Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 270
  • Ranni w wypadkach - 3870
  • Kierowcy po alkoholu - 18060
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 40.4
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.25
  • Średnia liczba rannych dziennie: 46.63
  • Zabici w wypadkach - 270
  • Ranni w wypadkach - 3870
  • Kierowcy po alkoholu - 18060
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 40.4
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.25
  • Średnia liczba rannych dziennie: 46.63

Rozmowy i opinie

Koniec z placem manewrowym na egzaminie ? Matuszewski: mamy przestarzały system

Opublikowano

-

Nasz model szkolenia kierowców pochodzi z lat 60-70. Wymagamy ultra wysokiej znajomości zasad ruchu drogowego bardziej niż zrozumienia potrzeb innych uczestników ruchu drogowego – mówił Tomasz Matuszewski, wicedyrektor WORD Warszawa podczas Kujawsko Pomorskiego Sympozjum BRD i Ratownictwa Medycznego

Tomasz Matuszewski, wicedyrektor WORD w Warszawie przekonywał we Włocławku, że polski system edukacji kierowców musi się zmienić i nadążyć za światem Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

W Centrum Kultury Browar B. we Włocławku, gdzie odbywa się dziś Kujawsko Pomorskie Sympozjum BRD już w pierwszym panelu dyskusyjnym padły ważne deklaracje i diagnozy. Najistotniejsza z nich dotyczyła polskiego systemu szkolenia i egzaminowania kierowców, o którym od lat wiadomo, że nie spełnia współczesnych wymagań, by przygotowywać bezpiecznych uczestników ruchu drogowego.

Gdzie popełniamy błąd? Trzeba to wreszcie zrozumieć

Na problem z tym systemem zwrócił uwagę wicedyrektor WORD w Warszawie.

– Jadąc tu do państwa z Warszawy czułem się niebezpiecznie, bo co najmniej trzy razy byłem napierany z tyłu, na ogół celują w tym ciężarówki do 3,5 tony. Czuję to też codziennie też dojeżdżając do pracy, a jadę trasą S8 – mówił Tomasz Matuszewski. – W związku z tym zastanawiam się, gdzie przez 35 lat mojego bycia w branży szkolenia i egzaminowania, popełniamy w niej błąd? Bo gdzieś popełniamy. I jeśli tego nie wyłapiemy, to niczego nie poprawimy.

Matuszewski sam odpowiedział, gdzie ten błąd widzi. Jego zdaniem branża szkoleniowa i egzaminacyjna ma problem, bo szkolenie przyszłych kierowców nie trafia w obszar, w który powinno i nie trafia też w niego egzamin, który dopuszcza kursantów na drogi. Polski system szkolenia zdaniem Matuszewskiego jest przestarzały, bo to model z lat 60-70 ubiegłego wieku.

– Co jest fundamentem błędu tego systemu? Że nasz model szkoleniowo-egzaminacyjny nastawiony jest bardziej na wiedzę niż na apel do świadomości człowieka – diagnozował wicedyrektor WORD w Warszawie. – Wymagamy ultra wysokiej znajomości zasad ruchu drogowego bardziej niż zrozumienia potrzeb innych uczestników ruchu drogowego.

Zdaniem Matuszewskiego być może należałoby wpleść w system elementy antropologiczne, naukę miękkich kompetencji, by przyszli kierowcy byli spolegliwi i empatycznie umieli patrzeć na innych uczestników ruchu drogowego.

Prelegent nawiązał do niedawnej afery ujawnionej w mediach – gdzie na egzaminach dla kierowców zawodowych wykładowca, którym był pracownik ITD, podpowiadał kursantom prawidłowe odpowiedzi. – Ale dlaczego on musiał podpowiadać? – pytał Matuszewski. – Bo może pytania są za trudne? Może myśmy zgłupieli na poziomie wymagań teoretycznych i trzeba nam wrócić do czegoś bardziej fundamentalnego? – pytał i dodawał: – Gdybyśmy zadali teraz amatorom pytania od fachowców, ile tak naprawdę zasad trzeba stosować, by bezpiecznie się poruszać, to nie będzie ich dużo. To będzie kilka podstawowych zasad na drodze. To po co uczyć, pytać, marnować czas na wiedzę, która nie wcelowuje się w to, co jest w bezpieczeństwie ruchu drogowego najważniejsze? A przecież wiemy, co jest najważniejsze – to, że nawet jak mam super rower, super szybki pojazd, to moje decyzje na drodze powinno kształtować przede wszystkim uczucie troski o innych.

Tomasz Matuszewski opowiedział się jednocześnie za zmianą samego egzaminu w konkretnym zakresie – usunięcia z egzaminu praktycznego obowiązkowego placu manewrowego (w UE się go nie wymaga, mają go na egzaminach jako wymagany element tylko Polska i Łotwa).

Wskazał też, że powinien wreszcie wejść w życie obowiązkowy okres próbny dla młodych kierowców i pewne doświadczenie przez nich bezpieczeństwa poprzez praktyczne zajęcia – wzorem szwedzkim – w ośrodkach doskonalenia techniki jazdy.

Ta sama edukacja niczego nowego na nie przyniesie, nie zmieni postaw

– Klasyczna edukacja nic nie da. Nie przyniesie skutku – przekonywał Matuszewski. -Nie dajmy się zwieść temu, że tę samą edukację będziemy szlifować i ona zacznie robić to, czego nie robi – zmieniać postawy przyszłych kierowców. Musimy tę edukację trochę zmieniać. Nie ma sensu pytać kierowców o „długość drogi zatrzymania”, tylko dać im w praktyce sprawdzić, ile metrów pokonają zanim zatrzymają pojazd z prędkości 50 km/h. Jest do tego ponad 50 miejsc w Polsce. To jest niezwykle ważne. Nasi egzaminatorzy w Warszawie, którzy prowadzą kursy reedukacyjne dla kierowców łamiących przepisy, mówią, że około 80 proc. z nich jest zaskoczonych tym, jak daleko staje samochód, gdy wykonują z nimi na placu ćwiczenie z awaryjnego hamowania. A według badan tylko 15 proc. polskich kierowców w ogóle potrafi hamować awaryjnie. Tylko gdzie mogą się tego nauczyć? Dziś na zajęcia w ośrodkach doskonalenia techniki jazdy przychodzą ci, którzy chcą się czegoś więcej dowiedzieć, czują już tę potrzebę. Tymczasem w Szwecji już 20 lat temu osobiście widziałem, że to doświadczanie niemocy za kierownicą podczas poślizgów czy hamowania awaryjnego wplecione jest obowiązkowo w system edukacji kierowców.

Matuszewski zwracał też uwagę, że system edukacji w zakresie BRD działa na poziomie przedszkoli i szkół podstawowych, ale już w szkołach średnich ta tematyka jest w Polsce nieobecna. – Jeśli będziemy tolerować nieobecność tej tematyki w szkołach średnich, gdzie młody człowiek w wieku 16-17 lat nie zostanie zetknięty ze sferą niemocy, to nie przełoży się to na jego późniejsze zachowania za kierownicą. On będzie mógł znać świetnie prawo, cytować je, ale jeśli sam nie doświadczy tego, ile metrów pokona jego samochód, zanim stanie z niewielkiej prędkości, to on niewiele zrozumie.

– Na pewno jest inaczej niż w latach 90, gdzie ginęło na drogach rocznie prawie 8 tys. osób. Jednak skoro jest inaczej, to dlaczego ja wciąż czuję się na drodze niebezpiecznie? Dlaczego boję się na autostradzie? Dlaczego boję się iść po chodniku mając w myślach chłopca z mojej miejscowości, z Borzęcinia, którego zabił rozpędzony pijany kierowca? – zapytał salę Matuszewski.

luz

Czytaj dalej
Reklama