Społeczeństwo
Czy policja powinna sprawdzać na drodze wzrok kierowców?
Opublikowano
4 lata temu-
przez
luzW Wielkiej Brytanii policja może nie tylko sprawdzić na drodze wzrok kierowcy, ale też zakazać mu dalszej jazdy i wnioskować o czasowe zwieszenie uprawnień. W Polsce, choć wielu kierowców nie widzi dobrze, system jest dziurawy. Czy nie powinniśmy go zmienić zanim – tak jak w UK – dojdzie do głośnego wypadku?
Czy kierowca, który słabo widzi może w Polsce mieć prawo jazdy i poruszać się po drodze bez okularów? Teoretycznie nie. Jednak podczas egzaminu praktycznego nikt nie sprawdza wzroku. Przyjęliśmy, że to ma badać wcześniej lekarz. Jak w praktyce wygląda wydawanie orzeczeń lekarskich w tej sprawie też wiemy. Tajemnicą poliszynela jest to, że czasem są bardzo, bardzo pobieżne.
Gdy ktoś ma wadę wzroku, dostaje czasowe prawo jazdy. I wówczas co jakiś czas musi jednak przejść kontrolę. Ale ci, którzy zdając egzamin mieli dobry wzrok, potem nigdy już nie są sprawdzani. Choć przecież z czasem wzrok ich może osłabnąć, a zdecydowanie często dzieje się tak, gdy wchodzą w wiek podeszły. Tych kierowców nikt już nie sprawdza. Nikt nie wie, co i jak widzą. Nawet po wypadkach czy kolizjach – choć prawo daje taką możliwość – decyzja o skierowaniu ich na badanie lekarskie przez starostę zależy od tego, czy policjant w notatce dostrzeże, iż stan zdrowia może wskazywać na problem z prowadzeniem pojazdu. Policjant zobaczy to zapewne u kogoś, kto np. ma problemy z koordynacją. Ale czy odnotuje, że ktoś może mieć za słaby wzrok?
Co widzą, gdy jadą?
Czy w ogóle warto nam zajmować się tym problemem? Ubiegłoroczny raport “O wzroku kierowców” (z badania zamówionego przez Vision Express) może być pewną wskazówką. Wynika z niego, że 44 proc. badanych kierowców w Polsce ma wadę wzroku. Z kolei aż 24 proc. kierowców ze stwierdzoną wadą wzroku nie stosuje korekcji optycznej. Dodajmy, że co blisko co czwarty (24 proc.) kierowca bada swój wzrok rzadziej niż raz na trzy lata.
Z tych, którzy byli badani po wypadkach lub kolizjach, wiemy niezbyt wiele – a pamiętajmy, że to i tak wyselekcjonowana przez policjantów grupa. Jest m.in. materiał zebrany w latach 1995–1998 w Centrum Naukowym Medycyny Kolejowej w Warszawie. To badania kierowców powodujących wypadki na terenie województwa wówczas warszawskiego, których kierowali na kontrole funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji w Warszawie. Było to 1601 kierowców.
Z tamtych badań wynikało, że 29,5 proc. kierowców miała wady refrakcji – 11,5 proc. miała nadwzroczność, a 18 proc. krótkowzroczność. Nieprawidłowości w zakresie widzenia zmierzchowego odnotowano 12 proc.
Jak to robią Brytyjczycy – czyli “Prawo Cassie”
W Wielkiej Brytanii dostrzeżono ten problem dekadę temu. Policja mogła sprawdzić wzrok kierowcy, ale nie mogła zabronić mu dalszej jazdy czy zatrzymać uprawnień.
Doszło wówczas – dokładnie w 2011 r. – do głośnego wypadku w miejscowości Colchester, w którym 87-letni kierowca wjechał na chodnik i zabił 16-letnią Cassie McCord. Wyszło na jaw, że starszy pan był wcześniej dwukrotnie kontrolowany przez policję i funkcjonariusze stwierdzili, że ma kłopoty ze wzrokiem. W Wielkiej Brytanii jest na to prosty test – kierowcy każe się odczytać tablicę rejestracyjną z odległości 20 m. Mimo próśb funkcjonariuszy, 87-latek jeździł dalej. Aż doprowadził do zabicia nastolatki.
Wówczas Brytyjczycy zaczęli domagać się zmiany. Wiele zrobiła matka zabitej dziewczyny Jackie Rason. W 2012 r. wniesiono petycję w sprawie zmiany prawa i pozwolenia funkcjonariuszom na uniemożliwienie jazdy tym, którzy obleją test na wzrok podczas kontroli na drodze i na wniesienie o czasowe zawieszenie im uprawnień. Prawo zmieniono i funkcjonariusze dostali takie narzędzie do rąk w 2013 r.
W niecałe dwa lata policja w Wielkiej Brytanii skorzystała z procedury wniesienia do DVLA (rządowa Agencja Rejestracji Kierowców i Pojazdów) o zawieszenie uprawnień kierowcy w związku z oblaniem drogowego testu wzroku 631 razy. Ostatecznie licencje cofnięto zdecydowanej większości wytypowanych przez policjantów, bo aż 609 kierowcom.
Kierowca, który w Wielkiej Brytanii nie informuje DVLA, że cierpi na dolegliwości, które mają wpływ na prowadzenie pojazdów, może zostać ukarany grzywną w kwocie do tysiąca funtów. Jeśli jego dolegliwość mogła mieć wpływ na spowodowanie wypadku, może za to zatajenie odpowiadać karnie.
Czy polscy kierowcy mogą być poproszeni o odczytanie tablic?
W Wielkiej Brytanii prosty drogowy test – odczytanie tablicy rejestracyjnej, nie budzi emocji. W Polsce zapewne powstałyby strony typu “Anuluj odebranie prawa jazdy za wzrok” oraz profile “Prawo kierowcy do samodzielnego badania wzroku”. Publicyści mnożyliby wątpliwości na temat tego, czy policjant jest w stanie odmierzyć dokładnie 20 m i jakich atestowanych przyrządów powinien użyć. W “obronę” prawa do niedowidzenia zaangażowałby się pewnie jeszcze Parlamentarny Zespół ds. Obrony Kierowców.
Tymczasem polskie społeczeństwo się starzeje. Na drogach przybywa ludzi, którzy mogą mieć kłopot ze wzrokiem. Powinniśmy czekać do głośnego wypadku jak w Wielkiej Brytanii, po którym premier zapowie w expose wielkie zmiany? Czy może jednak powinniśmy sami skorzystać z dobrych, prostych rozwiązań? Choć jeden raz?
Chodzi tu przecież o troskę, a nie restrykcje. Wielu ludzi nie bada wzroku, nie zdaje sobie sprawy z tego, na ile ich kłopoty mogą powodować problem na drodze. Prosty test pozwoliłby im np. udać się do lekarza, otrzymać diagnozę i w okularach już odzyskać swoje prawo jazdy.
Łukasz Zboralski