Rozmowy i opinie
Zbydlęcenie
Opublikowano
1 rok temu-
przez
luzJeśli kierowca przejeżdża matkę z dzieckiem na przejściu dla pieszych, idących na zielonym świetle, a w sieci następuje wysyp komentarzy o tym, jak to kobieta mogła bardziej uważać, to mamy w Polsce wciąż poważny problem. Nazywa się: zbydlęcenie. A składają się na niego – brak wiedzy, wybielanie własnych zachowań i postsowiecka mentalność
W Puławach kierowca BMW pojechał na czerwonym świetle. I to – jak wynika z nagrania – raczej szybko. W tym czasie na przejście wchodzili piesi, w tym matka z 3-letnim synkiem. Kobieta próbowała uciec, ale tak jak mąż rodziny zabity kilka lat temu na ulicy Sokratesa (też przez pirata w BMW), miała na to ułamek sekundy i uciec nie zdołała. Można powiedzieć, że to cud, iż kobieta i dziecko przeżyli. Zostali jednak ciężko ranni.
Nawet po takim wypadku, w polskim Internecie wybija szambo. Masowo pojawiają się wpisy ludzi, którzy wprawdzie uznają, że zawinił kierowca (ufff!), ale każdy z nich także obwinia matkę dziecka. Bo według nich powinna jednak lepiej się rozglądać, zauważyć pirata drogowego i uciec przed nieszczęściem.
Skąd się bierze w nas takie zbydlęcenie, że szukamy zawsze części winy w poszkodowanych?
Niewiedza
Po pierwsze, z nieuctwa. Prostacy znacznie szybciej wyrażają sądy niż ludzie, którzy mają odrobinę rozumu. Dla prostaków świat jest prosty, a nie złożony. Mają więc proste recepty. Skoro oni kręcą głową, żeby się rozejrzeć, to dla nich widzenie peryferyjne nie istnieje. Biologia na poziomie szkoły podstawowej to za wysokie progi. Tymczasem człowiek nie musi kręcić głową, by widzieć coś z boku. Każdego przypisywacza winy pieszej proszę o małe doświadczenie: patrz przed siebie w komórkę i powiedz, czy widzisz jednak coś z lewej i prawej?
Dlaczego piszę o widzeniu peryferyjnym? Bo w ogóle nie można przypisać pokrzywdzonej mamie, że się nie rozejrzała. Mogła widzieć sytuację. Dlaczego więc weszła?
Tu zalecam obejrzenie nagrania wypadku kilka razy. Dobrze widać, że cała grupa pieszych rusza, gdy zapala się zielone światło. Wszyscy wchodzą na przejście – pani z wózkiem dziecięcym w czerwonej kurtce także. Tylko po prostu nie każdy z nich wszedł jednakowo głęboko. I każdy dokładnie w tym samym momencie zauważył zagrożenie. Żaden z nich nie był w stanie zareagować wcześniej. Ocaliły ich tylko centymetry. Zatem zagrożenie nie było dla tych ludzi widoczne do momentu, w którym nikt z nich nie miał już szans na ucieczkę. To, dlaczego dopiero w takich chwili dostrzegli pędzącego pirata, będzie przedmiotem analiz w postępowaniu prokuratorskim i sądowym (być może prędkość auta nie pozwalała im na lepsze szacowanie odległości, może wyjechało zza innego, może przyspieszył w ostatnich chwilach – jest wiele możliwości).
Usprawiedliwianie
Drugi powód zbydlęcenia w komentarzach to podświadome wybielanie własnych win. Dobrze wiemy, co dzieje się na polskich drogach. Bo mamy dane o wypadkach i mamy badania naukowe. To kierowcy wjeżdżają w pieszych na pasach, a nie piesi “włażą im pod koła”. W 2022 r. policja nie odnotowała żadnego wypadku śmiertelnego spowodowanego przez pieszego, który “wszedł bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd”. Wszystkich pieszych na pasach zabili kierowcy (nie licząc marginesu – pięciu przypadków, gdy piesi weszli na czerwonym świetle).
Każdy kierowca obwiniający matkę z dzieckiem, w których wjechał bandyta jadący na czerwonym, po prostu – być może nawet podświadomie – wybiela własne możliwe winy. To swego rodzaju “polisa mentalna”. Nawet jak przejedzie kogoś na pasach, to przecież wiadomo, ci piesi są zawsze trochę winni i zawsze trochę przez nich to “się wydarza” (jak słyszę potem w procesach sądowych i w rozmowach ze skazanymi, zawsze “to” jakby samo się działo, choć jest wynikiem świadomych decyzji człowieka).
Na to, że to wybielanie własnych win wobec słabszych na drodze, mamy też inny dowód. Dyskusji o tym, że trzeba bardziej uważać nigdy nie ma, gdy jeden kierowca jedzie na zielonym, a w jedzie w niego baran ignorujący czerwone. Wówczas nie ma wysypu komentarzy, że gdy jedzie się autem i ma zielone, to jednak warto zwolnić i rozejrzeć się na skrzyżowaniu (a uderzenia boczne są bardzo śmiertelne – pasy wówczas człowieka w aucie nie ochronią prawie wcale). Dlaczego takich komentarzy nie ma przy wypadkach między kierowcami, a są, gdy kierowca rozjeżdża pieszych?
Postsowiecka mentalność
Trzeci powód zbydlęcenia, to mentalność z PRL. Możecie sprawdzić sami. Gdy tylko na Facebooku ktoś wypisuje pod takim wypadkiem, że piesi też muszą uważać, że łażą, jak święte krowy itd., kliknijcie w jego profil. W 90 procentach jest to albo młodzian (tu kłaniają się razem pierwszy i drugi powód zbydlęcenia), albo człowiek 60+, który dodatkowo zawsze będzie jak pijany wujek na weselu mamrotał coś o tym, że dawniej uczono “spójrz w lewo, a potem w prawo”. Ci biedni, starsi ludzie, nie rozumieją – bo zazwyczaj nie mają już od dawna kontaktu ze szkołą, ich dzieci dorosły – że do dziś uczy się tego samego wszystkie dzieci. Ba, uczy się tego nawet dużo lepiej niż w PRL.
Te podstarzałe wujaszki z wąsami mają też ogromny kłopot z mentalnością. Wychowani przez dekady złego prawa drogowego w Polsce – które utwierdzało latami kierowców w tym, że na przejściu dla pieszych to ten słabszy ma uważać bardziej (czyli nie tylko za siebie, ale i za kierowcę), nie są w stanie zrozumieć, że świat doszedł dekady temu do innych wniosków, że rozłożenie odpowiedzialności równo powoduje, iż dochodzi do mniejszej liczby wypadków na przejściach (czego dowiedliśmy w Polsce – spadkiem o 30 proc. liczby pieszych zabijanych na “zebrach” po zmianie prawa na takie, jakie obowiązuje praktycznie w całej UE).
Dodajmy, że część młodych kierowców została też skażona mentalnością postsowiecką – całe życie patrzyła w samochodzie na to, jak za kółkiem zachowują się ich rodzice. A to kształtuje postawę młodych, nie krótki kurs w ośrodku szkolenia kierowców.
Napisałem o najważniejszych trzech powodach, z których wynika kołtuńskie szukanie winy w ofiarach. Zauważę tylko na marginesie – czwarty powód. To część (na szczęście niewielka, można ich policzyć na palcach jednej ręki) polskich publicystów i dziennikarzy. Wyjątkowo perfidna część. Nie są to bowiem głupcy, ale cynicy. Utwierdzają tych, którzy doszukują się części winy w ofiarach, że tak należy robić. Bo mówiąc motłochowi to, co ten chce słyszeć, mają szerokie grono odbiorców, często monetyzowane.
Oczywiście, manipulanci zaraz będą ogłaszać, że to, co napisałem, oznacza podpowiadanie pieszym, by zrezygnowali z ostrożności. To wyjątkowa perfidia. Piesi – zwłaszcza w Polsce – muszą mieć bardzo ograniczone zaufanie do kierowców. I zwykle mają. Powinni się upewniać, czy kierowca się zatrzymuje. I zwykle się upewniają. Czym innym jest oczekiwanie, że obie strony dołożą się do bezpiecznej sytuacji na przejściu, a czym innym oczekiwanie, że piesi mają mieć super moce i w każdej sytuacji umieć zapobiec niebezpieczeństwu stwarzanemu przez kierowców. Pomyślcie o wszystkich biednych emerytkach, które kierowcy w Polsce najechali, gdy już prawie schodziły z przejścia. One po prostu nie mają szans na szybką reakcję i sprint. A takich spraw jest niemało. W grupie zabijanych pieszych w Polsce mamy głównie osoby 60+. Tak, pokolenie tych, którzy w sieci głoszą rzekomo mądre rady z PRL, najczęściej radzi to… swoim rówieśnikom.
I na koniec – empatii i poprawnych zachowań na drodze nie nauczymy tych ludzi kampaniami i dobrymi radami. Oni niczego zrozumieć nie chcą. Czasem nawet nie potrafią. Ich wychowuje tylko dobre prawo i jego surowa egzekucja. Mogą dalej wypisywać straszne komentarze w sieci, ważne, żeby się bali mandatu za nieprawidłowe zachowanie przy przejściach. To wychowa nam zupełnie nowe pokolenia kierowców. Lepsze. Na to też mamy dowód całkiem świeży. Nie dekady gadania o tym, że dzieciom trzeba wręczać odblaski i lepiej uczyć zachowań, ale surowe kary spowodowały największy w historii spadek liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w Polsce.
Łukasz Zboralski