Społeczeństwo
Alkomat w samochodzie – słaba propozycja rządu
Po serii wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców, rząd chce zaostrzenia kar i obowiązkowych alkomatów w każdym samochodzie

Opublikowano
11 lat temu-
przez
luzPo serii wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców, rząd chce zaostrzenia kar i obowiązkowych alkomatów w każdym samochodzie

Rządowe rekomendacje dotyczące pijanych kierowców przedstawił na konferencji premier Donald Tusk. Fot. M. Smiarowski/KPRM
Co nagle to po diable – tak można podsumować rządowe propozycje zmian dotyczące pijanych kierowców. Chwilowa medialna histeria po wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym pijany i naćpany kierowca zabił 6 osób, wywarła wielki nacisk na rząd. Politycy w szybkim tempie zaproponowali więc wymyślone przez krótki czas zmiany, które mają sytuację poprawić. Na konferencji zaprezentował je premier Donald Tusk. – Musimy tak zmienić prawo, aby uzyskać efekt prewencyjny, aby jak najmniej ludzi pijąc decydowało się siadać za kółkiem – argumentował. Czy to się może udać?
Po co pijakowi alkomat?
Najbardziej kontrowersyjna rządowa rekomendacja to: alkomat w samochodzie każdego kierowcy. Zdaniem premiera ma to pomóc tym kierowcom, którzy po wieczornej imprezie rano mają jeszcze promile w wydychanym powietrzu. Tyle, że przyłapani na kacu stanowią małe zagrożenie na drogach. To raczej łatwe ofiary do pompowania policyjnych statystyk (równie łatwe jak wiejscy rowerzyści). Z psychologicznego punktu widzenia alkomat w aucie przyda się tym, którzy są ostrożni. Więc i tak albo nie jeżdżą pijani, albo zdarza im się mieć coś w organizmie z imprezy poprzedniego dnia. Nawaleni jak traktor nie muszą dmuchać, żeby wiedzieć, że nie mogą jechać. Alkomat im na nic.
Biorąc pod uwagę polską zaradność nie wiadomo, czy zadziałałby nawet szwedzki wariant z alkomatami. Tam przyłapani na gazie kierowcy mogą zamiast odebrania prawa jazdy na 12 miesięcy, zainstalować sobie w samochodzie alkomat wstrzymujący pracę silnika. Bo bo co za problem, żeby dmuchnął kolega, albo trzeźwa dziewczyna? (pijany kierowca, który miał wypadek w Kamieniu Pomorskim podróżował z trzeźwą partnerką).
Nawiązki i publikacje wizerunku
Reszta rządowych rekomendacji to w zasadzie rozwinięcie dzisiejszego systemu penalizacji pijanych kierowców. Zgodnie z nowymi propozycjami przyłapanemu po raz pierwszy będzie można odebrać prawo jazdy na 3 do 15 lat. Druga w życiu wpadka oznaczać będzie utratę prawa jazdy na czas od 5 do 15 lat. Nowością dla przyłapanych będzie obowiązek zapłaty nawiązki nawet do 100 tys. zł (to maksymalna kwota). Złapany po raz pierwszy pijany kierowca zapłaci minimalnie 5 tys. zł, złapany po raz drugi – minimalnie 10 tys. zł. Wiadomo, że czasem jeździć będą i ci, którym prawo jazdy odebrano. Tak dzieje się i dziś. Dlatego rząd proponuje, by jazda bez uprawnień nie była już tylko wykroczeniem ale przestępstwem.
Szkoda, że w tym przypadku rząd nie poszedł w stronę rozwiązań niemieckich. Tam odzyskanie prawa jazdy wiąże się z obowiązkowym zdaniem niełatwych testów psychologicznych. Dlaczego jako społeczeństwo mamy tylko ufać w to, że jeżdżący po pijanemu będzie miał silniejszą wolę, skoro psychologia może pomóc to sprawdzić?
Propozycja publikacji danych osoby skazanej za jazdę po pijanemu dopięta jest do rządowych rekomendacji jakby z braku innych pomysłów. Taka możliwość istnieje od kilku lat. I sądy z niej korzystają. Rząd nie zaproponował przecież obowiązkowej publikacji takich danych.
luz