Infrastruktura
Polski przedsiębiorca opracował sygnalizator dla pieszych. Przyjmie się?
Opublikowano
1 rok temu-
przez
luzObrotowy znak, sygnalizujący, że pieszy wchodzi na przejście. Nie potrzebuje zasilania, łatwo go uruchomić, pieszy może go użyć jak chce być bardziej widoczny dla kierowcy. Taki sygnalizator opracował polski konstruktor i wynalazca. Czy sygnalizator ma szansę pojawić się na drogach?
Rafał Skrzetuski, przedsiębiorca z Niemodlina, kilka lat temu był świadkiem niebezpiecznej sytuacji na przejściu dla pieszych. – Nieuważny kierowca nie zatrzymał się przed przejściem w trakcie gdy inny pojazd przepuszczał dziecko wracające ze szkoły do domu – opowiada Skrzetuski brd24.pl – Do tragedii brakowało ułamka sekundy.
To wtedy zaczął myśleć o tym, jak można poprawić bezpieczeństwo pieszych na pasach. Przez kilka lat analizował wszystkie systemy, które są dziś dostępne na świecie. I doszedł do wniosku, że nikt nie wpadł na tak prosty pomysł, jak on – opracować dodatkowy sygnalizator, który pieszy mógłby uruchamiać, chcąc dać kierowcom znak, że wkracza na pasy.
– Szukałem rozwiązania taniego i niezawodnego. Chciałem jednocześnie zabezpieczyć ludzi, jak i zrobić urządzenie, które będę mógł sprzedawać. Uważam, że to się udało – mówi Rafał Skrzetuski.
Jego sygnalizator to słup, na którym umieszczone są dwie pionowe osłony. Pomiędzy nimi znajduje się odblaskowe ramię. Pieszy może je uruchomić – wówczas ramię wiruje, dając kierowcom znak, że na pewno człowiek wkracza na pasy. – To jest banalnie prosty napęd grawitacyjny, porównałbym go do mechanizmów, które dawniej stosowano w zegarach. Reszta – obudowa, korpus, to elementy od dawna stosowane na drogach np. w znakach drogowych – opowiada Skrzetuski.
Sygnalizator jego autorstwa kręci się przez pewien czas po uruchomieniu i napęd sam wraca do pozycji wyjściowej. Czas ten można regulować. Konstruktor zapewnia, że może on sięgać 20 sekund, co jest odpowiednio długim czasem nawet przy dłuższych przejściach dla pieszych.
– W całym pomyśle chodzi o to, że pieszy ma coś dodatkowego. Jeśli chce może przejść normalnie, jak do tej pory. Jeśli jednak będzie chciał dać dodatkowy znak, to wystarczy, że pociągnie za dźwignię i uruchomi obrotowy sygnalizator. Widząc taki znak kierowca puści nogę z gazu – przekonuje Skrzetuski. – Może nie wszyscy by to uruchamiali, ale gdyby chociaż połowa z tych osób, które zostały potrącone na przejściach, włączyłaby taki sygnalizator, to do tych dramatów by nie doszło? Czy nie warto się przekonać?
Rafał Skrzetuski swoją konstrukcję opatentował. – Zgłoszenie w urzędzie patentowym zostało przyjęte – ujawnia. – To dla mnie nie koniec. Będę chciał mieć też patent na to urządzenie w dziewięciu krajach Europy, ale i poza nią – w USA, Kanadzie, Australii i Chinach – ujawnia plany.
Pod koniec maja jego firma po raz pierwszy pokazała urządzenie na Międzynarodowych Targach Wynalazków i Innowacji INTARG 2023 w Katowicach – w konkursowej kategorii „Bezpieczeństwo i Ochrona”. Sygnalizator zdobył tam srebrny medal.
Urządzenie pokazywano też podczas pierwszych testów terenowych. Według przedstawicieli firmy zainteresowanie sygnalizatorem było duże. Opolska Wojewódzka Rada BRD i Komenda Wojewódzkiej Policji w Opolu zaprosiły przedstawicieli firmy z sygnalizatorem na piknik rodzinny „Z nami bezpiecznie”.
To, czy uda się przebadać urządzenie w realnym ruchu, pozostaje zagadką. Nowy sygnalizator musiałby zostać umocowany w przepisach resortu infrastruktury, a to w Polsce zawsze jest dla przedsiębiorców najtrudniejsza bariera – do dziś np. nie ma szans na stosowanie nad Wisłą skandynawskich progów zwalniających, które nie są wybrzuszeniem na asfalcie, a metalową płyta zapadającą się na milimetry tylko przed autami kierowców, którzy przekraczają prędkość (tego rodzaju próg zwalniający działa np. na moście łączącym Danię i Szwecję).
Łukasz Zboralski