Connect with us

Społeczeństwo

Polacy zaczęli tankować na zapas? Wielu z nich może stworzyć sobie poważne zagrożenie

Opublikowano

-

To przeżywaliśmy już dwa razy – w czasie pandemii, a potem po rosyjskiej agresji Polacy ulegali panice i próbowali gromadzić paliwo na zapas. Spirala nakręcona strachem powodowała rzeczywiste kłopoty z dostępnością benzyny czy oleju napędowego. Ten scenariusz być może właśnie powtarza się  po raz trzeci. Tymczasem tankowanie na zapas może narażać kierowców na wysoki mandat, a trzymanie paliw w domu to często stwarzanie poważnego zagrożenia
Tankowanie paliwa Fot. Pixabay

Tankowanie paliwa Fot. Pixabay

Tuż przed wyborami polskim kierowcom zaczyna się udzielać ten sam strach, który obserwowaliśmy najpierw w pandemii covid, a potem po napadzie Rosji na Ukrainę. Zaczęli uznawać, że należy gromadzić paliwo na zapas. W ten sposób doprowadzają do kłopotów na niektórych stacjach, a media podające informację o “braku paliwa”, są dla kolejnych kierowców tylko dowodem, że trzeba pędzić na stację. Tak nakręca się spirala.

Mandat za kanistry?

Tymczasem eksperci zaznaczają, że tankowanie na zapas może oznaczać kłopoty. Pierwsze mogą zacząć się już wtedy, gdy kierowca chciałby zatankować do kanistrów więcej niż  60 litrów paliwa. Ustawa o przewozie towarów niebezpiecznych za  przekroczenie takiego limitu przewiduje karę  2 tys. zł.

Jeszcze większą karę można otrzymać, gdy przewozi się paliwo w nieodpowiednim opakowaniu. Chodzi o taki pojemnik, który nie jest “szczelnym, przeznaczonym do tego celu przenośnym zbiornikiem wielokrotnego napełniania, który można zamknąć”. Grozi za to kara 3 tys. zł.

Nie są to sytuacje jedynie teoretycznie. W lutym 2022 r. do sieci trafił film,  w którym kierowca osobowym samochodem przyciągnął na  stację Moya przyczepę a na niej – plastikowe szambo, które chciał wypełnić paliwem. Na szczęście, jak wynikało z relacji świadków, obsługa stacji nie zgodziła się na zatankowanie do takiego zbiornika.

Letnie paliwo nieodpowiednie na zimę

Inny mankament kupowania paliwa na zapas, to fakt – być może nieuświadomiony – to fakt, że dziś na stacjach paliwowych dostępne jest jeszcze paliwo letnie. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Gospodarki w sprawie wymagań jakościowych dla paliw ciekłych, olej napędowy dostępny na stacjach musi spełniać tzw. wymagania zimowe. Jedną z ich składowych jest tzw. temperatura blokady zimnego filtra (CFPP), tj. temperatura przy której olej napędowy ulega całkowitemu zbryleniu i nie pozwala uruchomić silnika. Dla paliwa zimowego w Polsce minimalne wymaganie od 16 listopada to -20C. W paliwie letnim takich dodatków nie ma.

Wytłumaczeniem jest fizyka i chemia: w temperaturach poniżej 0 stopni Celsjusza zaczyna się zjawisku wydzielania węglowodanów parafinowych. To może powodować zablokowanie filtra paliwa i unieruchomienie silnika.

– Na stacjach paliw od  16 listopada zaczyna się sprzedaż  paliw zimowych. To wtedy pojawiają się specjalne odmiany diesla do niskich temperatur tzw. arctic,  ale też inna jest wówczas jakość zwykłego diesla i benzyny – mówi brd24.pl  Leszek Wiwała, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Zwraca uwagę, że istotne staje się to, jak  przechowywane są takie paliwa. – W bazach paliw są odpowiednie mieszadła, brak dostępu powietrza i kontrola jakości. Tego zabraknie tym, którzy chcieliby przechowywać samodzielnie dużą ilość paliwa. Tymczasem zbiorniki, w których jest dostęp powietrza, poddawane zmianom temperatury spowodują, że podczas mrozu krystalizować będą się węglowodory i to samo stanie się z biododatkami. W przypadku oleju napędowego są różnego rodzaju estry rzepakowe i przy zmianach temperatury nastąpi zmętnienie tego paliwa – opisuje.

Eksperci wskazują też, że elementem wymaganym przepisami wobec paliw jest tzw. stabilność oksydacyjna, czyli jedna z podstawowych właściwości eksploatacyjnych oznaczanych dla paliwa do silników wysokoprężnych z zapłonem samoczynnym.  Określa ona minimalny czas przechowywania, po którym olej napędowy rozpoczyna proces utleniania. A taki proces prowadzi do tworzenia się w nim różnego rodzaju żywic, osadów i kwasów. Produkty utleniania mogą uszkadzać pompy paliwowe oraz blokować filtry paliwowe. Kwaśne produkty utleniania przyczyniają się do degradowania elementów silnika, powodując zwiększoną korozję oraz przyspieszając niszczenia różnego rodzaju uszczelnień.

Benzyna w domu? Wystarczy iskra z  ubrania

Samodzielne gromadzenie zapasów paliwa jest ryzykowne. To dlatego przepisy nakładają wiele obwarowań, o których często ludzie nie pamiętają. – Nie można np. składować materiałów palnych w budynkach mieszkalnych jest to czynność zabroniona  – przypomina bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. I dodaje: – Zgodnie z przepisami przeciwpożarowymi benzynę i olej napędowy można przechowywać w garażach o powierzchni powyżej 100 m2. Warunkiem jest magazynowanie paliwa w opakowaniach stosowanych w handlu detalicznym.

Kierzkowski wskazuje, że paliwo można przechowywać w garażach w zależności od ich powierzchni:

– wolnostojące garaże o powierzchni do 100 m2 – dopuszczalne jest przechowywanie do 200 l. paliw w naczyniach metalowych lub innych dopuszczonych do tego celu certyfikowanych pojemnikach. Takim garażem może być np. popularny przydomowy „blaszak”.

– wolnostojące garaże o powierzchni powyżej 100 m2: dopuszczalne jest przechowywanie paliw jeśli są one niezbędne do użytkowania pojazdu. Paliwo musi znajdować się w opakowaniach wykorzystywanych w hurcie detalicznym. Są to specjalne zbiorniki dwupłaszczowe, wolnostojące.

– małe garaże inne niż wolnostojące: należą do nich np. przybudowa budynku mieszkalnego, zabudowa szeregowa, ciąg garaży lub wspólna hala garażowa – dopuszczalne przechowywanie paliwa w pojemnikach o pojemności do 60 l i spełniających podstawowe wymogi. Należy jednak zwrócić uwagę, że zarządcy budynków, w których znajdują się np. wspólne hale garażowe mogą wprowadzić ograniczenia dotyczące przechowywania paliw.

Ważnym jest też to, w jakich pojemnikach przechowywane jest paliwo. – Benzyny są niebezpieczne, bo są bardzo lotne, a opary są palne. I jeśli dochodzi do rozszczelnienia pojemnika, to łatwo może dojść do zapłonu – przestrzega Leszek Wiwała. – Było wiele takich przypadków nielegalnych składów paliwa, w których powstawały pożary. Naprawdę trzeba mieć świadomość, że trzymanie zapasów paliwa np. piwnicy to ryzyko pożarowe.

Wiwała wskazuje też, by tankować paliwo tylko do certyfikowanych pojemników. – Chodzi nie tylko o to, że nieodpowiedni plastik może wejść  w  reakcję i doprowadzi to do nieszczelności. Chodzi też o elektrostatykę. Zakładam, że w domu to nikt nie porusza się w ubraniach elektrostatycznych, a przy oparach benzyny wystarczy iskra i nieszczęście gotowe – przestrzega.

Straż pożarna przypomina z kolei, że  paliwo w większych w ilościach: powinno być przechowywane w tzw. wolnostojących zbiornikach dwupłaszczowych. To specjalne zbiorniki naziemne wykonane z polietylenu, które posiadają pomiędzy dwoma warstwami wolną przestrzeń, do której wycieka benzyna w razie pojawienia się nieszczelności w pierwszej warstwie. Można w nich przechowywać do 5000 l paliw jeśli spełnione zostaną następujące warunki:

– znajdują się minimum 10 m od budynków mieszkalnych oraz użyteczności publicznej,

– minimum 5 m od innych obiektów budowlanych i granicy działki sąsiedniej,

– od 3 do 15 m od linii energetycznej w zależności od napięcia znamionowego.

Tego typu zbiorniki podlegają obowiązkowemu nadzorowi technicznemu przez Urząd Dozoru Technicznego.

Rolniku – co masz w zbiorniku?

– Zauważę, że na polskiej wsi jest dziś wiele nowoczesnych maszyn, starych Ursusów, które pojadą nawet na oleju rzepakowym, to już rzadkość – mówi prezes POPiHN. – Rolnikom nie blokuje się ilości paliwa nabywanego na stacjach. Jednak gdyby oni chcieli przechowywać paliwo na zimę, to wezmą na siebie duże ryzyko, bo przecież nie wiadomo, czy ta zima będzie lekka czy bardzo mroźna. Jeśli będzie mróz, to rolnikowi może być szkoda tego paliwa i tak zechce użyć. A w nowoczesnej maszynie może okazać się to dla niego podwójną stratą.

Tymczasem rolnicy w zasadzie nie potrzebują teraz dużego zaopatrzenia w paliwa. – Na przełomie września i października mija prawidłowy czas prac, zostają ci, którzy zaspali. Wszystkie prace powoli się kończą, została do skoszenia jeszcze kukurydza i do zebrania buraki cukrowe – opowiada brd24.pl Marek Kosiedowski, rolnik z Kęsowa (Kujawsko-Pomorskie). – W tym roku po raz pierwszy wchodzi unijny przepis zgodnie z którym do 1 listopada 80 proc. powierzchni gospodarstwa musi już być pod pokrywą roślinną i wszyscy się spieszą, by ten wymóg spełnić – opowiada i dodaje: – To oznacza, że paliwa teraz dużo nie potrzeba już, oczywiście nie mówię o produkcji zwierzęcej, bo tam zużywa się je przez  cały rok na ruch ładowarek i ciągników itd.

Możesz sam mieć tańszą jazdę o 30 proc. Jak?

Jest prostu sposób na to, by już dziś jeździć samochodem i wydawać na to 30 proc.  mniej pieniędzy. Jaki? – Bardzo prosty i to zadziwia wszystkich, którzy uczestniczą w naszych szkoleniach – mówi brd24.pl Sylwester Pawłowski z projektu edukacyjnego Świadomy Kierowca, oferującego usługi firmom. – Nie skupiamy się bowiem na tym, jak muskać pedał gazu, ale podstawowym elementem jazdy eko i defensywnej jest przewidywanie tego, co się wokół nas na  drodze wydarza. To jest fundament. Jeśli jesteś skupiony za kierownicą, czytasz znaki, zachowanie innych, sygnalizację, widzisz pieszych, to bez najmniejszego problemu w odpowiednim momencie zaczniesz hamować silnikiem czy po prostu będziesz przyspieszał bez sensu, by zatrzymać się i tak na czerwonym świetle. Nie musisz nawet wiedzieć, co to jest hamowanie silnikiem, ale jak widzisz z  daleka czerwone światło, a  większość kierowców ciebie wyprzedza, to po prostu odpuść gaz.

Pawłowski na wielu szkoleniach przez lata udowadnia kierowcom, że nie tracąc w ogóle na czasie dojazdu, są w stanie w ruchu miejskim oszczędzić paliwo o 30  proc.  – To oznacza, że gdyby paliwo kosztowało np. 8 zł,  każdy świadomy kierowca potrafi swoim stylem jazdy zrobić sobie własną promocję  i obniżkę o 2,4 zł. – wylicza szef Świadomego Kierowcy.

bz