Prawo
Czy pieszy zabity na Sokratesa był trochę sam winny? Sąd Najwyższy odpowiedział

Opublikowano
4 tygodnie temu-
przez
luzPrzed Sądem Najwyższym zakończyła się ostatecznie sprawa kierowcy, który zabił pieszego na ulicy Sokratesa w Warszawie. Prokuratura uważała, że nie można było przypisać ofierze części winy dlatego, iż samochód sprawcy był jaskrawy i głośno ryczał silnik. Sąd Najwyższy uznał, że jednak można

Ten wypadek poruszył całą Polskę i doprowadził w efekcie do zmiany prawa, dzięki której kierowcy w Polsce muszą ustąpić pieszemu nie tylko, gdy już postawi stopę na pasach, ale też gdy dopiero zamierza to zrobić. Po tym wypadku zdecydowanie podwyższono też mandaty i punkty karne dla łamiących prawo drogowe, co zaowocowało zmniejszeniem liczby Polaków ginących w wypadkach aż o tysiąc rocznie.
W 2019 r. Krystian O. jechał tam przez osiedlową ulicę swoim pomarańczowym BMW 330CI. Jego auto, jak się potem okazało, miało wiele modyfikacji i nie powinno przejść pozytywnie nawet przeglądu technicznego. Odłączony był czujnik ABS. Tylne zawieszenie było przerobione i krawędzie opon z tego powodu były starte. Auto miało rozwiercone gniazda amortyzatorów, które zmieniały kąt nachylenia przednich kół, miało też adapter powodujący blokadę kół przednich przy ich maksymalnym skręceniu. Łączniki stabilizatora były ucięte.
Takim samochodem Krystian O. według opinii sądowego biegłego jechał warszawską ulicą ok. 136 km/h. Dopuszczalna prędkość wynosiła 50 km/h. W tym czasie przez przejście dla pieszych szła trzyosobowa rodzina. Pierwszy ojciec Adam G., a za nim żona z dzieckiem w wózku. Przechodzili ze strony prawej na lewą – patrząc od strony nadjeżdżających pojazdów. Na pasie bliżej nich kierowca renault zatrzymał się, by ustąpić im pierwszeństwa.
Krystian O. wjechał. w Adama G. Zabił go na miejscu.
Sąd obniżył karę znajdując część winy w ofierze
Sąd pierwszej instancji skazał za. ten. wypadek Krystiana O. na 7 lat i 10 miesięcy więzienia (maksymalnie w Polsce za wypadek drogowy można skazać na 8 lat więzienia).
Sąd Apelacyjny w Warszawie obniżył jednak karę dla kierowcy o 4 miesiące – do 7 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. W kuriozalny sposób sąd doszukiwał się winy w pieszym – uznając ostatecznie, że zabity na środku “zebry” Adam G. w niewielkim stopniu przyczynił się do wypadku. W uzasadnieniu wyroku sędzia przyjął tezy obrońców Krystiana O. i uznał, że pieszy powinien nad dachem przepuszczającego go innego auta zauważyć BMW mknące 136 km/h, bo miało jaskrawy kolor. Przyjął też, że pieszy powinien wcześniej zdać sobie sprawę z niebezpieczeństwa – i zatrzymać się albo wrócić na chodnik – bo jeden ze świadków opowiadał, iż słychać było ryk silnika pędzącego auta [CZYTAJ O SZCZEGÓŁACH UZASADNIENIA]
Wówczas pełnomocnik rodziny ofiary poprosił Prokuratora Generalnego o złożenie skargi nadzwyczajnej na ten wyrok. I taka skarga została złożona. – Dla mnie to jest absurdalne, kiedy sąd stara się zrzucić winę na ofiarę. Nie można winić osób, które w sposób zgodny z prawem poruszają się na drogach, przechodzą przez jezdnie w dozwolonym miejscu i ktoś ich rozjeżdża. To jest absolutnie skandaliczne uzasadnienie, nie zgadzam się z nim. Kasacja od tego wyroku jest jak najbardziej uzasadniona – mówił ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Sąd Najwyższy uważa, że piesi muszą słyszeć ryk silnika i uciekać z przejść
Sąd Najwyższy rozpatrzył już tę sprawę. Nie zmienił wyroku wobec Krystiana O.
– Sąd apelacyjny bardzo skrupulatnie rozważył, także kwestionowany przez autora kasacji aspekt sprawy, czyli przyczynienia się pokrzywdzonego – uzasadniał decyzję sędzia sprawozdawca Igor Zgoliński, cytowany przez TVN24. – Wnikliwie uzasadnił te okoliczności, dlaczego tak postąpił – dodał. I objaśniał: – Zestawienie monitoringu z zeznaniami świadka dowiodło go do takiego ustalenia. Sąd odwoławczy, w ocenie Sądu Najwyższego, był do tego ustalenia w pełni uprawniony. Świadek zeznał, że przeraziła go pewność z jaką wkracza pokrzywdzony na jezdnię, a słyszał hałas. Wnioski jakie sąd wyciągnął, były uprawnione.
Orzeczenie Sądu Najwyższego zamyka tę sprawę.
Łukasz Zboralski