Rozmowy i opinie
Trzy proste limity prędkości na polskich drogach – 120 km/h, 80 km/h i 50 km/h?
Opublikowano
3 lata temu-
przez
luzChyba nie ma lepszego czasu, by ujednolicić prędkości na polskich drogach do trzech podstawowych. Bo oprócz poprawy bezpieczeństwa oznacza to także mniej ropy kupionej od reżimu Putina. Jakie powinny to być limity?
Z limitami prędkości na polskich drogach jest, jak… ze wszystkim na polskich drogach. Od lat wiadomo, iż lepiej mieć trzy podstawowe i nie zaśmiecać kierowcom głowy oraz nie stawiać na nich zasadzek, a i tak nikt tego wyprostować nie próbował.
Czy nie trzeba tego zmieniać? No to sami zróbcie sobie krótki test. Jaka jest dopuszczalna prędkość na drodze ekspresowej jednojezdniowej? A ile maksymalnie można jechać na drodze poza obszarem zabudowanym z conajmniej dwoma pasami ruchu w każdym kierunku z trwale rozdzielonymi pasami ruchu? Jaka jest dopuszczalna prędkość na drodze ekspresowej dwujezdniowej? (a teraz sprawdźcie, jaka jest prawda).
Tylko trzy limity, ale jakie?
Chyba nie trzeba tłumaczyć, że dla wszystkich byłoby łatwiej, gdyby wiedzieli, że są trzy rodzaje prędkości na polskich drogach – a jeśli ma być inaczej, to zarządca musi postawić znaki.
Obszar zabudowany – 50 km/h
No dobrze, ale jakie to powinny być limity? Jeden wydaje się bezdyskusyjny. 50 km/h w obszarze zabudowanym. Ma naukowe podstawy (przy tej prędkości przeżywa jeszcze ok. 50 proc. niechronionych uczestników ruchu drogowego, gdy dochodzi do wypadków).
Choć oczywiście tam, gdzie w Europie jest bezpieczniej na drogach, trend jest już inny. Docelowa maksymalna prędkość w obszarach zamieszkania – rozciąganych w sumie na całe miasta – wynosi 30 km/h. I tylko na przelotowych ulicach, dojazdówkach, ta prędkość jest podnoszona oznakowaniem. Jest tak już m.in. w Paryżu czy Brukseli. Czy to ma sens? Ma. Mieszkańcy Brukseli nie narzekają, a po pół roku od wprowadzenia takiej docelowej prędkości w całym mieście, zanotowano spadek wypadków śmiertelnych o 1/4.
3o km/h to podstawowa prędkość także w Helsinkach, Oslo i kilku miastach Niderlandów. W dodatku w Niderlandach dwa lata temu parlament zgodził się, że to powinien być wręcz obowiązek.
Uważam, że w Polsce do takiej docelowej prędkości odgórnie wyznaczonej na poziomie krajowym mentalnie nie dojrzaliśmy. Przypomnijcie sobie, jaki był rok temu lament, że kończymy z polską aberracją i w obszarze zabudowanym trzeba będzie jeździć przez całą dobę 50 km/h.
Prędzej czy później i my do tego dojdziemy. Parlament Europejski wezwał już w rezolucji do ustanawiania takich docelowych prędkości w strefach zamieszkania. A dziś chyba lepiej niż wcześniej widać, że Polacy wolą należeć do UE niż tam, gdzie woleli by posłowie Konfederacji.
Na razie – 50 km/h w obszarze zabudowanym to dobry standard.
Autostrady i ekspresówki – 120 km/h czy 130 km/h?
Sprawa robi się bardziej skomplikowana, gdy zaczniemy zastanawiać się nad drogami szybkiego ruchu. Ekspresówki w Polsce projektowano i budowano do prędkości 110 km/h, a autostrady – do 130 km/h. I już pięć lat temu wskazywaliśmy, że to, co w populistycznym szale zrobili politycy w 2010 r., trzeba odkręcić. Wówczas bowiem przedwyborczo – a wtedy jeszcze ludzie w Polsce chętniej głosowali na tych, którzy pozwalają się zabijać, na szczęście to już przeszłość – i bez podstaw podwyższono limity na ekspresówkach do 120 km/h, a na autostradach do 140 km/h. Efekt był taki – jakiego naukowcy spodziewają się w tej kwestii zawsze, bo wiele doświadczeń już to ujawniło – że wzrosły prędkości na całej sieci dróg no i wypadków i śmierci gwałtownie nam przybyło po tej zmianie.
Mamy dziś najwyższy limit prędkości na autostradach w UE. Wyłączając oczywiście Niemcy. Jednak Niemcy nie są tu przykładem na nic. Bo w Niemczech istnieje pojęcie prędkości zalecanej (130 km/h), której przekroczenie przy zdarzeniu drogowym niesie prawne konsekwencje. No i poza tym, odcinków “bez limitu” nie jest tak wiele, jak się Polakom wydaje. W dodatku nawet na nich prawie 80 proc. kierowców jeździ do 130 km/h. I dlatego w Niemczech od paru lat trwa ożywiona debata o ustaleniu limitu na autostradach – i nawet największy automobilklub ADAC już dawno stwierdził, że przestaje w tej sprawie oponować.
Czy przyjąć jednolity limit prędkości dla dróg szybkiego ruchu w Polsce? Nie mam wątpliwości, że tak uczynić należy. Powody są dwa. Jeden – to odwrócenie aberracji politycznej z roku 2010 i wpłynięcie na poprawę bezpieczeństwa (choć oczywiście, na autostradach w PL relatywnie wypadków jest najmniej i to nie jest najważniejsza sfera do naprawy u nas). Drugi – to znaczne obniżenie zużycia paliwa w Polsce, a to po agresji Rosji na Ukrainę staje się bardzo mądrym posunięciem. Do tego zresztą wzywa już Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu.
Pytanie – jaki jednolity limit przyjąć dla polskich dróg szybkiego ruchu? 130 km/h – to dziś najczęstszy limit autostradowy w UE. Choć sporo krajów ma też 120 km/h, a kilka 110 i 100 km/h.
Wydaje się, że w naszej sytuacji najodpowiedniejszym byłby limit 120 km/h. Dzięki temu nie podnosilibyśmy po raz kolejny limitu na drogach ekspresowych dwujezdniowych, a zrównalibyśmy tylko do tej prędkości limit autostradowy.
Problem w tym, że – z tego co słyszę – byłoby to najtrudniejsze do przełknięcia przez obecny rząd. Gabinet Morawieckiego dojrzał do wielu rzeczy na polskich drogach (prawo ws. pieszych, urealnienie mandatów), a z tym jednak może mieć kłopot. Choć argument – mniej ropy od Putina – ma dziś też ogromny, by spacyfikować głosy sprzeciwu.
Drogi poza obszarem zabudowanym – 90 km/h czy 80 km/h?
Z moich informacji wynika, że dużo łatwiej byłoby rządowi zmienić limit na drogach poza obszarem zabudowanym. Bo tu są mocne argumenty dotyczące bezpieczeństwa. Drogi krajowe to najbardziej wypadkowe drogi w Polsce. I jeśli gdzieś interwencja jest potrzebna, to tam najbardziej.
80 km/h na drogach pozamiejskich ma Hiszpania. I sprawdza się. Ba, jakiś czas temu taki limit wprowadziła Francja i odnotowała największą poprawę bezpieczeństwa na drogach od lat – zginęło na francuskich drogach najmniej ludzi w historii. Francja dostarcza jeszcze lepszego argumentu. Otóż tam protestowały słynne “żółte kamizelki” (tak, to zawsze pachniało tym, czym Konfederacja w Polsce) i ostatecznie na poziomie krajowym z limitu 80 km/h się wycofano dając wolną rękę samorządom. I większość samorządów przy limicie 80 km/h została, bo uznali, że to ma sens.
Oczywiście możemy i zostać przy 90 km/h, choć moim zdaniem przy ujednoliceniu do trzech podstawowych limitów prędkości, zmarnowalibyśmy okazję.
Najważniejszym jest, żebyśmy dyskusję o uproszczeniu limitów publicznie rozpoczęli. Bo czas do tego jest bardzo dobry.
Łukasz Zboralski