Rozmowy i opinie
Orwell wiecznie żywy

Opublikowano
2 tygodnie temu-
przez
luz
27 stycznia portal BRD24.pl zamieścił tekst Łukasza Zboralskiego opisujący proces jaki toczy się w Sądzie Okręgowym w Warszawie przeciwko Inspekcji Transportu Drogowego a właściwie przeciwko metodzie pomiarowej zwanej odcinkowym pomiarem prędkości.
Wybitny znawca prawa i specjalista o ruchu drogowego pan Łukasz Zboralski postanowił przyjrzeć się aktom postępowania w których powód domaga się wyłączenie nielegalnych odcinkowych pomiarów prędkości. W materiale z gracją słonia w składzie porcelany opisuje się akta postępowania z moim udziałem z namaszczeniem wybitnego znawcy, choć z każdym zdaniem pokazuje, że autor nie ma pojęcia o czym pisze.
Zacznijmy od istoty sprawy czyli przedmiotu powództwa. Autor wyśmiewa pozew ubierając problem nielegalnych pomiarów w ramy „ochrony wizerunku”. Z unaocznienie zarzutów pozwu czyni więc istotę problemu. Tymczasem tak nie jest.
Po pierwsze w pozwie nie zarzuca się, że samo mierzenie prędkości pojazdów miałby być nielegalne albo nieuzasadnione. Nie zarzuca się także, ze służące do tego urządzenia są nielegalne albo wadliwe. Kwestia ta nie ma bowiem żadnego znaczenia w sprawie. W uzasadnieniu pozwu napisano, że po prostu Polska jest państwem prawa a nie jest żadną bananową republiką, ani Bantustanem. Auto pozwu wskazuje, że zgodnie z Art. 7 Konstytucji podstawowym kryterium podstaw i granic działania organów Państwa są ustawy. Mówić prozaicznie – zgodnie z Art. 7 Konstytucji organy państwa mogą więc działać wyłącznie w granicach prawa i na ich postawie. Co to oznacza w praktyce w realiach sprawy o odcinkowe pomiary prędkości ?
Otóż przez pryzmat zasad działania państwa prawa nie jest ważne to czy mamy możliwości techniczne dokonania pomiaru prędkości każdego pojazdu albo spisania ( i sfotografowania ) każdego pojazdu wjeżdżającego na drogę publiczną. Ważne jest to, że ustawodawca nie przewidział takiej możliwości aby każdemu na wszelki wypadek zrobić zdjęcie na drodze publicznej, bo może ktoś z tych uwiecznionych na zdjęciu popełni wykroczenie w przyszłości. Tak nie działa państwo prawa i top jest podstawowy i jedyny zarzut pozwu.
Autor artykułu nabija się, że z sufitu wzięto wyliczenie iż w mniej niż 1 % kierowców (a dokładnie 0,014 % procenta kierowców ) złamie prawo na odcinkach dróg objętych odcinkowym pomiarem prędkości. Przyznała to nawet pozwana ITD. Czyniąc więc ten zarzut Zboralski pokazuje, że nie ma pojęcia o czym pisze. Otóż każda droga w Polsce, a szczególnie to opomiarowane, ma wyliczoną przepustowość i tzw. natężenia ruchu czyli ilości samochodów przejeżdżających w ciągu doby. Wystarczy te dane porównać z ilością ujawnionych wykroczeń by na podstawie prostych zasad statystyki ustalić ile procent kierowców łamie prawo. Tyle i tylko tyle.
W artykule chcąc podważyć wiarygodność autora pozwu podnosi się, że powód jako przedsiębiorca prowadzi kilkanaście postepowań o zapłatę przez sądami. To zdanie Zboralskiego wskazuje, że to typowe pieniactwo procesowe, Czy aby na pewno ?
Typowa polska firma przewozowa statystycznie w toku wytacza kilkanaście procesów o zapłatę, co stanowi jakieś może 1 % lub maksymalnie 2 % wszystkich jej roszczeń. Są firmy, które w ciągu roku wytaczają od kilkuset do kilku tysięcy pozwów. Rekordzista ze Śląska, jedno z miast wytoczył w ciągu roku ponad 9000 postępowań o zapłatę. Ustawodawca stworzył nawet specjalny Sad elektroniczny dla pozwów masowych składanych przez banki i firmy windykacyjne. Dla Zboralskiego wytoczenie kilkunastu procesów w skali kilku lat jest dyskwalifikujące. A to co powie na fakt, że łączna liczba pozwów raportowanych przez banki na koniec III kw. 2024 r. wyniosła ponad 120 tysięcy w skali roku ? Czy fakt wytoczenia więcej niż jednego powództwa oznacza pieniactwo ?
Wracając po pozwu. Autor materiału zdumiewa się, że z 4 tomów postepowania tylko 1 dotyczy istoty sprawy. Reszta to środki procesowe związane z kwestiami pobocznymi. To zdaniem autora pokazuje, że sprawa „jest dęta”. Tymczasem właśnie ta obfitość elementów pobocznych wskazuje na bardzo dokładne procedowanie przez obie strony na najwyższym możliwym poziomie ( w pewnym momencie sprawa oparła się nawet o Sąd Najwyższy, czego autor artykułu nie dostrzegł.
Zacznijmy od wyśmiewanej kwestii wniosków „o wyłączenie sędziów”. Otóż wbrew poglądom autora problem jest bardzo poważny, a powód ma prawo i podstawy domagać się odsunięcia od rozpoznania sprawy tych „sędziów” których nominacja wydaje wątpliwa. Jak wskazał SN w postanowieniu z dnia 1 sierpnia 2023 r. Sygn. Akt III Cz 169/23, oraz 9 sierpnia 2023 r. Sygn. Akt III CZ 169/23 jak również w postanowieniu z dnia 18 sierpnia 2023 r. Sygn. Akt III CZ 169/23 oraz w postanowieniu z dnia 15 maja 2024 r. i 30 września 2024 r. obydwa Sygn. Akt IV KO 40/24 wnioski powoda o wyłączenie w były w tej sprawie zgodny z prawem i dopuszczalne a nadto zasadne.
Dlaczego ? Legalność powołania na urząd sędziego osób wymienionych we wniosku, czyli z pomocą KRS w składzie ukształtowanym ustawą z dnia 8 grudnia 2017 r. – zakwestionowano skutecznie w wyroku Wielkiej Izby TSUE z 19 listopada 2019 r. w sprawach połączonych C-585/18, C-624/18 i C-625/18, a także w wyrokach ETPCz: z 22 lipca 2021 r., skarga nr 43447/19, Reczkowicz przeciwko Polsce (HUDOC); z 8 listopada 2021 r., skargi nr 49868/19 i 57511/19 Dolińska-Ficek i Ozimek przeciwko Polsce (HUDOC); z 3 lutego 2022 r., skarga nr 1469/20, Advance Pharma sp. z o.o. przeciwko Polsce (HUDOC).
Co istotne, to fakt iż TSUE w wyroku z dnia 7 listopada 2024 r. Sygn. Akt C-326/23 wywiódł, że domniemanie posiadania statusu sędziego czy asesora jakiegokolwiek Sądu może zostać obalone. TSUE podkreślił, że wady, którymi był dotknięty proces zakończony powołaniem na urząd sędziego z udziałem neo-KRS : są identyczne z wadami, którymi był dotknięty proces powołania sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, i są same w sobie wystarczające, aby wzbudzić w przekonaniu jednostek uzasadnione i poważne wątpliwości co do niezawisłości i bezstronności tego sędziego, niezależnie od tego, że został powołany do (…), która nie posiada takich samych cech jak Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych
Składane wiec przy każdej okazji zastrzeżenia ( wnioski ) aby w sprawie nie orzekała żadna z 82 osób których status jest wątpliwy – miało swoje mocne uzasadnienie właśnie w zasadach państwa prawa których poszanowania domaga się pozew w sprawie odcinkowych pomiarów prędkości. Przyznał to Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w postanowieniu z dnia 23 lipca 2024 r. Sygn. Akt II AKo 355/24 wywiódł:
Powinność wyłączenia sędziego na podstawie (…) zachodzi w szczególności, gdy orzekanie przez sędziego w sprawie mogłoby realnie prowadzić do uchybienia o tak doniosłym charakterze, jak naruszenie standardu określonego w art. 6 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) i uznania, że taki skład orzekający nie stanowi niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą (tak: postanowienie SN z 13 października 2021 r., II KO 30/21).
Tymczasem każdy wniosek o wyłączenie osób o wątpliwym statusie budzi zdumienie w wybitnym znawcy prawa czyli w Zboralskim. Dla niego powołanie się na takie instytucje jak TSUE, czy Trybunał Praw Człowieka, że o Sadzie Najwyższym nie wspomnę, to aberracja i pieniactwo. Już to kiedyś słyszałem i chyba niedawno z ust byłego już ministra sprawiedliwości, który tak szanował prawo, że policja będzie musiała go doprowadzić na przesłuchanie na polecenie Sądu.
Ale kwestia wyłączenia osób o wątpliwej skuteczności powołania to nie jedyny problem którego nie rozumie autor artykułu. W sprawie pojawia się bowiem kolejny wątek wyłączenia sędziego ( niewątpliwie prawidłowo powołanego ) ale delegowanego z Sądu Rejonowego do Sądu Okręgowego w celu rozpoznania sprawy odcinkowych pomiarów i pozwu z tym związanego.
Wyjaśnić przy tym należy iż zarzut we wniosku o wyłączenie Sędziego delegowanego nie polega na braku bezstronności czy niezawisłości osób delegowanych przez Ministra Sprawiedliwości lub Prezesa Sądu. Istota problemu obejmuje natomiast kwestię, iż zgodnie z ustawą zasadniczą nominowania Sędziów , a więc wskazania ich siedziby i obszaru właściwości ( jest takie pojęcie w prawie ), może dokonać wyłącznie Prezydent RP. On to nominuje osoby wskazane przez KRS na urząd sędziego. Skoro nominowanie przez Prezydenta RP polega na wskazaniu miejsca i obszaru właściwości sędziego, to dokonanie jakiejkolwiek zmiany w tym zakresie także wymaga zgody, a właściwie jakiejś formy nominacji ( choćby na zasadzie delegowania ) przez właściwy, wskazany w Konstytucji organ tj. Prezydenta RP. Tego wymagają zasady państwa prawa o których mówi też pozew i wniosek o wyłączenie .
Wniosek ten powołuje się na treść wyroku jaki wydał Trybunał Konstytucyjny w dniu 15 stycznia 2009 r. Sygn. Akt K 45/07 gdzie wskazał : powołanie danej osoby przez Prezydenta na stanowisko sędziego stanowi nie tylko mianowanie jej sędzią w ogóle, ale też powołanie na sędziego jedynie określonego sądu, a nie wszystkich sądów polskich. Przez akt powołania osoba ta staje się sędzią, czyli jest uprawniona do orzekania. Może jednak orzekać tylko w sądzie macierzystym.
Strona postępowania nie prowadzi wiec żadnej obstrukcji procesowej czy pieniactwa, ale domaga się przestrzegania reguł państwa prawa, bo o tym mówi całe to postepowanie, lecz tej prostej zasady pan Zboralski nie rozumie. Tymczasem problem powyższy dostrzegł także SN który w postanowieniu SN z dnia 22 grudnia 2021 Sygn. Akt I NSNc 435/21 iż wywiódł , że:
Art.19 ust. 1 akapit drugi i art. 5 ust. 1-3 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z art. 47 i 51 ust. 1 Karty Praw Podstawowych należy interpretować w ten sposób, że stoją one na przeszkodzie przepisom krajowym, zgodnie z którymi minister sprawiedliwości państwa członkowskiego może, na podstawie kryteriów, które nie zostały podane do publicznej wiadomości, z jednej strony delegować sędziego do sądu cywilnego wyższej instancji, właściwego do rozpoznawania spraw z zakresu prawa Unii, na czas określony albo na czas nieokreślony, zaś z drugiej strony w każdym czasie, na podstawie decyzji, która nie zawiera uzasadnienia, odwołać sędziego z tego delegowania;
Autor artykułu nie rozumie także, że prowadzenie postępowania , a szczególnie w Polsce, wymaga wypełnienia na każdym jego etapie szeregu zasad których naruszenie może skutkować tzw. nieważnością postepowania i koniecznością powtórzenia procesu. Dlatego kolejny problem jaki wynikł w toku sprawy to uprawnienia osoby reprezentującej Skarb Państwa czyli ITD. Nie miała ona uprawnień wskazanych w ustawie (adwokata lub radcy prawnego) i nie mogła reprezentować pozwanego czyli ITD. Jest to błąd formalny skutkujący bezwzględną nieważnością postępowania. Dlatego problem ten należało wyjaśnić zanim zaczął się zasadniczy proces. Niestety choć dla eksperta z telewizji to nieistotna sprawa, jednak procesowo jest to bardzo ważne.
Podobnie pewnymi zasadami rządzą się wnioski o zwolnienie od kosztów, a te przypomnijmy były w sprawie składane w 201 i 2022 roku czyli w szczytowym okresie pandemii, gdy wiele osób miało problemy z dochodami a nawet czasami nie miało środków na życie. Kwestia ta śmieszy autora publikacji, ale w czasie pandemii śmieszna nie była. Przepisy prawa nakazują każdorazowo przy wniosku o zwolnienie z jakiegoś kosztu przedłożyć odpowiedni formularz i dokumenty wykazujące ponoszone koszty utrzymania. Dlatego szczegółowe wnioski formularze z odpisami rachunków za media i czynsz kilka razy złożono. Takie mamy prawo i zapewne niejedna osoba spotkała się z tym w toku sprawy w Sądzie. Podkreślić należy że sam pozew został opłacony beż żadnych wniosków o zwolnienie z kosztów.
Podobnie kolejne kwestie w artykule ukazano z zacięciem kowala piszącego o operacjach neurologicznych. Zboralski zarzuca mi jako autorowi pozwu, że przegrałem sprawę przed TSUE przez którą Sąd Okręgowy w Warszawie na moment zawiesił postępowanie/ Zboralski nie ma pojęcia o czym pisze. Nie mogłem przegrać postępowania przed TSUE bo w zakresie pytań prejudycjalnych nie ma strony przegranej.
Sąd w Katowicach zadał pytanie TSUE czy polskie sądy muszą stosować przepisy unijne o podpisach elektronicznych i doręczeniach elektronicznych bo nie dostrzegł ( jak większość polskich sądów ), że 21 lipca 2005 r. wyszła w życie i obowiązuje nadal Ustawa o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Zgodnie z jej brzmieniem
1. Podpis zaufany wywołuje skutki prawne, jeżeli został utworzony lub złożony w okresie ważności środka identyfikacji elektronicznej, o którym mowa w art. 20aa odpowiedzialność za funkcjonowanie systemu teleinformatycznego pkt 1.
2. Dane w postaci elektronicznej opatrzone podpisem zaufanym są równoważne pod względem skutków prawnych dokumentowi opatrzonemu podpisem własnoręcznym, chyba że przepisy odrębne stanowią inaczej.
3. Nie można odmówić ważności i skuteczności podpisowi zaufanemu tylko na tej podstawie, że istnieje w postaci elektronicznej.
Na podstawie Art. 2 ust. 1 pkt 1 ustawy przepis powyższy stosuje się do sądów, jednostek organizacyjnych prokuratury o czym mało który Sąd w Polsce pamięta i dlatego skierowano pytania do TSUE, choć Art. 16 Ustawy stanowi natomiast iż ma obowiązek zapewnić możliwość przekazywana dokumentów elektronicznych związanych z procedowaniem spraw.
Sądy odmawiają stosowania tego przepisu powołując się na stanowisko nie uznawanej w Europie za sąd Izby Kontroli Spraw Nadzwyczajnie Ważnych dla PiS, która twierdzi, że doszło do odroczeniu wejścia w życie przepisów i powołuje się z powołaniem się na normę Art. 155 ust. 7 ustawy o doręczeniach elektronicznych . To absurd.
W dużym skrócie ( bo omówienie tego w piśmie procesowych zajmuje 20 stron cytowania ustaw ) przepis nie dotyczy w/w Ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne, a także stron postępowania wnoszących pismo procesowe, ale jest dyspozycją dotyczącą sytuacji gdy Sąd kieruje pisma do stron postępowania. Są to dwie różne ustawy, które nakazują odróżnienie stanu gdy nadawcą pisma jest strona postępowania sądowego, od sytuacji gdy nadawcą pisma jest urząd w tym Sąd procedujący w określonej sprawie ( on ma czas z nadawaniem pism elektronicznie do września 2029 roku ).
Jedynie na marginesie dostrzec trzeba jeszcze jeden niuans sprawy związany z państwem prawa, a więc przedmiotem pozwu o odcinkowe pomiary prędkości. Otóż Art. 155 ust. 8 i 10 Ustawy o doręczeniach powołuje nieznany Konstytucji tryb wejścia w życie ustawy. Stanowi on bowiem o wejściu w życie przepisu po wydaniu komunikatu przez organ władzy wykonawczej powołany do wykonania ustawy. Tymczasem zgodnie z Art. 88 ust. 1 Konstytucji warunkiem wejścia w życie ustawy jest wyłącznie jej ogłoszenie i upływ terminu vacatio legis o ile został oznaczony. Także Art. 4 Ustawy z dnia 5 sierpnia 2019 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych nie przewiduje innej możliwości w tym cedowania uprawnienia do oznaczenia wejścia w życie ustawy na organ wykonawczy. Z tych względów Art. 155 ust. 8 Ustawy o doręczeniach jest po prostu niegodny z Konstytucją.
Z tych właśnie powodów Sąd w Katowicach skierował pytania do TSUE. Natomiast Sąd w Warszawie ostatecznie w postanowieniu z dnia 30 kwietnia 2024 r. Sygn. Akt XXIII S 25 / 23 wywiódł że :
Tym samym, w ocenie Sądu Okręgowego, w postępowaniu cywilnym niewątpliwie co do zasady możliwe jest posługiwanie się dokumentem z podpisem elektronicznym. Jednakże – co należy podkreślić – dokument taki musi mieć formę elektroniczną, ponieważ tylko w takiej formie możliwa jest weryfikacja jego prawdziwości, w tym dokonanie walidacji podpisu elektronicznego.
Natomiast w zakresie pytań prejudycjalnych o których pisze Zborowski jako o przegranej sprawie – jest to oczywiście nieprawda.
W dniu 17 października 2024 r. zapadł wyrok TSUE w sprawie Sygn. Akt C-302 / 23. Pytanie prejudycjalne zasadne przez Sąd Rejonowy Katowice Wschód brzmiało : Czy art. 2 ust. 1 i 3 w zw. z art. 25 ust. 1 i 2 w zw. z motywami 12, 13, 18, 21, 22 i 49 preambuły rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 910/2014 z dnia 23 lipca 2014 r. w sprawie identyfikacji elektronicznej i usług zaufania w odniesieniu do transakcji elektronicznych na rynku wewnętrznym oraz uchylającego dyrektywę 1999/93/WE należy interpretować w ten sposób, że sąd państwa członkowskiego ma obowiązek przyjęcia pisma procesowego wniesionego do tegoż sądu, a podpisanego podpisem elektronicznym, o którym mowa w art. 3 pkt 10 rozporządzenia, w sytuacji gdy przepisy krajowe państwa członkowskiego nie przewidują możliwości wnoszenia pism procesowych do sądu przy użyciu podpisu elektroniczneg w inny sposób aniżeli za pośrednictwem systemu teleinformatycznego?
Ustosunkowując się do przedmiotowej kwestii w powołanym wyżej wyroku TSUE wskazał iż cytuje : to, czy dany system został notyfikowany, jest bez znaczenia dla ustalenia, czy przepisy rozporządzenia nr 910/2014 dotyczące podpisu elektronicznego mają zastosowanie w sytuacji takiej jak rozpatrywana w postępowaniu głównym. Jak bowiem wyjaśniono w art. 2 ust. 1 rozporządzenia nr 910/2014, ma ono dwojaki zakres stosowania. Ma ono, po pierwsze, zastosowanie do systemów identyfikacji elektronicznej, które zostały notyfikowane przez państwo członkowskie, oraz, po drugie, do wszystkich dostawców usług zaufania mających siedzibę w Unii. ( … ) Wynika z tego, że okoliczność, iż państwo członkowskie nie notyfikowało systemu identyfikacji elektronicznej zgodnie z art. 9 rozporządzenia nr 910/2014, pozostaje bez wpływu na możliwość stosowania w tym państwie członkowskim przepisów tego rozporządzenia dotyczących podpisów elektronicznych.
Dalej w wyroku napisano coś, co zapewne zszokuje Zboralskiego, ale także wielu polskich sędziów stosujących prawo „na pamięć” na zasadzie „bo zawsze tak było”.
Trybunał rozstrzygnął już, że przepis ten nie zakazuje sądom krajowym unieważniania podpisów elektronicznych, lecz ustanawia ogólną zasadę zakazującą tym sądom odmawiania skutków prawnych i mocy dowodowej podpisom elektronicznym w postępowaniach sądowych
Z treści powyższego wyroku wynika, iż TSUE odmówił odpowiedzi na pytanie czy przepisy krajowe mogą zakazywać stosowania podpisu elektronicznego i przesyłania pism na adres komunikacji elektronicznej Sądu, bo to wprosi wynika z przepisów prawa, że istnieje taka możliwość. Nadto wyrom wskazuje, ze odmowa przyjęcia pisma procesowego nadesłanego na adres komunikacji elektronicznej ( słynny email ) nie może nastąpić z powodu użycia podpisu elektronicznego ( w każdej jego postaci ) ale może nastąpić gdy Sąd nie dysponuje systemem informatycznym za pomocą którego może odebrać pisma czyli nie dysponuje dostępem do systemu informatycznego w jakim złożono pismo.
Co należy zaakcentować, TSUE nie potwierdził podstawowego zarzutu pytania prejudycjalnego iż możliwa jest odmowa przyjęcia pisma w sytuacji gdy przepisy krajowe państwa członkowskiego nie przewidują możliwości wnoszenia pism procesowych do sądu.
O sytuacji tej wielokrotnie pisałem dla przykładu tu :
oraz tu
Zaklęcia Zboralskiego, że zamilkłem po wyroku TSUE są równie prawdziwe co pozostałe tezy jego artykułu. Zboralski przeinacza też treść zeznań inżynierów z ITD by wyszło „na jego”. Otóż w toku rozprawy Sąd Okręgowy dopytywał jak gromadzone są dane z odcinkowych pomiarów prędkości i czy dane o przejazdach pojazdów nie łamiących prawa są gromadzone i mogą być przekazywane dalej. Istotą problemu sprowadza się bowiem do „robienia zdjęć” każdemu kto jedzie określoną drogą, a wiec do totalnej inwigilacji każdego „na wszelki wypadek”. To jest naruszenie istoty państwa prawa. Po prostu z definicji każdy jest podejrzany.
Inżynierównie z ITD przyznali, że istnieje taka możliwość i odmówili z powodu tajemnicy państwowej odpowiedzi na pytanie czy „służby” korzystają z tej metody śledzenia pojazdów. Istnieje więc możliwość, że za pomocą odcinkowych pomiarów prędkości (a właściwie jego kamery) służą do nielegalnego śledzenie użytkowników dróg a ofiarą takich praktyk może być każdy z nas, nawet pan Zboralski.
Radcy prokuratorii (Ci nie spełniający kryteriów ustawowych) nie udowodnili mi także rzekomej niewiedzy o uprawnieniach ITD. Jednie sugerowali w pismach iż ITD posiada uprawnienia do przetwarzania danych osobowych, choć Trybunał Konstytucyjny orzekł, że to nielegalne. Ale było to stanowisko procesowe, a nie ustalenie procesowe o czym wybitny znawca prawa pan Zboralski nie musi wiedzieć nie będąc prawnikiem, a jedynie będąc telewizyjnym „ekspertem”.
Na koniec wyjaśnię jeszcze jedno. Otóż choć jestem kierowcą z 30 letnim stażem, to kiedy pamiętam a przynajmniej od 10 ostatnich lat nie zapłaciłem ani jednego mandatu za odcinkowy pomiar prędkości. Po prostu przestrzegam w tym zakresie prawa na drodze, a to legitymuje mnie do żądania aby państwo i jego organy także go przestrzegały.
Wbrew zarzutom pana Zboralskiego ma też wystarczającą wiedzę w zakresu prawa o czym świadczy choćby to, że zostałem przez TSUE zaproszony do udziału w postępowaniu w sprawie statusu neo-sędziów. Moje wystąpienia otwierające i zamykające posiedzenie TSUE można obejrzeć tutaj :
a dokładnej analizę moich wypowiedzi dokonanej przez jednego z posłów można posłuchać tutaj :
Reasumując należy mieć nadzieje, że Sędzia extra delegowany z Sądu Rejonowego do Sadu Okręgowego celem rozpoznania tej sprawy słynnych odcinkowych pomiarów prędkości wnikliwie oceni sprawę i zbada czy cel uświęca środki. Chodzi tu bowiem nie o to by pozwolić łamać prawo kierowcom, ale o to by pilnując przestrzegania prawa samemu go nie łamać.
Panu Zboralskiemu natomiast gorąco sugeruje przeczytanie dzieła niejakiego Orwella pod tytułem 1984. Tam też były kamery co nagrywały wszystkich na wszelki wypadek, ale były chociaż legalne.
Marek Jarocki
KOMENTARZ REDAKTORA NACZELNEGO BRD24.PL:
Uznałem, że pan Marek Jarocki ma prawo do zamieszczenia swojego zdania – jeśli chce ujawnić się jako powód w sprawie sądowej, której dotychczasowy przebieg na podstawie dokumentów z akt opisałem.
Nie zamierzam polemizować, zwracać uwagi na epitety, kpiny. Mniej interesują w tej sprawie fakty, zatem po prostu poczekam na wyrok. Tak samo, jak w sprawie innego kierowcy, który od kilku lat publikował w sieci mnóstwo przepisów, odnośników do ustaw i własnych interpretacji dotyczących pierwszeństwa pieszych.
Jedyne, co pragnę wyjaśnić, to to, iż nieprawdziwym jest zarzut, jakobym przeinaczał treść pozwu (podałem taką, jaka jest) oraz zeznania inżynierów ITD odnośnie przekazywania danych służbom specjalnym (albowiem takich pytań i odpowiedzi na nie w protokołach rozprawy w aktach sądowych po prostu nie ma).
No i książka Orwella ma jednak inny tytuł, a mianowicie “Rok 1984”,
Łukasz Zboralski