Rozmowy i opinie
Aleksander Sienkiewicz: Technologię VR można wykorzystać do poprawy bezpieczeństwa na drogach
Opublikowano
6 lat temu-
przez
AgnieszkaSymulator “Wirtualna Elka” wykorzystujący technologię VR ma pomóc ludziom rozwijać drogową wyobraźnię i w ten sposób zapobiegać wypadkom drogowym, podnosić bezpieczeństwo na drogach i obniżać szkodowość – mówi Aleksander Sienkiewicz, koordynator projektu „Wirtualna Elka”
Wraz z zespołem zaprezentował pan prototyp symulatora jazdy „Wirtualna Elka”. Czym ten system różni się od komputerowych gier, do których też możemy wykorzystać kierownicę czy podobne do samochodowych pedały?
„Wirtualna Elka” to robocza nazwa systemu edukacyjno-szkoleniowego. Będzie on służyć do symulowania różnych sytuacji drogowych. A wszystko to w technologii VR, czyli tak zwanej wirtualnej rzeczywistości. Wykorzystujemy technologię VR do budowania świadomości kierowców w zakresie sytuacji, w których błędy na prawdziwej drodze mogą ich kosztować zdrowie, życie czy mienie. W wirtualnej przestrzeni kierowca będzie mógł w bezpiecznym środowisku przeżyć niebezpieczne sytuacje, z którymi może zetknąć się na drodze. Będzie miał okazję wyrobienia określonych nawyków za kierownicą, a także np. przejechania pierwszych kilometrów, kiedy rozpocznie swój kurs na prawo jazdy.
Za wirtualną kierownicą znajdzie się dzięki specjalnym goglom VR, ale na ile będzie mógł w tym symulatorze doświadczyć drogowej rzeczywistości?
Tu jest właśnie punkt ciężkości wirtualnej rzeczywistości. Kiedy mówimy o edukacji, to podstawową regułą jest to, że im więcej zmysłów wykorzystamy do nauki i im bardziej są one zaangażowane, tym lepiej przyswajamy i zapamiętujemy przedstawione nam informacje. A w wirtualnej rzeczywistości pojawia się zjawisko immersji, czyli zanurzenia w wirtualnej, równoległej rzeczywistości. Lepiej się uczymy i zapamiętujemy, bo VR mocno oddziałuje na nasze zmysły. Dookoła siebie mamy obraz, jesteśmy aktorami w świecie, którego doświadczamy. Nie widzimy go stojąc na zewnątrz, ale jesteśmy jego uczestnikami. Na zwykłym symulatorze możemy dostrzec, że to my prowadzimy samochód, ale on jest jednak od nas odsunięty – widzimy go na ekranie. A w technologii VR robimy krok i wchodzimy do jego wnętrza. To tak jakbyśmy weszli do komputerowej symulacji i usiedli w środku pojazdu. Zakres doświadczeń zmysłowych jest bardzo zbliżony do rzeczywistej jazdy. Widzimy nawet samochodowe dywaniki, patrzymy w lusterka i widzimy to co jest za pojazdem. Nie mówimy tutaj oczywiście o fizyce pojazdu – bo to ma związek z ogumieniem, z amortyzacją pojazdu, z typem samochodu, rodzajem powierzchni. To wszystko oczywiście da się symulować zbliżając się w jakimś stopniu do rzeczywistości, ale jest to bardzo drogie i niebywale czasochłonne. Tymczasem nasz cel jest inny. Chcemy stworzyć dostępny kosztowo i użyteczny edukacyjnie model symulowania sytuacji drogowych. Uczestnik symulacji VR ma być najbardziej jak to możliwe zaangażowany w proces doświadczania jazdy samochodem.
Sam pan podkreśla jak ważne jest doświadczenie jazdy prawdziwym samochodem. Gdzie tu zatem miejsce dla symulatora?
Najlepiej i najefektywniej uczymy się poprzez doświadczanie. Wiadomo, że najlepszym doświadczeniem jest wsiąść do samochodu i zacząć nim jeździć. Musimy jednak pamiętać, że każdy z nas jest inny i część osób, która się uczy jeździć natychmiast się odnajduje w nowej rzeczywistości, wrzucona na tak zwaną głęboką wodę mobilizuje się do działania i dobrze czuje się za kierownicą. Są też ludzie, którzy potrzebują prowadzenia za rękę. Zanim wsiądą za kierownicę wolą zdobywać pierwsze doświadczenia w absolutnie bezpiecznych warunkach. Chcą najpierw posłuchać, usiąść z boku, zobaczyć jak wygląda jazda samochodem z perspektywy kierowcy i dopiero potem działają. Są też takie osoby, które uczą się przez oglądanie, obserwację. Taki symulator jest odpowiedzią na potrzeby osób o różnych typach osobowości. Pozwala im wejść do samochodu, tyle że w bezpiecznych i tanich warunkach. Musimy sobie uświadomić, że ktoś kto się dopiero uczy jeździć i wsiada do pojazdu po raz pierwszy, stwarza pewne ryzyko. Nawet jeśli z boku ma instruktora, który myśli zarówno za siebie, za kandydata na kierowcę jak i za innych uczestników ruchu drogowego. Po to się jednak wsiada do samochodu, żeby zdobyć te doświadczenia. Symulator pozwala na to, by pierwsze błędy popełniać na wirtualnej drodze. Nie będą nic kosztowały, a mózg przeżyje je tak jakby dana sytuacja drogowa wydarzyła się naprawdę. Pomimo tego, że w symulatorze widzimy rzeczywistość graficzną, komputerową, to jednak jesteśmy tak bardzo w akcji, to jest tak wciągające, że zdobywamy umiejętności przydatne na prawdziwej drodze.
Pada śnieg, z naprzeciwka jedzie ciężarówka, a nam na drogę wyskakuje sarna. Można taką sytuację zainscenizować w waszym symulatorze?
To jest właśnie istota tego symulatora. Możemy w nim zasymulować niemal dowolną sytuację. Chcemy w jego ramach kreować okoliczności, które wpisują się w bieżące potrzeby edukacyjne kierowców, a szczególnie te związane z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: jestem aktywnym kierowcą i w normalnych warunkach poza symulatorem jadę sobie na przykład z Warszawy na Mazury. Jest poranek, albo zmrok. Z daleka widzę, że na drogę wybiega lis. Jest jeszcze daleko, spojrzał na mnie, zaświeciły się jego oczy, po czym za chwilę zaczyna schodzić z drogi. W związku z tym zamiast wyhamować z reguły naciskamy na gaz. Tymczasem w wielu takich przypadkach lis, kiedy się do niego zbliżamy, postanawia jednak wrócić na drogę. Bardzo często w obliczu świateł po prostu głupieje i wraca. Mogę albo w niego uderzyć, albo nie do końca mądrze odbić na lewy pas, żeby nie uszkodzić zwierzęcia. Świadczy to o dobrych intencjach kierowcy, mamy taki naturalny odruch, chcemy oszczędzić zwierzę. Ale co jeśli z naprzeciwka będzie jechał inny pojazd i spowoduję zderzenie? Co w przypadku, jeśli wiozę w samochodzie dzieci, a z przeciwnego kierunku będzie jechała ciężarówka?
W symulatorze możemy po prostu uderzyć w wirtualnego lisa?
Można przeżyć tę sytuację na różne sposoby i ani żadnemu człowiekowi, ani żadnemu zwierzęciu nic się nie stanie. Tymczasem odpowiednie nawyki w nas zostaną, a my przez poziom doświadczenia zmysłowego zapamiętamy te okoliczności.
Symulator budujemy nie dla zabawy, a dla nauki. Tworzymy infrastrukturę drogową, znaki skrzyżowania, będziemy aranżować kierowcom różne sytuacje – te które na co dzień zdarzają się na drodze (aby pomóc im np. w nauce, w procesie ubiegania się po uprawnienia), ale również takie, z którymi na kursie czy jazdach doszkalających trudno się zetknąć, a możemy mieć z nimi do czynienia jako kierowcy. Dlatego też przy tworzeniu symulatora konsultujemy się z instruktorami nauki jazdy, instruktorami bezpiecznej jazdy, ośrodkami szkolenia kierowców, ośrodkami doskonalenia techniki jazdy. Chcemy, by wskazali najbardziej problematyczne sytuacje, które warto umieścić w symulacji. Tworzymy system, który ma być odpowiedzią na statystyki wypadków drogowych w Polsce, odwołuje się do polskich przepisów, wpisuje się w potrzeby polskiego rynku edukacyjnego, jest tworzony od a do z dla polskiego ośrodka szkolenia kierowców. Naszym punktem wyjścia jest to, żeby pomóc ludziom rozwijać drogową wyobraźnię i w ten sposób zapobiegać wypadkom drogowym, podnosić bezpieczeństwo na drogach i obniżać szkodowość.
To czy taki system będą wykorzystywały ośrodki szkolenia kierowców zależy jednak od przepisów prawa, które wskazują jakie szkolenie ma przejść kandydat na kierowcę. Myśli pan, że w przyszłości adepci kierownicy będą musieli odbyć obowiązkowy trening w symulatorze?
To pytanie do Ministerstwa Infrastruktury. My chcemy spopularyzować tę technologię i zaproponować ją chętnym ośrodkom szkolenia kierowców i komercyjnym firmom, które szkolą kierowców np. pojazdów służbowych na zlecenie firm. Takie działania mają przecież miejsce. Choć zazwyczaj odbywają się w ramach jakiegoś eventu, podczas którego kierowcy uczą się różnych zachowań i doświadczeń. Chcemy się w to wpisać pokazując jak przydatna w edukacji jest technologia VR. Na świecie jest coraz chętniej wykorzystywana. W 2016 r. wartość światowego rynku VR w edukacji była szacowana na około 185 mln dol. Przewiduje się, że w 2021 r. wartość tego rynku wzrośnie nawet do ok 1 mld 700 mln dol.
Zaprezentowaliście prototyp symulatora, ale jak rozumiem „Wirtualna Elka”, to na razie projekt badawczy?
To projekt o charakterze B+R (badania i rozwój), który jest realizowany przy współpracy z funduszem kapitałowym Kvarko ASI sp. z o.o. i współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój 2014-2020,, Działanie 1.3: Prace B+R finansowane z udziałem funduszy kapitałowych, Poddziałanie 1.3.1: Wsparcie Projektów badawczo-rozwojowych w fazie preseed przez fundusze typu proof of concept – BRIdge Alfa.
Jego celem jest przede wszystkim zbadanie rzeczywistych potrzeb rynku szkoleniowego, przyczyn niebezpiecznych sytuacji drogowych, a potem zweryfikowanie na ile technologia VR może służyć budowaniu odpowiedniej świadomości oraz pożądanych zachowań kierowców. W tej chwili mamy już prototypowe miasto, prototypowe samochody Jesteśmy na etapie budowy docelowej infrastruktury miejskiej i drogowej oraz implementowania kolejnych scenariuszy. Prototyp konsultujemy z instruktorami. Zależy nam na ich opinii na temat wrażeń z wirtualnej kabiny, chcemy dowiedzieć się, które z przewidzianych przez nas sytuacji są przydatne, rzeczywiście problematyczne i jak mogą im się przydać w pracy z kursantami.
Docelowo jednak „Wirtualna Elka” ma być komercyjnym produktem, który mogą zakupić firmy szkoleniowe. Kiedy będzie do kupienia?
Już we wrześniu chcielibyśmy mieć wersję produkcyjną w pełni przygotowaną do dystrybucji. Trzeba wziąć pod uwagę, że poza przygotowaniem symulatora musimy pozyskać i umocować partnerów chociażby z zakresu serwisu sprzętu, czy finansowania. Zależy nam, żeby sprzęt był cenowo dostępny dla ośrodków szkolących kierowców, ale jednocześnie by opłata licencyjna pozwoliła na dalsze prace i rozwijanie symulatora o nowe obszary rozwoju umiejętności polskich kierowców.
rozmawiała Agnieszka Niewińska