Filmy
Strażacy zmiażdżyli volvo. Mamy problem z kierowcami pojazdów uprzywilejowanych

Opublikowano
3 lata temu-
przez
luzKamery w Lubinie zarejestrowały wypadek. Strażacy wjechali na skrzyżowanie jako pojazd uprzywilejowany i zmiażdżyli osobowe volvo. To tylko kolejny z przykładów na to, że prowadzący pojazdy uprzywilejowane w Polsce nie przechodzą dobrych szkoleń
Do tego wypadku doszło w niedzielę (24 lipca) w Lubinie. Wszystko zarejestrowały miejskie kamery i samorząd udostępnił nagranie. Widać na nim, jak kierowca wozu straży pożarnej wjeżdża na skrzyżowanie i tam wbija się w niego kierowca osobowego volvo. Potem ciężarówka przewraca się jeszcze, miażdżąc osobowy samochód. W wypadku ranni zostali zarówno kierowca osobówki, jak i kierowca wozu strażackiego. Przetransportowano ich do szpitali.
Ze wstępnych ustaleń przekazanych przez lokalną prasę wynika, że strażacy jadący do wypadku drogowego, jechali na sygnale i prawdopodobnie wjechali na skrzyżowanie przy czerwonym świetle.
Nie pierwszy taki wypadek strażaków. Jak szkolimy prowadzących pojazdy uprzywilejowane?
W grudniu 2021 r. w Czernikowie strażacy OSP wyjechali z drogi podporządkowanej i zderzyli się z ciężarówką. Zginęło dwóch druhów. Jak potem ustaliła prokuratura – na podstawie nagrania z monitoringu – strażacy jechali bez włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Sygnalizacja na skrzyżowaniu była wówczas wyłączona.
Wypadek z Czernikowa nie jest jedyny. Co jakiś czas w kronikach policyjnych pojawiają się doniesienia o wypadkach z udziałem pojazdów uprzywilejowanych – straży pożarnej czy karetek pogotowia. W przypadku strażaków OSP problemem może być fakt, że do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych dopuszczani są bez odbywania odpowiednich kursów. Dla druhów OSP załatwia się to jedynie stosownym podaniem do starosty.
Jednak nawet i kierowcy, którzy przechodzą w Polsce specjalistyczne kursy, nie są dobrze wyszkoleni. Widać to po ich stylu jazdy. W innych krajach np. w Norwegii podczas szkolenia na pojazdy uprzywilejowane kierowcom przede wszystkim zwraca się uwagę, że mogą w pewnym zakresie łamać przepisy – przejazd na czerwonym świetle itd. – ale to na nich spoczywa obowiązek upewnienia się, czy inni uczestnicy ruchu ustąpią im w tej sytuacji pierwszeństwa. W rozmowie z portalem brd24.pl opowiadał o tym ratownik Jacek Borowiak. Poniżej przypominamy fragment tej rozmowy:
Chciałbym też poruszyć pewien temat tabu w Polsce. Czyli to, jak jeździ się pojazdami uprzywilejowanymi. Ty jesteś ratownikiem-kierowcą. Jeździłeś w Polsce, jeździsz w Norwegii. Jaka jest różnica?
JACEK BOROWIAK: W Polsce miałem tylko świadectwo kwalifikacji wykonane na bazie psychotestów. Tu trzeba przejść specjalny dwutygodniowy kurs dla kierowców pojazdów uprzywilejowanych – oznaczony kodem 160. Wyjeździć ileś godzin w różnych warunkach, zdać teorię i egzamin państwowy w Statens vegvesen. Instruktor przygotowuje cię do tego np. jak posługiwać się sygnałami uprzywilejowanymi. Bo – to taka ciekawostka – tu nie używa się jednocześnie świateł i syreny, żeby pojazd był uznawany za uprzywilejowany. Wystarczą same migające niebieskie światła. Sygnały dźwiękowe to tzw. środek pomocniczy, który używany w odpowiedni sposób ma pomóc nam i pozostałym uczestnikom ruchu drogowego odpowiednio zachować się na drodze.
Łatwo było zrobić ten kurs na kod 160?
Jak już wspomniałem jest to pewien proces, który trochę trwa i jest również dość kosztowny.
I opowiem ci anegdotę. Przyjechałem z Polski. Zacząłem przygotowanie do zdania egzaminu na kierowcę pojazdów uprzywilejowanych. Mój instruktor zapakował mnie do takiego pojazdu, żeby sprawdzić, jak ja jeżdżę. Ruszyłem, ale po kilku minutach zatrzymał pojazd. Był blady, przerażony i powiedział, że mam natychmiast wyjść z samochodu, bo on nie chce tak jeździć !
Co takiego zrobiłeś?!
Nic. Przewiozłem go tak, jak nauczyłem się w polskim systemie, co w zderzeniu z innymi standardami okazało nie do przyjęcia i instruktor skwitował to tak: „jak chcesz zaliczyć kurs, zdać tu egzamin i bezpiecznie poruszać się pojazdem uprzywilejowanym w Norwegii, to musisz zapomnieć o tym, jak wcześniej jeździłeś”.
Rozumiem, że w Norwegii kierowca pojazdu uprzywilejowanego nie ma wewnętrznego przekonania, że może prawie wszystko, jest nieśmiertelny, inni muszą martwić się tym, żeby go przepuścić – tylko, że zgodnie z filozofią, o której już wspominałeś, to kierowca karetki też przykłada się do tego, żeby na drodze zrobić wszystko jak najbezpieczniej dla innych?
Logika w tym podejściu jest następująca: to osoba prowadząca pojazd uprzywilejowany ponosi główną odpowiedzialność za to, co się dzieje na drodze. Jeśli ja swoją jazdą powoduję zagrożenie w ruchu drogowym, jeśli nieumiejętnie prowadzę swój pojazd i kierowca przede mną nie odczytuje moich sygnałów i znaków, nie podejmuje reakcji, to ja w dużym stopniu za to odpowiadam. Jest tu wiele wyroków skazujących kierowców pojazdów uprzywilejowanych, wiele mandatów za to – te sprawy są przytaczane w materiałach do kursu na kod 160. Każdy się zapoznaje też z tym, zanim zacznie jeździć. Jest to pewien bat i straszak dla takich przyszłych kierowców, ale jednak przynosi to bardzo dobre, prewencyjne efekty.
Poziom przeszkolenia i mentalnego nastawienia kierowców pojazdów uprzywilejowanych w Norwegii jest zupełnie inny niż w Polsce. Najlepszym dowodem jest właśnie wspomniane używanie sygnałów dźwiękowych. Jak już wspomniałem wcześniej, włączamy je dopiero w konkretnych sytuacjach np. wtedy, gdy nie wystarczą sygnały świetlne, wczesne dobre pozycjonowanie pojazdu uprzywilejowanego na drodze lub wczesne zakomunikowanie kierowcy przed nami, czego my chcemy.
Mam lusterka boczne, wsteczne u innych użytkowników dróg oraz światła o zmiennym natężeniu z których korzystamy, by właśnie w tych lusterkach pokazać innemu kierowcy na drodze moje intencje. Jest to ważne do tego stopnia, że jeśli nie widzę, że ten przede mną zwolnił, nie zapalają się jego światła stop, nie naciska na hamulec, nie zjechał na bok etc. to w 80 proc. sytuacji nie mam prawa go wyprzedzić. Jeśli inny kierowca mnie na drodze nie widział i nie słyszał – mógł być głuchy, mieć głośno muzykę itd. – to ja muszę utrzymywać od niego bezpieczną odległość. Nie ma zmiłuj.
Łukasz Zboralski