Społeczeństwo
Policja z Bełchatowa próbowała przypisać winę ofierze wypadku na przejściu. Sąd to zmiażdżył. Jakie “wtargnięcie”?!
Opublikowano
5 miesięcy temu-
przez
luzW ubiegłym roku kierująca samochodem osobowym wjechała w 77-latka wchodzącego na przejście w Bełchatowie. Miejscowa policja przypisała winę ofierze i w komunikacie pisała o nim, że “wtargnął”. Sąd wskazał, że policjant nie umiał wyjaśnić, skąd w notatce wziął słowa o wtargnięciu. Za nieustąpienie pieszemu wchodzącemu na przejście ukarana została kierująca samochodem
To był wieczór 31 października 2023 r. Zbliżała się godzina 20.00. Padał deszcz. Było ciemno, choć nie całkiem – bo na ulicy Czyżewskiego w Bełchatowie paliły się lampy uliczne. Widać było też oświetlony sklep, przy którym jest przejście dla pieszych. Przy ulicy rośnie wiele drzew. Na przejście tam wchodził 77-letni E.G. Miał na sobie szare spodnie i granatową kurtkę z kapturem. Senior od wielu lat cierpi na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. To nie pozwala mu szybko się poruszać. Chodzi powoli.
Ulicą jechała wówczas starsza kobieta kierująca osobowym fordem. Pani Z.J. nie jechała szybko – ok. 40 km/h. Jednak było to dla niej za szybko, bo nie dostrzegła pieszego wchodzącego na przejście. Uderzyła w seniora i zatrzymała się kilka metrów za przejściem. Świadek wypadku, który jechał samochodem za nią, widział pieszego już z 40 m. Zeznał, że widział, jak pieszy szedł chodnikiem i dochodził do przejścia dla pieszych.
Uderzony przez kobietę w fordzie pieszy upadł na jezdnię. Doznał licznych obrażeń. Miał stłuczone oba kolana z krwiakiem kaletki przedrzepkowej, stłuczenia klatki piersiowej, złamany krąg kręgosłupa w odcinku piersiowym, uraz głowy oraz rany lewego uda (z powierzchniową martwicą).
Po wypadku świadek zdarzenia zatrzymał się przed przejściem. Pobiegł do uderzonego pieszego, by udzielić mu pierwszej pomocy. Pomagała w tym jeszcze jedna osoba. Na prośbę poszkodowanego jedna z osób udzielających mu pierwszej pomocy przyprowadziła też na miejsce zdarzenia jego żonę. Ranny pieszy został przewieziony do Bełchatowskiego szpitala.
Policjant wpisał “wtargnięcie”. Przed sądem nie wiedział, dlaczego
O 19.55 oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie odebrał zgłoszenie o tym wypadku. Na miejsce wysłano patrol. Wśród policjantów, którzy pojawili się na miejscu, był m.in. funkcjonariusz o inicjałach A.F. To on sporządzał notatkę urzędową ze zdarzenia drogowego. Napisał w niej “pieszy wtargnął na przejście”.
Taka sama teza – wina ledwo chodzącego seniora – pojawiła się potem w informacji na stronie internetowej KPP w Bełchatowie. W notatce zamieszczonej przez nadkom. Iwonę Kaszewską, napisano, że “kierująca fordem potrąciła pieszego, który nagle wychodząc zza drzewa wtargnął na przejście dla pieszych, pod koła osobówki”. Choć do zdarzenia doszło w obszarze zabudowanym, gdzie piesi nie mają obowiązku noszenia odblasków, w policyjnej informacji dodano: “Pieszy był ubrany w odzież koloru ciemnego, nie miał żadnych elementów odblaskowych. Kierująca nie zdążyła bezpiecznie zareagować i potrąciła pieszego prawym przednim narożnikiem pojazdu”.
Pod notatką o zdarzeniu policja podała “dobre rady”. Napisano tam m.in. “niestety to piesi ponoszą największe skutki – w konfrontacji z autem nie mają żadnych szans” oraz że “piesi powinni wziąć do serca zasadę ograniczonego zaufania. Okoliczność, że my widzimy nadjeżdżające auto, wcale nie oznacza, że kierowca widzi także nas. Pod żadnym pozorem nie należy wchodzić na przejście tuż pod nadjeżdżający pojazd, nigdy też wychodzić na jezdnię zza przeszkody. Należy być nie tylko ostrożnym ale również zadbać o to aby być widocznym na drodze. Pamiętajmy, że nawet najmniejszy, prawidłowo noszony używany element odblaskowy może uratować życie”.
Te zdania policji przepisały prawie wszystkie lokalne media. Od miejscowych portali internetowych po Radio Eska – wszyscy pisali, że “pieszy wtargnął” kierującej na przejście “zza drzewa”.
Sąd Rejonowym w Bełchatowie na podstawie dowodów w tej sprawie uznał, że zaprzeczają one tezie o rzekomym wtargnięciu pieszego na przejście i niemożności dostrzeżenia go przez kierującą.
Sędzia chciał się dowiedzieć, skąd zatem w notatce urzędowej policjanta A.F. wzięło się zdanie o “wtargnięciu pieszego” na przejście. Funkcjonariusz nie umiał tego wyjaśnić. “Świadek podczas przesłuchania w toku rozprawy wskazał (…), że niniejsze sformułowanie nie było wynikiem jego obserwacji czy przekonań, a w notatce zostało zawarte wyłącznie dlatego, że „któryś z uczestników zdarzenia takiego określenia użył”. Co więcej, A. F. nie pamiętał nawet, kto miał wygłosić takowe słowa”- czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Sąd miał w tej sprawie materiał opisany przez policję (protokół z miejsca wypadku, protokół oględzin samochodu itd.) oraz zeznania poszkodowanego, kierującej i świadków. Obrona kierującej wnioskowała o powołanie biegłego “na okoliczność zachowania uczestników zdarzenia oraz jakie reguły ostrożności przez tych uczestników zostały naruszone” (zauważmy, że obrońcy próbowali już z założenia nieprawidłowo umieścić biegłego w procesie – taki biegły powinien jedynie zrekonstruować wypadek w czasie i przestrzeni, a to, jakie reguły naruszyli uczestnicy zdarzenie oceniać może wyłącznie sąd). Sąd uznał jednak, że w tej sprawie powoływać biegłego nie trzeba. “Zdaniem sądu zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwalał na ustalenie powyższych okoliczności w pełni, a ocena zachowania uczestników zdarzenia nie wymagała wiadomości specjalnych i mogła zostać dokonana przez sąd w oparciu o zasady logiki i doświadczenia życiowego”.
Za wiarygodne uznał sąd zeznania świadków, jak i samego poszkodowanego. Uznał, że uderzony na pasach senior wypowiadał się spokojnie i przekonująco, a jego opowieść była poukładana. “Wyraźnie wskazywał fakty, których nie jest pewien bądź których nie pamięta, nie próbując uzupełniać swoich zeznań informacjami nieprawdziwymi, o charakterze instrumentalnym” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Zeznania kierującej sąd ocenił inaczej. Uznał, że zeznawała tylko po to, by umniejszyć swoją odpowiedzialność karną. Sąd uznał za niemożliwe, że jechała z prędkością 10 km/h, jak próbowała przekonywać.
Sąd skazuje za nieustąpienie wchodzącemu na przejście pieszemu
Sąd Rejonowy w Bełchatowie uznał, że kierująca samochodem dopuściła się przestępstwa spowodowania wypadku drogowego – nie ustąpiła pierwszeństwa pieszemu wchodzącemu na przejście dla pieszych. To, co miejscowa policja przypisała jako winę pieszego – czyli wejście na przejście “zza drzewa” – sąd uznał za winę kierującej. Jasno wskazał, że kierowca dojeżdżając do przejścia musi obserwować jego okolicę, by móc zwolnić a w razie konieczności nawet się zatrzymać.
“Oskarżona zdawała sobie bowiem sprawę z utrudnionych warunków drogowych (padający deszcz, półmrok). Wiedziała także o tym, że pobocza ulicy (…) w B. są zadrzewione, a rosnące wzdłuż drogi drzewa mogą częściowo zasłaniać kierującym widoczność (oskarżona w swych wyjaśnieniach sama wskazała, że często porusza się niniejszą drogą). Mimo to, nieuważnie obserwowała ona przedpole jazdy, jak i pobocza drogi (chodnik, ruch pieszych), jak i nie dostosowała techniki jazdy do panujących warunków. Wskazać przy tym wypada, że prędkość dozwolona (w tym przypadku maksymalna prędkość 50 km/h w terenie zabudowanym) nie zawsze jest prędkością bezpieczną i adekwatną do sytuacji na drodze. Kierujący pojazdem, zbliżając się do oznakowanego przejścia dla pieszych, zobowiązany jest zachować nie tylko zwykłą, ale szczególną ostrożność, która oznacza zwiększoną uwagę i dostosowanie zachowania do zmieniających się warunków na drodze w taki sposób, aby umożliwiło to szybką reakcję. Oskarżona – mając świadomość wszelkich okoliczności przywołanych wyżej – winna więc uważniej obserwować okolice przejścia, a przed przejściem dla pieszych zwolnić, a nawet w razie koniczności zahamować, aby zyskać pewność, że może bezpiecznie przejechać dalej” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Sąd uznał, że przestępstwo wypadku popełnione nieumyślnie przez kierującą Z.J. cechuje się znacznym stopniem szkodliwości społecznej. Wziął jednak pod uwagę, że kierująca nigdy nie była karana, także za wykroczenia na drodze. I że to, co zrobiła, przydarzyło się jej “incydentalnie”. Dlatego sędzia nie chciał skazać kierującej na karę pozbawienia czy ograniczenia wolności. Uznał, że w tej sytuacji adekwatna będzie kara w finansowa w wysokości 150 stawek dziennych, które z racji tego, że skazana jest emerytką, mogą mieć najniższą wartość – 10 zł. Sąd nie zgodził się z propozycjami poszkodowanego i oskarżyciela posiłkowego, by wobec kierującej Z.J. wydać zakaz prowadzenia pojazdów.
Kierująca ma też zapłacić poszkodowanemu pieszemu 3 tys. zł zadośćuczynienia oraz 3,5 tys. zł zwrotu wydatków poniesionych przez poszkodowanego na ustanowienie pełnomocnika procesowego. Skazana ma też pokryć koszty sądowe w kwocie 410 zł oraz zapłacić równowartość 10 proc. orzeczonej wobec niej grzywny (czyli 150 zł).
Wyrok jest nieprawomocny.
Łukasz Zboralski