Rozmowy i opinie
Wiceprezes PZM krytykuje kary dla kierowców. Argumenty powalają
Opublikowano
2 lata temu-
przez
luzIreneusz Korycki, wiceprezes gdańskiego PZM zajmujący się bezpieczeństwem ruchu drogowego przekonywał w radiu, że wysokość kar nie ma znaczenia dla zachowania ludzi oraz np. że palenie tytoniu za kierownicą jest niebezpieczniejsze niż rozproszenie się telefonem
Do ogólnopolskich mediów rzadko przebijają się wywiady z lokalnymi działaczami np. Polskiego Związku Motorowego. Szkoda. Bo bywają arcyciekawe. Takie, jak rozmowa radia Weekend FM z Ireneuszem Koryckim, wiceprezesem gdańskiego zarządu PZM, który w tymże związku zajmuje się sprawami bezpieczeństwa ruchu drogowego.
W audycji z 23 września tego roku, wiceprezes ds. BRD (sic!) mówił m.in., że druga część reformy nadzoru (m.in. wprowadzenie recydywy, podwyższone punkty karne za najgroźniejsze wykroczenia) spowodowały “panikę wśród kierowców”. Pan wiceprezes powiedział, że się tej panice nie dziwi. – Ustawodawca się trochę zagalopował. Nie wziął pod uwagę zarobków Polaków – wyjaśnił.
No proszę… A wydawać by się mogło, że w sprawie kar za wykroczenia na drogach właśnie po 30 latach wzięto pod uwagę zarobki i relacje grzywien do nich. A tu nie. Ekspert przekonuje, że właśnie nie wzięto.
Wiceprezes ds. BRD w PZM przekonywał też, że urealnienie kar na drogach wpłynie tylko na tych, którzy i tak jeździli bezpiecznie. – Uważam, że po zmianach, które miały miejsce na początku roku, zrobiło się tak, że ludzie, którzy wcześniej jeździli ostrożnie, jeżdżą jeszcze bardziej ostrożnie, a jest grupa kierowców nazywanych powszechnie “piratami drogowymi”, którzy nic sobie z tej zmiany nie zrobili – stwierdził Ireneusz Korycki w rozmowie z Weekend FM. – To szczególnie widać po samochodach bardzo drogich, które jeżdżą z jakimiś ogromnymi prędkościami i łamią przepisy dotyczące przekraczania linii ciągłych, wyprzedzania w niedozwolonych miejscach, w zasadzie mają Prawo o ruchu drogowym w głębokim poważaniu – wyjaśnił.
Nie wiemy, skąd te dane. Być może w gdańskim PZM dotarli do jakiś zestawień KGP, z których wynika, że najczęściej na drogach w Polsce zabijają ci jeżdżący “drogimi samochodami”. I że w ogóle ich zachowanie się nie zmieni (zwłaszcza, że punkty karne dotkną każdego kierowcę, nie tylko tego, którego stać także na podwyższone kwoty grzywien).
Ireneusz Korycki objawił zresztą więcej nowych prawd o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Wskazał na przykład, że palenie papierosów jest niebezpieczniejszym zachowaniem niż używanie przez kierowcę telefonu komórkowego.
– Myślę, że trzeba zmieniać prawo, musimy iść w takim kierunku, żeby tych wypadków, szczególnie śmiertelnych, było jak najmniej, ale nie może być tak, że 12 punktów kierowca dostaje za rozmowę przez telefon komórkowy, w kraju, w którym się nie karze kierowców palących papierosy za kierownicą, a uważam, że palenie tytoniu za kierownicą jest dużo bardziej niebezpieczne niż rozmowa przez telefon – mówił Korycki.
Padło też nieśmiertelne, bo powtarzane w Polsce od kilku dekad stwierdzenie, że wysokość kar nie ma znaczenie. – Nakładanie mandatów w takiej wysokości z punktami karnymi przez policję budzi moje bardzo poważne zastrzeżenia. Myślę, że ustawodawca nie wziął pod wzgląd teorii naukowców, szczególnie prawników, ogłaszanej od bardzo wielu lat – że nie wysokość kary jej nieuchronność powoduje poprawienie bezpieczeństwa. Nie tylko w ruchu drogowym, ale ogólnie – przekonywał.
12-procentowy spadek wypadków śmiertelnych w Polsce w 2022 r., 30-procentowy spadek naruszeń przekroczeń prędkości rejestrowanych przez fotoradary – to wszystko przecież nie ma znaczenia. Nie wydarzyło się. Przeczy bowiem przecież teorii, że “nie wysokość kar…”.
W audycji padło – już ze strony redaktora – że jak będą takie kary, to wkrótce kierowców na polskich drogach może zabraknąć.
No cóż, od dawna wiedziałem, że PZM to raczej peerelowski skansen niż organizacja działająca rzeczywiście na rzecz kierowców. Ale żeby się z tym afiszować?
Łukasz Zboralski