Rozmowy i opinie
Najsztub zostałby skazany, gdyby nie polskie kuriozalne przepisy w sprawie pieszych
Opublikowano
6 lat temu-
przez
luzGdyby w Polsce pieszy miał pierwszeństwo przed wejściem na przejście – tak jak jest w całej Europie – Najsztub miałby postawiony zarzut wymuszenia pierwszeństwa i zostałby za to skazany
Uniewinnili Najsztuba za potrącenie staruszki na przejściu dla pieszych. Skandal! – słychać zewsząd. Muszę to wyjaśnić, bo ludzie nie rozumieją, co oznacza przepis, że pieszy ma pierwszeństwo dopiero wtedy gdy na pasach jest. I jakie są konsekwencje tego całkowicie odmiennego od europejskich standardów ustalenia relacji między pieszym a kierowcą na przejściu w naszym kraju. Z tego powodu ginie niepotrzebnie większość z ponad trzystu ofiar takich wypadków.
Potrącić, byle ostrożnie
Najsztub dostał zarzut niezachowania szczególnej ostrożności. Jednocześnie prokurator dostarczył do sądu dowód z opinii biegłego, że do potrącenia doszło przy prędkości 20 km/h. Dlatego w sumie starszej pani nic się nie stało. Udowodnienie, że nie było ostrożności przy takiej prędkości, jest skrajnie trudne. Dlatego sąd orzekł, że w świetle POLSKICH przepisów nie można jednoznacznie stwierdzić czy niezachowanie szczególnej ostrożności nastąpiło czy nie. A skoro nie można tego potwierdzić ani zaprzeczyć, to nie można skazać. W polskim systemie karnym wątpliwości idą na stronę oskarżonego.
Do zdarzenia doszło o zmroku w padającym deszczu. Najsztub jechał wolno, ale nie rozglądał się wystarczająco. Nie musiał. Bo skoro pieszy nie ma pierwszeństwa przed wejściem na przejście, to nie ma takiego obowiązku. Ma zwracać uwagę tylko na tych, którzy mu się ładują na maskę. Polskie sądy orzekają identycznie w setkach takich spraw. Nie mogą inaczej, bo takie mamy prawo.
Sędziom europejskim nieznane jest pojęcie wtargnięcia pod nadjeżdżający pojazd na przejściu dla pieszych. To jest polski wynalazek, który sprawia, że duża część kierowców, którzy zabili pieszych nawet nie trafia pod oblicze sądu. Prokuratorzy umarzają postępowania przyklepując winę rączym staruszkom, którzy – jako jedyni w Europie – wtargają pod koła samochodów. Sprawca nie żyje, więc się umarza. Sądy mają mniej pracy.
Gdyby pieszy miał pierwszeństwo?
A co by było gdyby w Polsce pieszy miał pierwszeństwo PRZED wejściem na przejście – tak jak jest w całej Europie? Najsztub miałby postawiony zarzut wymuszenia pierwszeństwa i zostałby za to skazany. Wyrok byłby pewnie wyższy, bo jechał bez prawa jazdy, które stracił za punkty, bez ubezpieczenia i ważnego przeglądu. Wyjątkowy popis “niemania” wszystkiego i jednocześnie mania wszystkiego w czterech literach.
Ale skoro z powodu brzmienia przepisu jest niewinny, to całe jego “niemanie” jest wykroczeniem. Dostanie mandat (już pewnie dostał żałośnie niski). I koniec sprawy. Tak sobie wychowujemy przepisami ułańską jazdę polską. I zabijamy się masowo.
Jest jeszcze jeden wątek – przejście było niedoświetlone jak większość polskich przejść. Tu można by się doszukiwać winy zarządcy drogi, ale. No właśnie ALE. Doświetlanie i w ogóle – budowanie bezpiecznej, wymuszającej jazdę zgodnie z przepisami jest w Polsce możliwe, a nawet zalecane, ale nie jest obowiązkiem zarządcy drogi. Może ale nie musi.
Więc gdy pieszy trafi na sensownego zarządcę, który zwraca uwagę na bezpieczeństwo, to ma szansę nie ulec wypadkowi. A tam, gdzie zarządca ma się za kapłana św. Przepustowości, to lepiej mieć się na baczności. Wyznawcy tej religii stanową śmiertelne zagrożenie.
Ponawiam więc apel do polityków – zdecydowana większość Polaków chce pierwszeństwa pieszych przed wejściem na przejście. Możecie w ten sposób ocalić setki ludzkich żyć rocznie. Bo kierowcy dziś potrącają pieszych bo ich nie widzą, lub widzą w ostatnim momencie, gdy jest już za późno. Nie widzą z powodów fizjologicznych – nie zobaczy się niczego jeśli się na to nie patrzy – ludzkie oko widzi ostro zaledwie w zakresie 15 stopni. Przepis o pierwszeństwie pieszych przed wejściem zmusi kierowców do tego, żeby się rozglądali w okolicach przejść. Radykalnie spadnie liczba i skutki potrąceń. W przeciwnym razie będziemy mieć kolejnych niewinnych najsztubów.
Tomasz Tosza
Autor jest zastępcą dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie