Connect with us

Społeczeństwo

Posłowie kładą rękę na pieniądzach z gminnych fotoradarów

Wbrew wnioskom NIK posłowie przygotowują skok na wszystkie gminne fotoradary, nawet te stacjonarne. Efekt? Pieniądze z mandatów zasilą kasę państwa. Samorządowcy są oburzeni. I już zaczynają sięgać po inne urządzenia na drogach

Opublikowano

-

Wbrew wnioskom NIK posłowie przygotowują skok na wszystkie gminne fotoradary, nawet te stacjonarne. Efekt? Miliony z mandatów zasilą kasę państwa. Samorządowcy są oburzeni. I już zaczynają sięgać po inne urządzenia na drogach

Fotoradar

Według projektu posłów PO samorządy mają stracić nie tylko fotoradary mobilne, ale i stacjonarne. Fot. Cezary Piwowarski/CC-BY-3.0

Platforma Obywatelska pracuje nad ustawą, która ma uporządkować sprawę samorządowych fotoradarów. Ubiegłoroczny raport NIK wskazał, że są one często wykorzystywane przede wszystkim do łatania gminnych kas. Bezpieczeństwo zostaje w tle. Dotyczyło to fotoradarów mobilnych, które straże gminne i miejskie ukrywały w krzakach czy przenosiły w inne miejsca niż ustalone wcześniej z policją.
Dlatego inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli zalecili, by odebrać strażnikom prawo do używania mobilnych urządzeń. Sugerowali, by samorządy mogły korzystać tylko z fotoradarów stacjonarnych. Bo ich lokalizacje muszą ustalać z Inspekcją Transportu Drogowego.

300 mln zł rocznie z mandatów

Ale posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy przygotowali projekt zmian prawa w tej sprawie, poszli dużo dalej. Chcą odebrać gminom wszystkie fotoradary. Nawet te stacjonarne. Mają trafić w zarządzanie Centrum Nadzoru nad Ruchem Drogowym, które cały czas rozbudowuje sieć fotoradarów na drogach krajowych.
Dla gmin oznacza to problemy, również finansowe. Bo według ostrożnych szacunków w skali całego kraju samorządowe fotoradary rocznie generują mandaty za ponad 300 mln zł.

Samorządowcy – oględnie mówiąc – nie są tym pomysłem zachwyceni. Tak jak władze gminy Skoczów na Śląsku, które kilka miesięcy temu postawiły fotoradar w miejscowości Pogórze. Burmistrz Mirosław Sitko zaznacza bowiem, że nie chodziło o zarabianie pieniędzy. – Fotoradar stanął w bezpośrednim sąsiedztwie przejścia dla pieszych, przy szkole i przedszkolu – tłumaczy Sitko. I opowiada, że wcześniej w tym miejscu było na drodze niebezpiecznie, bo kierowcy często przekraczali dozwoloną prędkość. Zaznacza, że po instalacji fotoradaru liczba kierowców z “ciężką nogą” znacznie spadła.
Po taką argumentację może oczywiście sięgnąć każdy, również ci samorządowcy, którzy faktycznie uczynili z fotoradaru wygodne narzędzie dla podratowania budżetu. Tyle że Sitko ma w ręku poważny atut. – Lokalizacja naszego fotoradaru została uzgodniona z powiatową komendą policji i starostą, który jest zarządcą drogi – podkreśla i dodaje: – Jestem zdecydowanym przeciwnikiem polowania na kierowców.

Posłowie: trudno o prawo idealne dla wszystkich

Jeśli w życie wejdą zmiany proponowane przez posłów, to Skoczów swój fotoradar będzie musiał oddać w zarządzanie CANARD. Ale może się też okazać, że urządzenie zniknie w ogóle. Bo wiele gminnych fotoradarów może nie być kompatybilnymi z systemem państwowej służby. Według medialnych szacunków może to dotyczyć nawet 90 proc. urządzeń.

Ale posłowie Platformy Obywatelskiej bronią swojego projektu. – Przecież nikt nie mówi, że nowi zarządy fotoradarów pozostaną głusi na argumenty samorządów – mówi posłanka Bożenna Bukiewicz zasiadająca w sejmowej Komisji Infrastruktury. – Jestem przekonana, że będą korzystać z ich wiedzy i doświadczenia – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się poseł Arkadiusz Litwiński, członek nadzwyczajnej podkomisji, która zajmuje się rozpatrzeniem poselskiego projektu zmian w ustawie o ruchu drogowym. – Naszą główną intencją jest ukrócenie praktyki zarabiania na kierowcach – tłumaczy. – Dlatego jestem ostatnią osobą, która przejmowałaby się głosami sprzeciwu płynącymi z gmin, które z fotoradarów uczyniły maszynkę do zarabiania pieniędzy.
A co z innymi głosami? Litwiński odpowiada, że trudno stworzyć prawo, które byłoby idealne dla wszystkim. – Sam zresztą opowiadałbym się za tym, by większym gminom pozostawiać możliwość korzystania z fotoradarów – mówi. – Straż miejska jest tam bardziej rozbudowana, a jej funkcjonowanie z reguły lepsze – ocenia. Według posła ryzyko takich zjawisk, jak polowanie na kierowców w takich gminach wydaje się nieporównanie mniejsze. – Ale to tylko moje prywatne zdanie. Na razie nie przedstawiałem  go jeszcze na forum podkomisji – podkreśla Litwiński.

Mieszane uczucia ekspertów i podzielone gminy

Jak zauważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, poselski projekt w sprawie fotoradarów może budzić wątpliwości. Choć sama korekta prawa wydają się mu sensowna. – Rzeczywiście są gminy, które mogą poczuć się pokrzywdzone – mówi prof. Gaca. – Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób można by temu zapobiec? W jaki sposób na przykład weryfikować poprawność wykorzystania fotoradaru? Trudno tutaj o idealne kryteria…

Samorządowcy w tej sprawie też nie mówią jednym głosem. – Nasza gmina nie posiada fotoradaru i jak długo pozostanę burmistrzem, nie będzie go miała – deklaruje Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina i członek zarządu Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego. – Każdego dnia przyjeżdża do nas na zakupy sporo Niemców. Gdyby powstał choćby cień podejrzenia, że zdzieramy pieniądze z kierowców, by wspomagać budżet, pojechaliby do innych nadgranicznych miejscowości. A to oznaczałoby dla nas straty – przekonuje. Możliwość korzystania z fotoradarów, jak twierdzi, powinna zostać strażom miejskim odebrana. – Niech skupią się na kwestiach porządkowych – zaznacza.

Burmistrz Skoczowa rzecz widzi inaczej. – Fotoradary: tak, ale tylko w porozumieniu z policją i starostą – przekonuje Mirosław Sitko. – Przykład naszej gminy dowodzi, że jest to możliwe. Takie rozwiązanie może przynosić naprawdę dobre efekty.

Stracą fotoradary, powieszą rejestratory?

Niektórzy samorządowcy już myślą o tym, jak w inny sposób zapewnić bezpieczeństwo i pieniądze, które do tej pory często wykorzystywali na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Część może wybrać nowe technologie, które nie budzą tyle kontrowersji. Jednym z rozwiązań są instalowane w wielu miejscach w kraju rejestratory przejazdów na czerwonym świetle.

Takie instalacje powstają ostatnio jak grzyby po deszczu. Zawisły już na skrzyżowaniach w Jeleniej Górze, Ostrołęce, Płocku, Czersku, Człuchowie, Siemianowicach Śląskich, Lublinie, Wrocławiu. A niebawem będą też w Poznaniu, Olsztynie i Koszalinie.
Rejestratory kupują też nawet małe gminy. Takie jak Gmina Kamienica Polska, która postanowiła rozwiązać w ten sposób problem ze skrzyżowaniem na drodze krajowej nr 1. Dochodziło tam do wielu wypadków, więc od lipca kamery wyłapują piratów przejeżdżających na czerwonym świetle. O skali problemu dobrze świadczą liczby – jeszcze do niedawna kamery na skrzyżowaniu w Kamienicy Polskiej rejestrowały blisko 200 wykroczeń dziennie.

– Rzeczywiście coraz więcej miast i gmin instaluje rejestratory przejazdów na czerwonym świetle, albo interesuje się tymi rozwiązaniami – potwierdza Karol Gajda z firmy Neurosoft, która buduje właśnie taki system na drogach krajowych. – Ale nie wiązałbym tego z chęcią pozyskiwania środków do budżetów. Z naszych doświadczeń wynika, że samorządowcy myślą o tym rozsądnie i sięgają po tego rodzaju rozwiązania przede wszystkim po to, by poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. Przejazdy na czerwonym świetle na skrzyżowaniach to jedne z najbardziej niebezpiecznych zachowań na drodze. Rejestratory pomagają więc ocalić życie i zdrowie wielu ludzi. Moim zdaniem właśnie dlatego coraz więcej takich urządzeń będzie pojawiało się na drogach gminnych, powiatowych czy wojewódzkich.

Łukasz Zalesiński, luz