Społeczeństwo
Posłowie kładą rękę na pieniądzach z gminnych fotoradarów
Wbrew wnioskom NIK posłowie przygotowują skok na wszystkie gminne fotoradary, nawet te stacjonarne. Efekt? Pieniądze z mandatów zasilą kasę państwa. Samorządowcy są oburzeni. I już zaczynają sięgać po inne urządzenia na drogach
Opublikowano
10 lat temu-
przez
luzWbrew wnioskom NIK posłowie przygotowują skok na wszystkie gminne fotoradary, nawet te stacjonarne. Efekt? Miliony z mandatów zasilą kasę państwa. Samorządowcy są oburzeni. I już zaczynają sięgać po inne urządzenia na drogach
Platforma Obywatelska pracuje nad ustawą, która ma uporządkować sprawę samorządowych fotoradarów. Ubiegłoroczny raport NIK wskazał, że są one często wykorzystywane przede wszystkim do łatania gminnych kas. Bezpieczeństwo zostaje w tle. Dotyczyło to fotoradarów mobilnych, które straże gminne i miejskie ukrywały w krzakach czy przenosiły w inne miejsca niż ustalone wcześniej z policją.
Dlatego inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli zalecili, by odebrać strażnikom prawo do używania mobilnych urządzeń. Sugerowali, by samorządy mogły korzystać tylko z fotoradarów stacjonarnych. Bo ich lokalizacje muszą ustalać z Inspekcją Transportu Drogowego.
300 mln zł rocznie z mandatów
Ale posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy przygotowali projekt zmian prawa w tej sprawie, poszli dużo dalej. Chcą odebrać gminom wszystkie fotoradary. Nawet te stacjonarne. Mają trafić w zarządzanie Centrum Nadzoru nad Ruchem Drogowym, które cały czas rozbudowuje sieć fotoradarów na drogach krajowych.
Dla gmin oznacza to problemy, również finansowe. Bo według ostrożnych szacunków w skali całego kraju samorządowe fotoradary rocznie generują mandaty za ponad 300 mln zł.
Samorządowcy – oględnie mówiąc – nie są tym pomysłem zachwyceni. Tak jak władze gminy Skoczów na Śląsku, które kilka miesięcy temu postawiły fotoradar w miejscowości Pogórze. Burmistrz Mirosław Sitko zaznacza bowiem, że nie chodziło o zarabianie pieniędzy. – Fotoradar stanął w bezpośrednim sąsiedztwie przejścia dla pieszych, przy szkole i przedszkolu – tłumaczy Sitko. I opowiada, że wcześniej w tym miejscu było na drodze niebezpiecznie, bo kierowcy często przekraczali dozwoloną prędkość. Zaznacza, że po instalacji fotoradaru liczba kierowców z “ciężką nogą” znacznie spadła.
Po taką argumentację może oczywiście sięgnąć każdy, również ci samorządowcy, którzy faktycznie uczynili z fotoradaru wygodne narzędzie dla podratowania budżetu. Tyle że Sitko ma w ręku poważny atut. – Lokalizacja naszego fotoradaru została uzgodniona z powiatową komendą policji i starostą, który jest zarządcą drogi – podkreśla i dodaje: – Jestem zdecydowanym przeciwnikiem polowania na kierowców.
Posłowie: trudno o prawo idealne dla wszystkich
Jeśli w życie wejdą zmiany proponowane przez posłów, to Skoczów swój fotoradar będzie musiał oddać w zarządzanie CANARD. Ale może się też okazać, że urządzenie zniknie w ogóle. Bo wiele gminnych fotoradarów może nie być kompatybilnymi z systemem państwowej służby. Według medialnych szacunków może to dotyczyć nawet 90 proc. urządzeń.
Ale posłowie Platformy Obywatelskiej bronią swojego projektu. – Przecież nikt nie mówi, że nowi zarządy fotoradarów pozostaną głusi na argumenty samorządów – mówi posłanka Bożenna Bukiewicz zasiadająca w sejmowej Komisji Infrastruktury. – Jestem przekonana, że będą korzystać z ich wiedzy i doświadczenia – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się poseł Arkadiusz Litwiński, członek nadzwyczajnej podkomisji, która zajmuje się rozpatrzeniem poselskiego projektu zmian w ustawie o ruchu drogowym. – Naszą główną intencją jest ukrócenie praktyki zarabiania na kierowcach – tłumaczy. – Dlatego jestem ostatnią osobą, która przejmowałaby się głosami sprzeciwu płynącymi z gmin, które z fotoradarów uczyniły maszynkę do zarabiania pieniędzy.
A co z innymi głosami? Litwiński odpowiada, że trudno stworzyć prawo, które byłoby idealne dla wszystkim. – Sam zresztą opowiadałbym się za tym, by większym gminom pozostawiać możliwość korzystania z fotoradarów – mówi. – Straż miejska jest tam bardziej rozbudowana, a jej funkcjonowanie z reguły lepsze – ocenia. Według posła ryzyko takich zjawisk, jak polowanie na kierowców w takich gminach wydaje się nieporównanie mniejsze. – Ale to tylko moje prywatne zdanie. Na razie nie przedstawiałem go jeszcze na forum podkomisji – podkreśla Litwiński.
Mieszane uczucia ekspertów i podzielone gminy
Jak zauważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, poselski projekt w sprawie fotoradarów może budzić wątpliwości. Choć sama korekta prawa wydają się mu sensowna. – Rzeczywiście są gminy, które mogą poczuć się pokrzywdzone – mówi prof. Gaca. – Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób można by temu zapobiec? W jaki sposób na przykład weryfikować poprawność wykorzystania fotoradaru? Trudno tutaj o idealne kryteria…
Samorządowcy w tej sprawie też nie mówią jednym głosem. – Nasza gmina nie posiada fotoradaru i jak długo pozostanę burmistrzem, nie będzie go miała – deklaruje Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina i członek zarządu Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego. – Każdego dnia przyjeżdża do nas na zakupy sporo Niemców. Gdyby powstał choćby cień podejrzenia, że zdzieramy pieniądze z kierowców, by wspomagać budżet, pojechaliby do innych nadgranicznych miejscowości. A to oznaczałoby dla nas straty – przekonuje. Możliwość korzystania z fotoradarów, jak twierdzi, powinna zostać strażom miejskim odebrana. – Niech skupią się na kwestiach porządkowych – zaznacza.
Burmistrz Skoczowa rzecz widzi inaczej. – Fotoradary: tak, ale tylko w porozumieniu z policją i starostą – przekonuje Mirosław Sitko. – Przykład naszej gminy dowodzi, że jest to możliwe. Takie rozwiązanie może przynosić naprawdę dobre efekty.
Stracą fotoradary, powieszą rejestratory?
Niektórzy samorządowcy już myślą o tym, jak w inny sposób zapewnić bezpieczeństwo i pieniądze, które do tej pory często wykorzystywali na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Część może wybrać nowe technologie, które nie budzą tyle kontrowersji. Jednym z rozwiązań są instalowane w wielu miejscach w kraju rejestratory przejazdów na czerwonym świetle.
Takie instalacje powstają ostatnio jak grzyby po deszczu. Zawisły już na skrzyżowaniach w Jeleniej Górze, Ostrołęce, Płocku, Czersku, Człuchowie, Siemianowicach Śląskich, Lublinie, Wrocławiu. A niebawem będą też w Poznaniu, Olsztynie i Koszalinie.
Rejestratory kupują też nawet małe gminy. Takie jak Gmina Kamienica Polska, która postanowiła rozwiązać w ten sposób problem ze skrzyżowaniem na drodze krajowej nr 1. Dochodziło tam do wielu wypadków, więc od lipca kamery wyłapują piratów przejeżdżających na czerwonym świetle. O skali problemu dobrze świadczą liczby – jeszcze do niedawna kamery na skrzyżowaniu w Kamienicy Polskiej rejestrowały blisko 200 wykroczeń dziennie.
– Rzeczywiście coraz więcej miast i gmin instaluje rejestratory przejazdów na czerwonym świetle, albo interesuje się tymi rozwiązaniami – potwierdza Karol Gajda z firmy Neurosoft, która buduje właśnie taki system na drogach krajowych. – Ale nie wiązałbym tego z chęcią pozyskiwania środków do budżetów. Z naszych doświadczeń wynika, że samorządowcy myślą o tym rozsądnie i sięgają po tego rodzaju rozwiązania przede wszystkim po to, by poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. Przejazdy na czerwonym świetle na skrzyżowaniach to jedne z najbardziej niebezpiecznych zachowań na drodze. Rejestratory pomagają więc ocalić życie i zdrowie wielu ludzi. Moim zdaniem właśnie dlatego coraz więcej takich urządzeń będzie pojawiało się na drogach gminnych, powiatowych czy wojewódzkich.
Łukasz Zalesiński, luz