Społeczeństwo
Skandal w Sosnowcu. Prokuratura i policja kryją sprawczynię potrącenia pieszego?
Opublikowano
10 miesięcy temu-
przez
luzPolicja z Sosnowca ukarała mandatem pieszego, który został uderzony na pasach. Po tekście brd24.pl i ujawnieniu filmu ze zdarzenia, z mandatu się wycofano i postępowanie powypadkowe prowadzono pod nadzorem prokuratury. Ta jednak mimo nagrania, na którym widać, że pieszy miał zielone światło, sprawę umorzyła. Czy ktoś za wszelką cenę próbuje ocalić od kary kierującą pojazdem?
Do tego wypadku doszło 18 lutego na ulicy Sienkiewicza w Sosnowcu. Małgorzata K. kierująca toyotą yaris skręcała z ulicy Warszawskiej w ulicę Sienkiewicza i wjechała w mężczyznę, który wszedł tam na przejście dla pieszych. Inny kierowca, który był świadkiem zdarzenia, zawiadomił służby. Policja dotarła na miejsce jako ostatnia. Zignorowała informację od świadka, że dysponuje zapisem wypadku w samochodowym rejestratorze.
Sosnowieccy mundurowi sprawę załatwili jako kolizję. Choć poszkodowany pieszy doznał obrażeń zdrowia skutkujących rozstrojem zdrowia na dłużej niż siedem dni (złamanie obojczyka) i zgodnie z prawem należało rozpatrzeć przestępstwo spowodowania wypadku drogowego. Funkcjonariusze szybko orzekli, że pieszy wchodzący na przejście sam sobie był winny, bo wchodził na czerwonym świetle. Jak to ustalili? Wysłuchali pieszego oraz “naocznego świadka”. Tak się jednak składało, że obwiniony pieszy nie za bardzo mógł opowiedzieć, co się stało, bo miał w wydychanym powietrzu ponad promil alkoholu. Jednak pieszy zeznał – co przyznali potem na piśmie sami policjanci – że miał zielone światło, wszedł na pasy i po dwóch, trzech krokach został uderzony przez samochód.
Mimo tego ranny człowiek został przez policję z Sosnowca uznany winnym. To już zakrawało na skandal, bowiem następnego dnia po wypadku na komendzie pojawił się świadek i wręczył policji nagranie tego zdarzenia. Znów zignorowano film. Policja go nie chciała.
Wówczas portal brd24.pl dotarł do tego nagrania. Widać na nim wyraźnie – że gdy Małgorzata K. wjechała w pieszego, dla pieszych nadawany był na przejściu sygnał zielony. Zmienił się na czerwony dopiero kilka sekund po wypadku.
Po naszej publikacji z mandatu dla pieszego policja się wycofała. I nagle zaproponowała świadkowi dostarczenie nagrania na sosnowiecką komendę. Poprowadzono śledztwo w sprawie wypadku drogowego, w którym podejrzaną była już kierująca osobową toyotą.
Sprawa kończy się jednak jeszcze większym skandalem niż się zaczęła. Policja bowiem… umorzyła podstępowanie, a prokuratura uznała, że takie załatwienie sprawy wypadku jest właściwe. Małgorzata K. nie została uznana za winną spowodowania wypadu. Uzasadnienie tej decyzji jest szokujące.
Policjanci twierdzą, że nic nie widzą na nagraniu wypadku…
27 lipca Komenda Miejska Policji w Sosnowcu wydała postanowienie o umorzeniu postępowania prowadzonego wobec podejrzanej Małgorzaty K., które było objęte nadzorem Prokuratury Rejonowej Sosnowiec Południe w Sosnowcu. Jako powód wpisano “brak znamion czynu zabronionego”. Pod decyzją podpisał się sierż. szt. Dawid Ratajczak, a zatwierdził ją prokurator rejonowy Marcin Stolpa.
Uzasadnienie tej decyzji jest wstrząsające. Bo policja obejrzała film świadka wypadku, na którym wszystko wyraźnie widać. Uznała jednak, że nic nie widać…
“Dokonano oględzin monitoringu, na którym widoczna była migająca pomarańczowa lampa. Przed kierowcą, który rejestrował sytuację poruszały się dwa samochody. Pierwszy koloru czerwonego, który wjechał na przejście, po czym gwałtownie zahamował. Brak możliwości stwierdzenia dlaczego z uwagi na jakość nagrania oraz panujące warunki atmosferyczne, takie jak: pora nocna, mokra jezdnia”.
Trudno uznać takie zdanie policji za coś innego niż manipulację dowodami przestępstwa. Film, na którym nagrano moment wypadku nie jest do tego stopnia nieczytelny. Oto, co można na nim zobaczyć sekunda po sekundzie:
Czas: 18:24:58
Wyraźnie widoczna sylwetka pieszego, który doszedł do początku przejścia. Widoczne też zapalone, dolne, zielone światło sygnalizatora na przejściu
Czas: 18:43:59
Wyraźnie widoczna sylwetka pieszego na tle białego pojazdu w oddali – widać, że pieszy wszedł już na przejścia dla pieszych. Nadal widoczny zielony sygnał sygnalizatora dla pieszych
Czas: 18:44:00
Kierująca czerwoną toyotą yaris dopiero po uderzeniu pieszego naciska hamulec – zapalają się światła stopu w samochodzie. Nadal widoczny jest zielony, dolny sygnał sygnalizatora dla pieszych
Czas: 18:44:00
Kierująca czerwoną toyotą yaris dopiero po uderzeniu pieszego naciska hamulec – zapalają się światła stopu w samochodzie. Nadal widoczny jest zielony, dolny sygnał sygnalizatora dla pieszyych
Godzina: 18:44:06
Upłynęło sześć sekund od momentu, gdy kierująca wjechała w pieszego na pasach. Kierowca z rejestratorem dojechał do przejścia tak, że ponownie widać sygnalizator światła dla pieszych. Światło zielone jeszcze pulsuje na sygnalizatorze. Jeszcze wówczas pieszy miał prawo przebywać na przejściu
Godzina: 18:44:07
Dopiero w tej sekundzie po raz pierwszy na sygnalizatorze zapala się czerwone światło zabraniające pieszym wejścia za sygnalizator. To siedem sekund po tym, jak doszło do wypadku
Bezdyskusyjnie widać więc na nagraniu – i to bez obróbki mogącej np. rozjaśnić obraz – że świadek wypadku zarejestrował pieszego jeszcze przed przejściem. Nagrane zostało też dokładnie, jak pieszy wchodzi na pasy, jak oświetlają go reflektory toyoty Małgorzaty K., jak kobieta wjeżdża w niego samochodem i jak po tym zaczyna hamować. Widać też bezsprzecznie, że światło dla pieszych zmieniło się na czerwone dopiero siedem sekund po zaistnieniu wypadku.
Policjanci nie mogli by więc wybronić Małgorzaty K., gdyby nie zignorowali tego dowodu pisząc, iż na nagraniu nie widzą, dlaczego kierująca toyotą hamuje. Otwartym pozostaje pytanie, dlaczego policjanci tak postąpili i dlaczego zatwierdził to prokurator rejonowy w Sosnowcu (pytania wysłaliśmy w tej sprawie do prokuratury, tekst uzupełnimy o odpowiedź śledczych).
…za to opierają decyzję na “symulacji sygnalizacji” nagranej przez podejrzaną
Policjanci zbywając w śledztwie najważniejszy dowód, oparli się na dowodach mniej istotnych. Przesłuchali w obecności adwokata Małgorzatę K. Ta utrzymywała, że pieszy ubrany na ciemno “wbiegł” na przejście “gdy na sygnalizatorze widniało światło czerwone”. Co zastanawiające, podejrzana wskazywała na ciemny ubiór człowieka, ale jednocześnie zauważyła takie szczegóły jak to, że pieszy trzymał w ręku szklaną butelkę z piwem, które się nie stłukło po potrąceniu.
Małgorzata K. oskarżyła też, że poszkodowany miał się po wypadku umówić z nią pod sklepem, gdzie miał żądać 20 tys. zł i grozić, że jeśli nie wpłaci mu takiej kwoty, sprawa zostanie opisana w artykule w prasie.
Podejrzana o spowodowanie wypadku kobieta pokazała policjantom nagranie z własnego smartfona, na którym sama zarejestrowała “symulację” sygnalizacji drogowej w tym miejscu. Z opisu nagrania w uzasadnieniu umorzenia wynika, że jest kuriozalne – widać na nim pulsujące pomarańczowe ostrzegawcze światło dla kierowców, a potem zwrócona kamerka na sygnalizator pokazuje na nim czerwone dla pieszych. To żaden dowód. Tak samo było na filmie z wypadku. Kierowców ostrzegało pulsujące światło – ale piesi w trakcie tego mieli światło zielone.
W sprawie powołano też biegłego z zakresu ruchu drogowego. Biegły inż. Radosław Romanek wysnuł na podstawie akt sprawy (to ważne, bo nie wiadomo, czy pokazano mu film z wypadku, że pieszy wszedł na czerwonym świetle i nie udzielił pierwszeństwa kierującej toyotą Małgorzacie K. “Brak jest podstaw, by zarzucić kierującej pojazdem marki Toyota naruszenie zasad ruchu drogowego mających wpływ na zaistnienie wypadku” – skonkludował biegły cytowany w umorzeniu postępowania.
Policjanci i prokuratura umorzyli na tej podstawie postępowanie. Co zaskakujące – tym razem nie chcieli już ukarać pieszego jako sprawcy wypadku, choć doszli znów do takich wniosków.
Łukasz Zboralski