

Sebastian Majtczak zniknął z Polski kilka dni po tym, gdy doszło do wypadku z udziałem prowadzonego przez niego BMW. Od tego momentu polskie służby próbowały go znaleźć. Jak ustalił portal brd24.pl specjalna policyjna grupa od kilku dni już deptała uciekinierowi po piętach.

Majtczak zjawił się w Turcji. Stamtąd salwował się ucieczką do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Według naszych informatorów zabrakło dosłownie chwil, by nie zdążył wylecieć do Dubaju. Jednak specjalne informacje w systemach służb dotarły za późno – zdołał wsiąść już do samoloty, który odleciał.

Kierowca BMW dotarł do Dubaju. Jednak tam – wbrew plotkom – nie został tam zatrzymany na lotnisku. Specjalna grupa operacyjna była w tym kraju od kilku dni. I zatrzymała niczego nie spodziewającego się Majtczaka w jednym z hoteli.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że jeszcze dziś zostanie wysłany wniosek o ekstradycję Sebastiana Majtczaka do Polski. Jak wskazał brd24.pl – tak się składa, że w  marcu tego roku Polska ratyfikowała umowę o współpracy w sprawach karnych.

Rutkowski przypisał sobie sukces?

Przed ujęciem Majtczaka detektyw Krzysztof Rutkowski ogłosił, że włącza się w poszukiwania. Dziś w mediach przedstawiał sprawę tak, jakby jego firma brała udział w operacji czy wręcz namierzyła kierowcę w Dubaju. – Pan Rutkowski nie brał udziału w tej operacji polskich służb – mówi jednak brd24.pl osoba zbliżona do śledztwa.  – Byli w nią zaangażowani policjanci ze specjalnej grupy, ale też urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości, ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji oraz ministerstwa spraw zagranicznych.

Pędził co najmniej 253 km/h, spłonęła rodzina z małym dzieckiem

Prokuratura ma gotowe zarzuty, które chce przedstawić Sebastianowi Majtczakowi. Zdaniem śledczych to on spowodował wypadek, do którego doszło w sobotę wieczorem (16 września) na autostradzie A1 niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Około godziny 20 podróżowała tam osobową Kią rodzina – mama, tata i 5-letni synek. Majtczak kierował BMW, które pędziło co najmniej 253 km/h (odczyt z wraku BMW) i uderzyło w samochód rodziny. Kia stanęła w płomieniach. Świadkowie opowiadali o krzykach, ale nikt nie był już w stanie uratować płonących. Spalili się we wraku.

Pełnomocnik rodziny uważa, że prokuratura powinna zmienić kwalifikację czynu. Jego zdaniem Majtczak nie powinien odpowiadać za spowodowanie zwykłego wypadku, za co grozi do 8 lat więzienia, ale za zabójstwo z zamiarem ewentualnym.

luz