Infrastruktura
Płynnie po autostradach dopiero za trzy lata?
Manualny pobór opłat na autostradach to rozwiązanie archaiczne i – przede wszystkim – szalenie nieefektywne. Jednym ze sposobów zwiększenia płynności ruchu jest elektroniczny pobór opłat, dzięki któremu docelowo bramki mogłyby zniknąć. Ale – według zapowiedzi resortu infrastruktury – poczekamy nań przynajmniej do 2018 r
Opublikowano
9 lat temu-
przez
luzManualny pobór opłat na autostradach to rozwiązanie archaiczne i – przede wszystkim – szalenie nieefektywne. Jednym ze sposobów zwiększenia płynności ruchu jest elektroniczny pobór opłat, dzięki któremu docelowo bramki mogłyby zniknąć. Ale – według zapowiedzi resortu infrastruktury – poczekamy nań przynajmniej do 2018 r. To zresztą ciekawy przypadek sytuacji, w której rząd dobrowolnie rezygnuje z wpływów, które mogłyby zasilić Krajowy Fundusz Drogowy.
Cyfry są nieubłagane. Przepustowość jednej bramki manualnej to ok. 140 pojazdów na godzinę, gdy tymczasem jednym pasem ruchu w ciągu godziny może bezpiecznie przejechać ponad 2000 aut. Średni czas płacenia w budce za przejazd to ok. 25 sekund, co zmierzyli Beata Osińska i Piotr Olszewski z Politechniki Warszawskiej, przygotowując „Analizę funkcjonowania Placów Poboru Opłat przy różnych metodach płatności”. Wprowadzenie możliwości elektronicznego rozliczenia opłaty za przejazd (viaAUTO) na dwóch państwowych odcinkach autostrad podniosło przepustowość bramki średnio do 550-600 aut na godzinę. Wniosek jest prosty – bez zmiany systemu nie rozwiążemy w sposób systemowy problemu zatorów na polskich autostradach, bo PPO pozostaną wąskim gardłem. A rozbudowa ich do monstrualnych rozmiarów (np. po 20 bramek w każdym kierunku) nie ma ekonomicznego sensu bo – uwzględniając zarówno sezonowość wzmożonego ruchu, jak i jego rozkład w ciągu doby – przez większość czasu taka infrastruktura nie byłaby wykorzystywana.
Liczymy koszty, liczymy straty
Obecna sieć płatnych autostrad w Polsce obejmuje łącznie 747 km. 479 km jest w zarządzie koncesjonariuszy (odcinki A1, A2 i A4), a 268 km zarządza GDDKiA. I tylko na nich można już dziś korzystać z opłaty elektronicznej wnoszonej za pomocą urządzeń viaAUTO. Tymczasem łączna długość sieci dróg tej klasy wynosi obecnie 1487,8 km, co oznacza, że 740 km jest w tej chwili bezpłatnych, choć na części z nich przygotowano częściową infrastrukturę do budowy tradycyjnych PPO.
Według opublikowanej w 2014 r. analizy możliwych scenariuszy rozwoju systemu pobierania opłat za korzystanie z autostrad w Polsce, przygotowanej przez firmę analityczno-doradczą Audytel SA i Fundację Centrum Analiz Transportowych i Infrastrukturalnych (CATI), optymalnym sposobem wyeliminowania korków, jakie tworzą się na punktach poboru opłat, jest wdrożenie w pełni elektronicznego systemu. Co więcej, korzyści uzyskane z jego wdrożenia znacznie przewyższyłyby koszty. Według raportu, który powstał gdy sieć autostrad liczyła jeszcze 1253 km (kwiecień 2014 r.), szacunkowy koszt rozbudowy manualnego systemu poboru opłat dla tych dróg wyniósłby ok. 2,3 mld zł, gdy tymczasem wdrożenie systemu elektronicznego – 1,7 mld zł. Natomiast na objęcie systemem odcinków koncesyjnych potrzeba kolejnych 390 mln zł, przy czym – jak zaznaczają twórcy opracowania – kwoty te obejmują zarówno koszty urządzeń pokładowych, jak koszty ogólne systemu.
Taka inwestycja przyniesie jednak oszczędności – według Audytela w przypadku koncesjonariuszy wyniosą one ok. 30 mln zł rocznie, co sprawi, że przystosowanie manualnych punktów poboru opłat do ETC dość szybko się zwróci. Oczywiście wraz z rozbudową sieci autostrad koszty inwestycji idą w górę, ale rosną także korzyści wynikające z poboru opłat na odcinkach, które są obecnie bezpłatne dla pojazdów do 3,5 tony. Jednocześnie, jeśli Polska pozostałby przy manualnym poborze opłat, to tylko w latach 2016-2025 zostanie wygenerowanych 13,8 mld zł dodatkowych kosztów. Z kolei łączne korzyści z wprowadzenia systemu elektronicznego (oszczędności czasu, paliwa, korzyści środowisko, ograniczenie kosztów ponoszonych przez operatorów autostrad) w tym samym okresie wyniosłyby ok. 15,1 mld zł.
– Systemy manualnego poboru opłat ze szlabanami i budkami są szkodliwym anachronizmem – przekonywał podczas prezentacji tej analizy Krzysztof Król, doradca ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Podstawowym celem rozwoju nowoczesnych technologii powinny być społeczne i ekonomiczne korzyści. Automatyczny, powszechny, elektroniczny pobór opłat jest rozwiązaniem pilnie potrzebnym, także w kontekście zastosowania go w skali całej Unii Europejskiej.
Wspólnota zmierza bowiem w kierunku wprowadzenia wspólnej opłaty elektronicznej za korzystanie z dróg. W pierwszej kolejności system europejskiej usługi opłaty elektronicznej (EETS), która pozwoli użytkownikom dróg na poruszanie się po drogach UE dzięki temu samemu abonamentowi wykupionemu u jednego usługodawcy oraz jednemu zainstalowanemu w pojeździe urządzeniu rejestrującemu przejechane kilometry (OBU – on board unit), objął samochody ciężarowe. Wdrażanie EETS rozpoczęło się w październiku 2012 r., usługa nie objęła na razie Polski z racji różnych systemów poboru opłat na drogach płatnych.
Miało być tak pięknie
Jeszcze w 2014 r. wydawało się, że decyzja o wprowadzeniu opłat elektronicznych zostanie podjęta dość szybko – ustępująca minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała, że co do zasady rozwiązanie takie jest uzasadnione, bo po pierwsze każdy z kierowców będzie płacił za przejechane kilometry, spadną natomiast koszty związane z egzekwowaniem opłat i kontrolą pojazdów. Według ówczesnych zapowiedzi nowy system miał zacząć działać już w 2016 r. Chęć rozbudowy istniejącej infrastruktury do poboru opłat za przejazd samochodami ciężarowymi zgłosiła wtedy firma Kapsch Telematic Services, operator systemu viaTOLL, szacując koszty takiej operacji na ok. 700 mln zł, ale resort chciał jeszcze poczekać na inne oferty. Jednak ostateczną decyzję przekazała swojej następczyni, obecnej minister Marii Wasiak.
Nowe władze resortu nie podzieliły entuzjazmu minister Elżbiety Bieńkowskiej. Szybko okazało się, że z jego wprowadzeniem poczekamy do 2018 r., a jednym z powodów miał być fakt, że wtedy wygasa obecna umowa z operatorem systemu viaTOLL. Nowy harmonogram prac miał wyglądać następująco: w połowie 2016 r. miałby zostać ogłoszony przetarg na elektroniczny system poboru opłat, 2017 r. zostałby przeznaczony na testy a ostateczne wdrożenie odbyłoby się w 2018 r. W połowie 2015 r. Paweł Olszewski, nowy wiceminister infrastruktury i jednocześnie pełnomocnik ds. bezpieczeństwa zapewniał, że resort pracuje nad znalezieniem najlepszego rozwiązania. – Takiego, które będzie miało wspólny mianownik dla wszystkich autostrad tak, aby opłaty były pobierane elektronicznie i tym samym przejazdy przez autostrady zarówno te otwarte, bez bramek jak i te, na których są bramki, były płynne – zapewniał Olszewski. Biuro prasowe resortu nie odpowiedziało nam, na ile od tego czasu prace posunęły się naprzód i czy ministerstwo ma już jakieś konkretne pomysły czy sugestie rozwiązań.
Jednocześnie ministerstwo przygotowało akty prawne pozwalające na podnoszenie bramek na płatnych autostradach w sytuacjach, gdy tworzą się na nich korki. Tylko w tym roku na zapewnienie płynności na odcinku A1 prowadzącym nad morze rząd zarezerwował 50 mln zł, które mają skompensować koncesjonariuszowi straty związane z wolnym przejazdem zwiększonej liczby samochodów.
– Moim zdaniem ministerstwo infrastruktury w wymiarze realnym nie podjęło działań zmierzających do aneksowania umów z prywatnymi operatorami autostrad płatnych czy dokonania stosownych zmian w prawnych – komentuje dla brd24 Jerzy Polaczek, minister transportu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. – Gdyby było inaczej, mielibyśmy, jako posłowie pracujący w Komisji Infrastruktury, sygnały o takim zaangażowaniu ze strony rządu. Tymczasem te opóźnienia oznaczają realne zmniejszenie wpływów do KFD, bo nie obejmowane są mytem kolejne odcinki państwowych autostrad, które GDDKiA przekazuje do eksploatacji. Decyzja o tym, by opłaty były na nich pobierane już w docelowym systemie jest słuszna, ale odwlekanie wprowadzenia takiego systemu już nie.
Na razie czekamy
Wprowadzenie jednego systemu poboru opłat na autostradach płatnych wymaga między innymi uzgodnień z koncesjonariuszami. Jednym z problemów są trzy systemy rozliczania opłat za przejazd, obowiązujące na sieci płatnych dróg.
– Umowy, które rząd podpisywał z koncesjonariuszami nie uwzględniały innego niż manualny systemu poboru opłat, bo wtedy technologie elektroniczne praktycznie nie istniały. To trzeba zmienić pamiętając, że we wspólnym, jednolitym systemie nie chodzi o wyrównanie stawek, bo jest to niemożliwe, ale o ujednolicenie sposobu pobierania opłat – tłumaczy dr Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego. – I wynegocjowanie tych zmian jest teraz rolą rządu. Utrzymywanie obecnego stanu nie ma sensu, zresztą ułatwienia dla kierowców zapewne przełożą się na dalszy wzrost ruchu, więc wszystkim to się opłaci. A działania doraźne, takie jak podnoszenie bramek, są wręcz szkodliwe. Za te pieniądze można by zbudować kolejne obwodnice, które w trwały sposób podniosłyby bezpieczeństwo ruchu.
– Jesteśmy bardzo zainteresowani wprowadzeniem elektronicznego systemu poboru opłat – przekonuje Karolina Popczyńska z biura prasowego firmy Stalexport Autostrada Małopolska SA, która zarządza odcinkiem A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem. – My perswadujemy takie rozwiązanie, ale to zależy nie tylko od nas. Prowadzimy rozmowy z ministerstwem infrastruktury, ale na razie nie możemy poinformować o jakichś konkretach. Zależy nam, by taki system został wdrożony jak najszybciej, ale jeśli wola ministerstwa będzie inna, dostosujemy się.
Wojciech Romański
Tekst powstał w ramach kampanii