Rozmowy i opinie
Nauka jazdy denerwuje polskich kierowców. “Otworzył drzwi i krzyczał mi na kursantkę”

Opublikowano
2 tygodnie temu-
przez
luzPojazd nauki jazdy na polskich drogach to dla innych “zawalidroga”. Trąbią, świecą światłami, a nawet krzyczą na kursantów. – Jest z tym coraz gorzej – mówi brd24.pl Rafał Baran, instruktor nauki jazdy z OSK Kierunowskaz z Rzeszowa
Kilka dni temu na facebookowej grupie “Mistrzowie kierownicy – Wielkopolska” ktoś zamieścił zdjęcie samochodu nauki jazdy. Widać, że były to trudne warunki. Śnieg i śliska droga. Autor tej fotografii zżymał się jednak na to, że kursant jechał… zbyt wolno. Jego zdaniem instruktor nie powinien wpuszczać na drogę kogoś, kto w trudnych warunkach jedzie 20 km/h w obszarze zabudowanym. Niestety, w komentarzach wiele osób prezentuje podobny pogląd.
Gdy pokazałem ten wpis w portalu X, skomentował go instruktor nauki jazdy z Rzeszowa. Rafał Baran napisał tam gorzkie słowa, dając do zrozumienia, że tak wygląda codzienność poruszania się samochodem z “L” na polskich drogach. Postanowiłem z nim o tym porozmawiać.

ŁUKASZ ZBORALSKI: Napisał pan, że tak właśnie wygląda “wtorek” w waszej pracy instruktorów. Dlaczego wtorek?
RAFAŁ BARAN: Bo tak trochę to wygląda. Poniedziałek to duży ruch po weekendzie, ale ludzie dopiero się ze swoimi tygodniowymi zadaniami chyba rozpędzają. We wtorek już widać dużą nerwówkę.
I czym się ta nerwowość objawia dla kogoś, kto jeździ z kursantami po drogach i uczy ich jeździć?
Najpowszechniejsze jest trąbienie. Trąbią na nas ciągle, np. jak kursantowi zgaśnie samochód…
No, jak zgaśnie i tak stoicie długo, to człowiek może się zdenerwować.
Tylko, że kierowcy za mną trąbią po upływie sekundy. Dwie sekundy to już jest u nich furia.
Dlaczego to robią?
Nie wiem, nie rozumiem tego. Bo co może spowodować klakson u kursanta? Czy on szybciej odpali auto i ruszy, czy też bardziej się zdenrwuje?
Moim zdaniem to drugie…
No właśnie! A oni trąbią!
Zakładam jednak, że trąbienie to nie jest coś najgorszego, co pana spotyka na drodze?
Są, niestety, gorsze sceny. Opowiem jedną sytuację. Jadę z kursantką i stanęliśmy na trudniejszym skrzyżowaniu. Znajduje się na ul. Jałowego w Rzeszowie. To łamane pierwszeństwo. Stoimy na wlocie, z którego wjazd nie jest łatwy. Za nami starszy pan w swoim samochodzie. Najpierw na nas trąbi. A potem nagle wysiada, otwiera drzwi od strony kursantki i na nią wrzeszczy. Dziewczyna się wystraszyła. Ja zażądałem, żeby przestał się tak agresywnie zachowywać. Ale dopiero, gdy zagroziłem, że wezwę policję, to się odczepił.
Poczekał grzecznie?
A gdzie tam! Ominął nas z prawej strony krawężnikiem!
Co potem pan mówi swoim kursantom, gdy są świadkami takiej agresji?
Mówię, że jak im się to potem przydarzy na drodze, to żeby nie wchodzili w takie dyskusje. Tu się na argumentu nie wygra, bo tu już są same emocje. Najlepiej się nie odzywać. Taka reakcja będzie często zaskoczeniem dla agresora i odpuści.
To co jeszcze tak denerwuje kierowców, gdy jeździcie tym pojazdem ze znakiem “L”?
Głównie prędkość. Bo ucząc młodych kierowców jeździmy z prędkościami dopuszczalnymi, a czasem trochę poniżej tych prędkości.
O, to polskich kierowców, którzy zawsze chcą “szybciej”, musi denerwować…
Jest nawet taki dowcip: jak zdenerwować kierowcę? Jechać zgodnie z przepisami. Znów opowiem prawdziwą historię. Zabieram kursantów do takiej wioski, prosta droga. Wąsko, zakręty. Biorę tam po to młodych, by nauczyli się trzymania toru jazdy. Tam dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h. I jak tyle jechaliśmy, to jeden kierowca ciężarówki przez kilometr jadąc za nami trąbił i świecił długimi światłami. Bo była linia ciągła i nie mógł wyprzedzić. Aż żałowałem, że nie mam kamery ustawionej też na tyle pojazdu.
A kiedy kursant musi zaparkować? Też kierowcom pęka żyłka z niecierpliwości?
Czasem kursant włącza kierunkowskaz, ale ktoś z tyłu nas omija, bo dla niego manewr trwa za długo. To niebezpieczne sytuacje. Jeszcze gorsza, gdy ktoś nas puszcza, ale potem się niecierpliwi i zaczyna jechać.
Zakładam, że te ciągłe pretensje do Was są nie tylko na ulicach Rzeszowa.
Tu ja je widzę, zresztą coraz więcej tego jest. Wydaje mi się, że więcej ludzi, więcej samochodów, większy pośpiech i to się jakoś z roku na rok nakręca. Jednak tak nie jest tylko tu. Instruktorzy z Warszawy mówią mi, że w stolicy jest tak samo.
I ja wszystko rozumiem, ale dokąd się spieszą ludzie jadący w mieście o 8 rano w sobotę? Wyprzedzają agresywnie, by zaraz skręcić na parking do marketu. Po co oni to robią? Nie znajduję odpowiedzi…
Proszę wybaczyć, ale może odpowiedzą jest to, że ci agresywnie reagujący na “Elki”, to są ostatecznie też ludzie, którzy wyszli jako kierowcy spod waszej ręki...
No tak, ale to jest też wielu starszych kierowców. Oni to swoje prawo jazdy zdobyli wiele lat temu. Mają często do nas pretensje. I to jakie dziwne! Z jednej strony mówią, że jak młody człowiek tak nie umie jeździć, to znaczy, że powinien jeszcze tylko po placu manewrowym się poruszać. A potem krytykują, że ktoś jest niedoświadczony w ruchu, bo za dużo na placu jeździł.
No dobrze, ale uczycie, jak trzeba, a potem oni się zmieniają i stają się takimi samymi spieszącymi się agresorami. Jak zachodzi ta przemiana?
Czasem kursanci przychodzą po latach i mówią, że próbowali jeździć przepisowo i spokojnie, ale inni na drodze byli tak agresywni, że się nie dało. Są ludzie, którzy bali się jeździć z prędkościami przepisowymi, bo naokoło wszyscy jechali szybciej i ich poganiali. Tym się po prostu jakoś przesiąka.
To na koniec, bo może do niektórych dotrze, co powinni rozumieć kierowcy, gdy widzą na drodze pojazd nauki jazdy?
Powinni pamiętać, że mają zachować szczególną ostrożność wobec pojazdu, którym ktoś dopiero uczy się jeździć. Może powiem tak: pomyślcie, że w tej “Elce” siedzi wasze dziecko, albo ktoś bliski. Czy chcielibyście, żeby je obtrąbiano, popędzano i straszono? Pamiętajcie, że instruktora to nie stresuje, on sobie z tym radzi. Ale ta młoda osoba przeżywa niepotrzebne emocje. Część z nich przez to nawet zniechęca się do jeżdżenia samochodem.