Prawo
Co najmniej dwa lata więzienia dla pijanego sprawcy wypadku
Ministerstwo Sprawiedliwości skierowało do konsultacji projekt zmian w prawie. Wprowadzi on minimalną karę dwóch lat więzienia dla pijanego sprawcy wypadku, a ucieczka przed policją stanie się przestępstwem. Co jeszcze się zmieni?

Opublikowano
9 lat temu-
przez
luzMinisterstwo Sprawiedliwości skierowało do konsultacji projekt zmian w prawie. Wprowadzi on minimalną karę dwóch lat więzienia dla pijanego sprawcy wypadku, a ucieczka przed policją stanie się przestępstwem. Co jeszcze się zmieni?
Po raz kolejny politycy wzięli na tapetę „pijanych kierowców” – ta sprawa wraca ciągle i przy różnych okazjach. Bo łatwo ją wyolbrzymić i dość łatwo PR-owsko pokazać, że się z takimi kierowcami „walczy”. Politycy w tej sprawie aktywują się zwłaszcza wówczas, gdy media nagłośnią jakiś spektakularny wypadek. Tak było przecież po wypadku w Kamieniu Pomorskim, po którym ówczesny premier Donald Tusk proponował m.in. takie niedorzeczności jak „alkomat w każdym samochodzie”. Tak stało się i po niedawnych wypadkach, po których Zbigniew Ziobro postanowił odegrać rolę drogowego szeryfa.
Choć i rząd PO i PiS działa w tej sprawie impulsywnie i bez zamiaru prowadzenia rzetelnej, całościowej polityki, w propozycjach ministra Ziobry więcej jest rozsądku – bo nie dotyczą one magicznego podwyższania kar, ale poprawić mają egzekucję prawa w tym zakresie. A to w sprawie pijanych kierowców kuleje w Polsce najbardziej.
Co kulało?
Do tej pory – jak wskazywali eksperci – największym problemem związanym z „pijanymi kierowcami” jest brak spójnej polityki państwa w tym zakresie.
Drugim problemem jest to, że w danych Ministerstwa Sprawiedliwości brak jest informacji o tym, jak dotychczasowe sankcje dla takich kierowców wykorzystywano w praktyce.
Z dostępnych danych wynika też trzeci problem – choć politycy w ostatnich latach stale skłonni byli do podnoszenia sankcji za samą jazdę pod wpływem alkoholu, to wymiar sprawiedliwości fatalnie egzekwował istniejące prawo. Wytknęli to naukowcy Instytutu Transportu Samochodowego w raporcie z 2014 r. Przykłady? Gdy kierowców przyłapanych na jeździe w stanie nietrzeźwości (0,5 promila) można było skazywać na areszt od miesiąca do 3 lat, to w 90 proc. spraw sądy orzekały kary nie wyższe niż rok. Ale w praktyce prawie wszyscy pozostawali bezkarni, bo 98 proc. kar pozbawienia wolności było warunkowo zawieszanych.
Faktem jest też – co często podnoszą organizacje pomagające ofiarom wypadków – że nierzadko tacy kierowcy karani przez sądy nie byli nawet pozbawiani uprawnień do kierowania pojazdami!
Co się zmieni projekt Ziobry?
Jak na te wszystkie problemy odpowiada projekt resortu sprawiedliwości?
Po pierwsze projekt Ziobry podniesie dolną granicę kary pozbawienia wolności – do 2 lat – dla sprawców wypadków spowodowanych w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, w których ktoś poniósł śmierć lub został ciężko ranny.
Biorąc pod uwagę przytaczane przez resort statystyki – surowsza kara spotka prawie 24-20 proc. karanych za taki czyn kierowców. To dużo. W ubiegłym roku spośród 112 sprawców takich wypadków 22 zostało skazanych na karę pozbawienia wolności od miesiąca do 2 lat. Z tego więcej niż połowa (12) otrzymało karę w zawieszeniu. Na 2 lata skazanych zostało 23 kierowców (11 w zawieszeniu), a na kary od 2 do 5 lat skazano 45 kierowców (3 z zawieszeniem).
Dyskusyjnym może być za to punkt nowelizacji, która wydłuży okres karalności za wykroczenia na drodze do 2 lat. Z danych resortu wynika, że w ciągu ostatnich trzech lat rosła liczba przedawnień w sprawach wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. W 2013 r. przedawniło się 520 spraw (z 267921), w 2014 – 928 (z 324445), a w 2015 – 1039 (z 340730).
Czy wydłużanie okresu przedawnień to dobra droga do naprawy niewydolnego wymiaru sprawiedliwości w Polsce? Można to odbierać jedynie jako działanie chwilowe i doraźne.
Inne punkty projektu ministerstwa dotyczą „pijanych kierowców” nie wprost – tak jest m.in. z propozycją podniesienia górnej granicy kary do 5 lat pozbawienia wolności dla tych, którzy złamią sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
Z danych, które w uzasadnieniu projektu przedstawia ministerstwo, widać, że będzie to jedynie zmiana propagandowa. W takich sprawach od 2013 r. kierowcy karani byli głównie krótkimi karami pozbawienia wolności i prawie wszystkim kary tę sąd wymierzał w zawieszeniu. W 2013 r. spośród 15202 kierowców karami w przedziale 2-3 lat pozbawienia wolności ukarano trzy osoby, w kolejnych dwóch latach takie wyroki usłyszeli pojedynczy skazani. Podobnie wyglądało to przy skazywaniu na 3 lata pozbawienia wolności. W 2013 r. skazano na taką karę 3 osoby (wszystkie w zawieszeniu), w 2014 – 4 (2 w zawieszeniu), a w 2015 r. nikogo nie skazano na taki wymiar kary.
Wygląda więc na to, że resort – podnosząc poprzeczkę maksymalnej kary – wierzy w to, że legislacja w magiczny sposób zadziała na polskich sędziów.
Realnie niskie kary za prowadzenie pojazdów mimo orzeczenia zakazu, czego raczej nie zmieni podniesienie maksymalnej kary, nie pozwoli zadziałać kolejnej zmianie przygotowanej przez ministerstwo. Projekt zakłada bowiem – i dobrze – obligatoryjne orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów wobec ludzi, którzy mimo odebrania uprawnień kierowali pojazdami. Cóż bowiem po takiej sankcji, skoro prowadząc pojazd mimo tego zakazu naraża się głównie na wyrok w zawieszeniu i to jeszcze przecież dopiero wówczas, gdy wpadnie się podczas policyjnej kontroli?
Zdecydowanie dobrym pomysłem będzie zmiana dotycząca kierowców, którzy nie zatrzymują się do policyjnej kontroli. Projekt ministerstwa proponuje taki czyn uznać za przestępstwo. Będzie ono karane obligatoryjnym orzeczeniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych oraz zagrożone dodatkowo karą pozbawienia wolności do lat 5.
Ze statystyk policyjnych wynika, że takich przypadków policja odnotowuje coraz więcej. Świadczy o tym rosnąca liczba postępowań po wnioskach policji z art. 92 Kodeksu wykroczeń. W 2013 r. wszczęto ich – 17377, w 2014 – 19709, a w 2015 – 23320.
Łukasz Zboralski