Rozmowy i opinie
Potrzebujemy nowego zapisu w Kodeksie karnym: o obrażaniu uczuć motoryzacyjnych

Opublikowano
1 rok temu-
przez
luzGdy kierowca rozbija się BMW, wszyscy dziennikarze podkreślają to w nagłówkach. Kiedy oplem – ukrywają to w treści. Tak być nie powinno

Fot. Policja/BMW
Kiedy człowiek jest młody, ma prawo żywić uczucia. Także do samochodów. A że uczuciem tym najczęściej pała do samochodów “sportowych”, pozostaje mu ściskanie kierownicy w kosztującym kilka tysięcy złotych BMW. W tej cenie trudno znaleźć nawet mocno wymęczone przez pokolenia młodych kierowców audi TT, czy też jakąś leciwą toyotę celicę. Tymczasem BMW nawet, gdy nie wygląda tak “sportowo”, jest jednak gruzem podkreślającym ochotę na mocne wrażenia. Bo i przez lata marka akurat tak się reklamowała.
Czy jest więc wielką winą, że miłość motoryzacyjna młodych Polaków ma najczęściej trzy litery? A czy jest ich winą, że są młodzi i zgodnie z psychologią rozwojową akurat wówczas – oprócz pierwszych miłości – próbują przełamywać wszelkie tabu i postępować niezgodnie z regułami? Wszyscy zgodnie odpowiemy: nie. Bo i czy Ketlinga była to wina, że się w pannie Krzysi zauroczył?
Jest więc czymś najzupełniej przewidywalnym, że jeśli dochodzi do spektakularnego wypadku z udziałem kierowcy w wieku do 25 lat, to najczęściej na zdjęciach w policyjnej kronice zobaczymy BMW. To po co to tak eksponować? Dlaczego czynić ranę w sercu innych miłośników tej marki wyrzutami, że akurat to BMW rozbite na słupie/drzewie/w rowie? Komu to ma służyć? Chyba tylko tym, którzy rozbijają się skodą fabią i dzięki czarnemu PR-owi BMW, uchodzi im to na sucho, czyli bez czepiania się w mediach marki.
Nie jest też niczyją winą, że Komenda Główna Policji nie chce podać zestawień marek samochodów sprawców wypadków w Polsce (o takie dane portal brd24.pl występował dawno temu, ale musiał obejść się smakiem).
Oczernianie młodych, fajnych chłopaków, którzy na parkingach swoimi bejcami kręcą bączki, a potem czasem wycina ich straż pożarna, powinno się zatem skończyć. Pod każdym tekstem o wypadku z udziałem kierowcy BMW domagają się tego liczni komentatorzy w sieciach społecznościowych. Rozwiązanie proste – wprowadzenie lepszego systemu szkolenia i egzaminowania kierowców tak, by rzadziej mieli ochotę zabić się na drogach – zapewne zostanie w kraju nad Wisłą kiedyś wdrożone. Na razie powinniśmy ratować dobre imię młodzieży i ich ukochanych gruzów odpowiednimi zapisami prawnymi.
Wystarczy w Kodeksie karnym do art. 196 dopisać drobny dodatek, o taki:
Art. 196. [Obraza uczuć religijnych]
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Art. 196 a) Kto obraża uczucia motoryzacyjne innych osób, podlega takiej samej karze.
I już. Skończyło by się nie tylko haniebne wytykanie kierowcom powodowania większości wypadków na drogach, ale też można by wreszcie sprawić, że za żart o tym, iż w BMW nie montuje się kierunkowskazów, oszczercy trafialiby za kraty. A wykładnie rozszerzające mogłyby objąć nawet promowanie motoryzacji na prąd, albo zwężanie ulic i budowę dróg dla rowerów w miastach…
Łukasz Zboralski