Connect with us

Społeczeństwo

Egzamin na prawo jazdy samochodem szkoły jazdy? Wyniki takich egzaminów dużo częściej są pozytywne

Opublikowano

-

Od prawie dekady kursanci mogą w Polsce zdawać egzamin na prawo jazdy samochodem, którym uczyli się jeździć w szkole jazdy. Z danych, do których dotarł portal brd24.pl wynika, że tacy kursanci znacznie częściej kończą z wynikiem pozytywnym. Dlaczego więc decyduje się na to wciąż tak mało osób?
Szkoła jazdy Fot. Henryk Borawski/CC ASA 4.0

Szkoła jazdy Fot. Henryk Borawski/CC ASA 4.0

W 2014 r. zmieniono prawo w Polsce i od tego czasu każdy może zdawać egzamin na prawo jazdy kierując tym samym pojazdem, którym uczył się w Ośrodku Szkolenia Kierowców. Portal brd24.pl postanowił sprawdzić, czy to ma znaczenie w wynikach egzaminów i jak często polscy kursanci decydują się na takie podejście do egzaminu.

Zdumiewający skok zdawalności

Zajrzenie w dane dotyczące zdawalności jest dziś łatwe. Każdy Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, który zajmuje się egzaminowaniem przyszłych kierowców prowadzi ewidencję elektroniczną. W systemie można generować wiele zestawień m.in. tych dotyczących zdawalności. Nie wszystkie WORD-y jednak to robią.

Jednym z ośrodków, który zagląda w dane, jest WORD w Warszawie. Dlatego ten ośrodek poprosiliśmy o sprawdzenie, jak wyglądała zdawalność egzaminów praktycznych na kategorię B przez ostatnich 12 miesięcy, w trzech miejscach egzaminowania, z wyszczególnieniem egzaminów na pojazdach podstawionych przez ośrodki szkolenia kierowców. Wyniki są zaskakujące.

Zdawalność na pierwszym podejściu do egzaminu praktycznego na prawo jazdy kategorii B

35 proc. – na wszystkich pojazdach

51 proc. – na pojazdach podstawianych przez ośrodki szkolenia kierowców

Zdawalność przy podejściach wielokrotnych do egzaminu praktycznego na prawo jazdy kategorii B

33 proc. – na wszystkich pojazdach

49 proc. – na pojazdach podstawianych przez ośrodki szkolenia kierowców

Komfort psychiczny, przyzwyczajenie do mechanizmów w aucie

Dane dotyczące zdawalności wskazują więc, że kursanci podchodzący do egzaminu na prawo jazdy w samochodach, w których się szkolili, znacząco częściej uzyskują wynik pozytywny. Zdawalność w tym przypadku jest wyższa aż o 16 punktów procentowych. Dlaczego?

– Na pewno w aucie nauki jazdy zdający jest lepiej przyzwyczajony do jego mechanizmów sterowania, w szczególności do pracy pedału sprzęgła i przyspieszenia. Ma też lepiej akomodowany wzrok do lusterek – uważa Tomasz Matuszewski, wicedyrektor WORD w Warszawie, egzaminator. – Akomodacja wzroku do lusterek jest szczególnie newralgicznym punktem przy zdaniu dotyczącym jazdy pasem ruchu w części cofania. To jest też ważne w jeździe w ruchu drogowym przy elementach ruszania i zmiany pasa ruchu, gdzie ocena odległości od pojazdów jadących na sąsiednim pasie ruchu wymaga używania lusterek.

Według Matuszewskiego w grę wchodzić może też cała sfera psychologiczna. – W takim aucie kursant czuje się jak u siebie. Sam, gdy wsiadam do zupełnie nowego pojazdu, przez paręnaście minut odczuwam pewien dyskomfort – wskazuje.

Dodatkowy koszt wstrzymuje decyzje?

Tomasz Matuszewski zwraca uwagę, że różnicom w zdawalności trzeba by się jeszcze przyjrzeć w skali kraju oraz jeszcze lepiej odfiltrowując dane. Bowiem w systemie jako “pojazdy OSK” ujmowane są także samochody z automatyczną skrzynią biegów (na których można zdawać w Polsce na prawo jazdy od 2013 r.) czy pojazdy specjalnie dostosowane dla kursantów z niepełnosprawnościami.

– Trzeba by też przejrzeć dane z wielu lat. Mam taką tezę, że ta rozpiętość statystyczna dotycząca zdawalności na pojeździe OSK rośnie. Czyli że wyniki uzyskiwane na takich pojazdach są coraz częściej lepsze niż na pojazdach ośrodków – zakłada Matuszewski. – Ludzie zaczęli rozumieć, że taki egzamin jest dla nich egzaminem spokojniejszym. Celowo nie używam słowa “łatwiejszy”, bo przecież wymagania egzaminacyjne pozostają takie same – dodaje.

To, co może niepokoić, to fakt, że kursanci bardzo rzadko w Polsce zdają na samochodach ośrodków nauki kierowców. W warszawskim WORD przez ostatni rok zdecydowało się na to nie więcej niż 4 proc. kursantów. Powód wydaje się banalny – jednak od dekady nie rozwiązywany przez resort infrastruktury nadzorujący system. Wybór samochodu OSK do zdawania egzaminu wiąże się bowiem dla kursanta z dodatkową opłatą. Płaci tyle samo za egzamin praktyczny, a do tego musi jeszcze zapłacić szkole jazdy za wykorzystanie pojazdu. Dlaczego WORD-y nie dzielą się częścią pieniędzy z egzaminu z OSK, gdy nie muszą spalać własnego paliwa i zużywać własnej floty?

Łukasz Zboralski