Rozmowy i opinie
Filip Grega: Eskortowanie ciężarnej 200 km/h to nie “bohaterski wyczyn” policji
Opublikowano
6 lat temu-
przez
luzNiebieskie “koguty” nie otaczają aurą nieśmiertelności. Policjanci decydując się na taką jazdę wzięli na siebie ogromną i niepotrzebną odpowiedzialność
Policjanci sami pochwalili się w Internecie kolejną akcją eskortowania rodzącej kobiety do szpitala. A dokładniej eskortowali samochód na autostradzie A4, w którym mąż wiózł rodzącą żonę. Na wideo z wnętrza radiowozu widać, że osiągano prędkość 200 km/h.
Nie wiem jakich słów użyć aby nikogo nie urazić bo… chcieli dobrze. Ale trzeba na sprawę spojrzeć obiektywnie. Wiadomo:
– rodzice – szczególnie ojciec – w ogromnych emocjach.
– policjanci – to nie lekarze, też w stresie o życie dziecka, wizerunek “służyć i chronić” oraz opinie społeczeństwa itd.
Ale:
Ciąża to nie jest stan zagrożenia życia. Poród to naturalny proces, który jeżeli przebiega w spokoju, to generalnie nie wymaga pomocy lekarza. Od tysięcy lat to wiemy. Skoro kobieta nie była w ostatnim czasie pod bezpośrednim nadzorem na oddziale położniczym to rozumiem, że ciąża przebiegała poprawnie, zatem i poród również. Czy nie wystarczyła normalna, spokojna jazda? A jeżeli już rodzice wystraszyli się jakiegoś faktu, to czy nie wystarczyło wezwać zespołu pogotowia ratunkowego?
Nie jestem lekarzem ani zawodowym ratownikiem, więc może jest coś, czego w tej sytuacji nie biorę pod uwagę, ale wiem coś innego: kierowanie pojazdem w stresie (a takim bez wątpienia jest prowadzenie przez ojca samochodu, w którym zaraz na świat może przyjść jego dziecko) jest niezwykle niebezpieczne. Sama jazda 140 km/h i więcej to już bardzo duże ryzyko. Ponad 180 km/h to ryzyko potężne, a 200 km/h na publicznej drodze to już skrajna głupota.
Sumując zatem: kierowanie pod wpływem ogromnego stresu z potężną prędkością otrzymujemy bombę o bardzo krótkim i dobrze palącym się lontem.
Nie ujmując funkcjonariuszom dobrych chęci muszę jednoznacznie stwierdzić, że wzięli na siebie ogromną i niepotrzebną odpowiedzialność za życie i zdrowie rodziny, którą pilotowali.
Niebieskie “koguty” nie otaczają aurą nieśmiertelności. Policjanci decydując się na taką jazdę nie znali ani stanu technicznego pilotowanego pojazdu ani co najważniejsze umiejętności i doświadczenia kierującego ojca. Przy takich prędkościach wystarczy choćby lekka kałuża, kamyk z pod kół uderzający w szybę, nagły podmuch wiatru i 100 innych niespodziewanych rzeczy, aby kierowca, który nie ćwiczy regularnie techniki jazdy z takimi prędkościami, wystraszył się, popełnił błąd czy zwyczajnie miał defekt opony – wówczas doszłoby do tragedii.
Z całym szacunkiem do ciężkiej pracy Policji, publikacja takich “bohaterskich wyczynów” funkcjonariuszy może odbić się na innych, temu podobnych sytuacjach, mobilizować do kolejnych heroicznych działań, bo nie jest niczym nietypowym ani złym, że jako ludzie lubimy być publicznie doceniani, tylko następnym razem ktoś z funkcjonariuszy albo cywili może mieć mniej szczęścia.
Poddaję tą krótką opinię pod rozwagę Policji, Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Krajowej Radzie BRD.
Filip Grega
Autor jest instruktorem nauki jazdy oraz techniki jazdy, prezesem Fundacji OSK Odpowiedzialne Szkoły Jazdy