Rozmowy i opinie
Łukasz Zboralski: Minister Adamczyk złapany na fotoradary. Polityka BRD jak za PO?
Resort infrastruktury stawia na fotoradary w sposób, który jeszcze pogorszy postrzeganie tych urządzeń. Dowodzi tego zaplanowana na poniedziałek konferencja. Polityka BRD staje się niebezpiecznie podobna do tego, co działo się za czasów rządów Platformy

Opublikowano
8 lat temu-
przez
luzResort infrastruktury stawia na fotoradary w sposób, który jeszcze pogorszy postrzeganie tych urządzeń. Dowodzi tego zaplanowana na poniedziałek konferencja. Polityka BRD staje się niebezpiecznie podobna do tego, co działo się za czasów rządów Platformy

Minister Andrzej Adamczyk (PiS) nie powinien pozwalać w resorcie na prowadzenie doraźnej polityki BRD – takiej, jaką widzieliśmy za czasów ministra Sławomira Nowaka (PO) oraz jego następczyń: Elżbiety Bieńkowskiej i Marii Wasiak. Fot. MTBiGM/KPRM/BRD24.pl
Minister Andrzej Adamczyk słucha złych suflerów, albo przestał bezpośrednio (jako szef Krajowej Rady BRD robi to z urzędu) nadzorować sprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego lub też temat ten stał się dla ministerstwa mało istotny. Tak odczytuję zaplanowaną na poniedziałek konferencję “Prędkość – fakty i mity” organizowaną przez Sekretariat Krajowej Rady BRD i Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (ITD).
Już same tytuły prelekcji sugerują, że pojawi się tam więcej mitów niż faktów. A cały program konferencji wygląda tak, jakby postawiono w Polsce na rozmowy o fotoradarach tylko dlatego, że akurat CANARD ma do wydania kilkaset milionów złotych, a nic innego w polityce BRD nie udało się pokazać. Będzie więc mowa o fotoradarach (ale bez kluczowych dla Polski faktów), o kampaniach (?), a organizatorzy kuszą też w zaproszeniu “możliwością spotkania z rajdowcem Klaudią Podkalicką”.
To – i stwierdzam to z dużą przykrością – łudząco podobne do tego, co z bezpieczeństwem robiła poprzednia ekipa w MIB, zatrudniona za czasów Platformy Obywatelskiej. Czyli prowadzenie działań dorywczych na przykład dlatego, że akurat ma się pieniądze na fotoradary.
A przecież powinno być zupełnie odwrotnie: pieniądze na fotoradary powinno się mieć w ramach całej polityki BRD, jako jeden z jej elementów. W dodatku sprawa fotoradarów w Polsce wymaga naprawdę delikatnego podejścia, bo wyrządzono w tej dziedzinie już zbyt wiele szkód.
Fotoradary “kluczowym elementem”?!
Fotoradary nie mają w Polsce dobrej passy. Przy niechętnym nastawieniu kierowców do nadzoru drogowego, zamiast tłumaczyć ludziom, że ocalają życie w miejscach, gdzie je instalowano i pokazywać, jak zadziałały, ówczesny minister Sławomir Nowak wypisywał na Tiwtterze, że “są do walki z mordercami drogowymi”.
Jego kolega z rządu – ówczesny minister finansów – zapisywał wprost w budżecie państwa wpływy z mandatów i fotoradarów. W dodatku policja wydawała wytyczne dotyczące tego, ile mandatów należy zebrać w kolejnym roku (po ujawnieniu przez brd24.pl tej sprawy, takie zapisy z oficjalnych dokumentów zniknęły).
Potem posłowie wszystkich opcji w przedwyborczym szale populizmu odebrali samorządom prawa nie tylko do fotoradarów mobilnych ale i stacjonarnych – a wiec podkopali to i tak marne zaufanie do wszystkich urządzeń.
Za obecnej władzy na szefa CANARD wybrano byłego policjanta ruchu drogowego Marka Konkolewskiego. Trudno było o wizerunkowo gorszy wybór. Bo choć kompetencji panu Konkolewskiemu odmówić nie można (a i prywatnie jest całkiem fajnym facetem), to trudno nie było nie brać pod uwagę, że przez lata twardej obrony policyjnych interesów w mediach, nie uda się go w Polsce wykreować na autorytet BRD dobrze postrzegany przez kierowców.
Teraz na poniedziałkowej konferencji Marek Konkolewski zamierza zaprezentować służbę nadzorującą fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości i rejestratory przejazdów na czerwonym świetle jako najważniejszy element systemu BRD w kraju. Tytuł jego prelekcji “CANARD jako kluczowy element systemu BRD w Polsce” nie pozostawia złudzeń. Jest to jednak tytuł nie tylko błędny – bo w ogóle cały nadzór nad kierowcami jest tylko jednym z elementów polityki BRD, a urządzenia CANARD to tylko fragment tego nadzoru. To jest tytuł szkodliwy. Udowadnia, że najważniejszym w Polsce ma być dyscyplinowanie kierowców. Przy dzisiejszym odbiorze społecznym wszystkich działań BRD takie podejście to zaprzeczenie dobrej komunikacji mogącej zwiastować sukces.
Prędkość przy fotoradarach – a gdzie dane o wypadkach!
Cegiełkę do osłabienia postrzegania fotoradarów dołożą też naukowcy Instytutu Transportu Samochodowego. I to moim zdaniem niestety dlatego, że przy układaniu tej konferencji ad hoc ktoś zaproponował: “ITS przecież coś zbadał, niech o tym opowiedzą i tutaj”.
Anna Zielińska z ITS przedstawi więc informacje, które dawno do publicznej wiadomości już podawano – “Pomiary prędkości w miejscach funkcjonowania fotoradarów”. Od dawna wiemy już, że po zafoliowaniu fotoradarów prędkość kierowców w tych miejscach bardzo się zwiększyła. Jednak wciąż nie ma w Polsce jednak najistotniejszych danych w tej sprawie – o ile wzrosła liczba wypadków w roku, w którym samorządowe fotoradary zostały oślepione?
Dlaczego tych danych nie ma? Dlaczego nikt tego nie zbadał i nie zlecił takich badań? Czy dlatego, że m.in. trzymanie fotoradaru w jednym miejscu przez dekadę nie jest dobrym rozwiązaniem – i trzeba by zacząć poważniej myśleć o tej sieci urządzeń np. tak, jak robią to Szwedzi, którzy przenoszą fotoradary z miejsc, w których rozwiązały problem (albo rozwiązano go infrastrukturą) do miejsc, w których znów pomogą ograniczyć liczbę wypadków, rannych i ofiar? A my poprzez CANARD wydamy niebawem setki milionów złotych z UE na wymianę istniejącej sieci i lekką jej rozbudowę…
Policja o “niedostosowaniu prędkości”
Z lekceważeniem ograniczeń prędkości przez kierowców mamy oczywiście potężny problem. Ale w naprawie tej sytuacji nie pomaga policja, która – jak udowodniła NIK – w swoim złym systemie do zbierania danych o wypadkach nadmiernie chętnie jako przyczynę wypadku podaje “niedostosowanie prędkości do warunków jazdy” – zaciemniając obraz tego, co się na polskich drogach dzieje.
Jakim zaufaniem i odbiorem społecznym będzie się cieszył więc poniedziałkowy referat rzecznika Komendanta Głównego Policji “„Stan bezpieczeństwa ruchu drogowego w kontekście niedostosowania prędkości do warunków ruchu”? Nie mam pojęcia. Jak rzetelnie odbierzemy pouczenia policji, która od lat nie jest w stanie zmienić sposobu zbierania danych na bardziej rzetelny ale mniej wygodny dla funkcjonariuszy?
Kampanie i rajdowiec
Na poniedziałkowej konferencji będą też elementy jak za poprzednich rządów w stylu “dodajmy tam jeszcze coś”. Czyli pojawi się prelekcja Barbary Król z Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego “„Edukacja, kampanie medialne i społeczne – zintegrowane działania prewencyjne dla BRD”. Nie wiem, o jakiej integracji powie przedstawicielka PBD, bo i za jej czasów w SKRBRD – tam pracowała – nikt w kraju działań edukacyjnych i kampanii nie integrował, ani nie działo się to potem. A myśleć o tym zaczęła dopiero obecna ekipa w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, choć na efekty przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.
Nie wiem też, dlaczego w Polsce wciąż uważa się, że rajdowcy ścigający się samochodami (jak pokazało życie, także po publicznych drogach), są autorytetami w sprawach bezpieczeństwa. Dlatego raczej w ramach PR-owskiej zagrywki na konferencji pojawi się też kierowca rajdowy Klaudia Podkalicja, która przedstawi “Fakty i mity na temat prędkości okiem kierowcy rajdowego”.
Jedynym jasnym punktem poniedziałkowego spotkania może być przemowa dyrektora Lotniczego Pogotowia Ratunkwego, który powie o skutkach medycznych nadmiernej prędkości podczas wypadków drogowych. Ale jeden ciekawy referat tej konferencji nie uratuje.
To wszystko jest tym bardziej przykre, że w Polsce naprawdę potrzeba działań, które przekonają kierowców, iż należy przestrzegać ograniczeń prędkości na drogach, bo wciąż jeszcze nadmiernie wielu jest przekonanych o tym, że oni to akurat potrafią “szybko i bezpiecznie”.
Po ośmiu latach udawanej polityki, skupianiu się na wydawaniu milionów na kampanie społeczne (które nie były nawet dobrze wycelowane) i próbach budowania własnego wizerunku i pozycji przez ówczesnych urzędników od BRD, była nadzieja na poprowadzenie rzetelnych działań poprawiających bezpieczeństwo Polaków na drogach. Dlatego wciąż mam nadzieję, że Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nie da się zapędzić w ślepą uliczkę. I że z tej drogi minister Andrzej Adamczyk szybko zawróci. Inaczej sam złapie się na fotoradar wizerunkowy. Taki fotoradar wprawdzie mandatu nie wystawi, ale mandatowi może zagrozić.
Łukasz Zboralski
