Connect with us

Infrastruktura

Tragiczne przejście na Woronicza. Warszawa mierzyła tam prędkości pojazdów. Szokujące

Opublikowano

-

Po tragicznym wypadku na ul. Woronicza w Warszawie ujawnialiśmy, że to przejście podczas audytu w 2017 r. uznano za niebezpieczne. Władze stolicy miały jednak więcej wiedzy o zagrożeniu – w 2020 r. właśnie tam dokonywano pomiarów prędkości. Wiadomo było, że kierowcy rozpędzają się do ponad 100 km/h

Miejsce tragicznego wypadku na ul. Woronicza w Warszawie Fot. PSP Warszawa
Miejsce tragicznego wypadku na ul. Woronicza w Warszawie Fot. KM PSP Warszawa

13 sierpnia w Warszawie na ulicy Woronicza kierowca SUV-a wjechał rozpędzony w pieszą na przejściu i ją zabił. Potem uderzył jeszcze w znajdujący się 30 m za przejściem przystanek, na którym czekali ludzie. Tam zabił kolejną osobę, a kilka ranił.

Szybko wyszło na jaw, że około rok temu 45-letni kierowca stracił uprawnienia do kierowania. Wiadomo więc, że na drodze już wcześniej zachowywał się fatalnie. Po odzyskaniu uprawnień swoich zachowań – jak dowodzi wypadek – nie zmienił.

Miasto wiedziało, że przejście jest złe

Tuż po wypadku w brd24.pl ujawnialiśmy, że dokładnie to przejście, na którym doszło do tragedii, było jednym z badanych na zlecenie warszawskich urzędników w 2017 r. Audytorzy dali mu najniższą ocenę bezpieczeństwa (zero) i we wnioskach ostrzegli, że tam może dojść do śmiertelnego wypadku. Zwrócili uwagę m.in. na to, że piesi muszą pokonać bez sygnalizacji świetlnej aż cztery pasy ruchu, a to wszystko w sytuacji, gdy kierowcy poruszają się tam bardzo szybko. To skłania m.in. pieszych do biegania po “zebrze”. W dodatku część widoczności przejścia mogą tam zasłaniać autobusy.

“Jednocześnie ulica, na której znajduje się przejście, przebiega na długim prostym odcinku. Powoduje to rozwijanie przez kierowców dużych prędkości” – podkreślili audytorzy. I dodali, że kierowcy tam nie zwalniają przed przejściem, przez co piesi muszą niemal przebiegać przez “zebrę”. Prędkości pojazdów znacznie przekraczają w tym miejscu 50 km/h.

Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie wiedział jednak o tym miejscu znacznie więcej niż wynikało z opisu audytorów. Ci tylko zauważyli, że długi prostu i szeroki odcinek ulicy skłania kierowców do rozpędzania pojazdów ponad prędkość dopuszczalną. Tymczasem trzy lata po audycie tego miejsca, urzędnicy mieli już w rękach dowody na szalenie niebezpieczną jazdę kierowców – to pomiary ruchu, które objęły punkt na skrzyżowaniu ulic Woronicza Spartańskiej. Czyli dokładnie tego miejsca, które sąsiaduje z miejscem wypadku.

Urzędnicy mieli dowody: kierowcy jeżdżą na Woronicza nawet 106 km/h

29 września 2020 r. (był to wtorek) tuż koło niebezpiecznego przejścia wykonano pomiary ruchu. Wykonywała je dla urzędników firma Heller Consult Sp z o. o. Było chłodno, 15 stopni Celsjusza, występowały przelotne opady. To warunki, w których kierowcy poruszają się wolniej niż wówczas, gdy jest piękna pogoda, świeci słońce, a asfalt jest suchy.

Przez całą dobę zmierzono tam wówczas ok. 12,5 tys. pojazdów. Wynik był przerażający. Najszybciej jadący kierowca – w tym samym kierunku, w którym do przejścia jechał sprawca sierpniowego wypadku – rozpędził się tam do 106 km/h. W przeciwnym kierunku najszybszy kierowca jechał aż 109 km/h.

W sumie co drugi kierowca przekraczał tam prędkość dopuszczalną wynoszącą 50 km/h. Co gorsza, połowa z przekraczających prędkość jechała tam co najmniej 60 km/h. A to stanowi już poważne zagrożenie śmiercią w przypadku wypadku z pieszym. O dużo za szybko, czyli przekroczenia dopuszczalnej prędkości o co najmniej 10 km/h, odnotowano w przypadku w sumie ok. 3 tys. pojazdów w ciągu całej doby.

To nie wszystko. Podczas pomiarów ruchu sprawdzano też, ilu kierowców nie tylko przekracza prędkość, ale też nie zachowuje bezpiecznego odstępu. Bez zachowania odpowiedniej odległości od poprzedzającego pojazdu jeździło tam ok. 10 proc. kierowców.

Źródło: ZDM Warszawa
Źródło: ZDM Warszawa

Jak ustaliliśmy w brd24.pl w lipcu tego roku urzędnicy zatwierdzili nawet nowy projekt organizacji ruchu. Nie zdążyli jej jednak zmienić zanim doszło do tragedii.

Dopiero po śmiertelnym wypadku – 28 sierpnia – na ul. Woronicza zamontowano wyspowe progi zwalniające i postawiono znaki ograniczające prędkość do 30 km/h w tych miejscach.

Łukasz Zboralski