Connect with us

Infrastruktura

Jak drogowcy psują w Polsce strefy zamieszkania. Przykład z Rzeszowa

Opublikowano

-

Strefy zamieszkania powinny być miejscami, w których na ulicach mogą bezpiecznie bawić się dzieci. Tymczasem w Polsce kierowcom trudno je nawet rozpoznać, bo drogowcy – tak jak w Rzeszowie – stawiają wiele niepotrzebnych znaków, jakby sami nie rozumieli, co oznaczają strefy

Charakterystyczne niebieskie znaki drogowe (D-40, D-41) oznaczają strefy zamieszkania. To powinny być jedne z najbezpieczniejszych obszarów – takich, gdzie priorytetem są piesi, gdzie dzieci mogą bawić się na ulicy. To dlatego w tych miejscach kierowcy mogą poruszać się z maksymalną prędkością 20 km/h i nie trzeba tego nakazywać odrębnym znakiem. To dlatego też kierowcy w trefach mają obowiązek ustępować pieszym. Parkować można tylko w wyznaczonych do tego miejscach, a progi zwalniające nie muszą być oznakowane.

Niestety, wielu kierowców nie rozumie tych zasad. A nie rozumie ich również dlatego, że idei wyznaczania stref zamieszkania nie zrozumieli w Polsce zarządcy dróg. Samorządowcy stawiają tam wiele niepotrzebnych znaków i przez to kierujący w ogóle nie wiedzą, gdzie się znajdują, ani jak naprawdę tam się poruszać.

Pierwszy problem to wyznaczanie przejść dla pieszych. W efekcie kierowcom daje się sygnał, że w strefach są nadal tylko wyznaczone miejsca, gdzie pieszemu muszą ustąpić. Drugi problem tworzą chodniki. Też stwarzają wrażenie, że pieszym po jezdni chodzić nie wolno.

Profesor Stanisław Gaca, dyrektor Instytutu Inżynierii Drogowej, Kolejowej i Transportu na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej przyznaje, że w strefach zamieszkania nie powinno się wyznaczać przejść dla pieszych, bo przeczy to idei tych obszarów. Uważa, że z chodnikami problem jest nieco bardziej skomplikowany. – Wiele stref powstaje w efekcie przekształceń ulic istniejących. Jeśli już chodniki w takich ulicach były przed ich włączeniem do strefy zamieszkania, to trudno jest natychmiast je zlikwidować. Oczywiście w strefach „projektowanych od podstaw” nie powinno się stosować chodników – mówi brd24.pl prof. Gaca. I zauważa: – W projektowaniu stref zamieszkania projektanci korzystali do tej pory z różnych podręczników, bo wytyczne standaryzujące planowanie i projektowanie stref zamieszkania dopiero będą rekomendowane przez Ministerstwo Infrastruktury.

Podobnie uważa znany autor książek o przepisach ruchu drogowego Zbigniew Drexler. Jego zdaniem w Polsce strefy zamieszkania są coraz bardziej popularne, jednak nie spełniają kryteriów, która są im przypisane. Znakami D-40 (strefa zamieszkania) często są oznakowane obszary, na których przestrzegania zasad obowiązujących w strefach zamieszkania jest praktycznie niemożliwe, zwłaszcza jeśli chodzi o parkowanie tylko w miejscach wyznaczonych. Idea tych stref nie jest właściwie rozumiana, na co wskazuje w szczególności istnienie w nich chodników, a niekiedy nawet wyznaczonych przejść dla pieszych.

Jak Rzeszów popsuł strefy zamieszkania

Na przykładzie jednego miasta – Rzeszowa – pokazać można całą gamę fatalnych rozwiązań drogowych, które przeczą idei stref zamieszkania. Samorządowi zarządcy dróg stawiają tu za wiele znaków, wyznaczają przejścia dla pieszych. I w konsekwencji wydając niepotrzebnie wiele publicznych pieniędzy utrudniają kierowcom poruszanie się w tych miejscach.

Przykładem niezrozumienia tego czym jest strefa zamieszkania jest strefa przy ulicy Wieniawskiego na wysokości ulicy Kombatantów na osiedlu Słocina. Miejski Zarząd Dróg w Rzeszowie postawił tam znak ograniczenia prędkości do 30 km/h tuż przed tablicą „strefy zamieszkania”, która narzuca limit 20 km/h.

Ulica Wieniawskiego w Rzeszowie i znak ograniczający prędkość do 30 km/h tuż przed strefą zamieszkania, w której można jechać najwyżej 20 km/h Fot. Rafał Baran

Ulica Wieniawskiego w Rzeszowie i znak ograniczający prędkość do 30 km/h tuż przed strefą zamieszkania, w której można jechać najwyżej 20 km/h Fot. Rafał Baran

Prawdziwe kuriozum napotykamy jeden przy wyjeździe z tej strefy. Stoi tam znak „koniec strefy zamieszkania”, a jednocześnie drogowcy dostawili zupełnie zbędny znak „ustąp pierwszeństwa” oraz…znak odwołujący prędkość dopuszczalną 30 km/h. Czyli nawet sami nie rozumieli, że taka prędkość w tej strefie wcale nie obowiązywała!

Na ulicy Wieniawskiego w Rzeszowie zarządca drogi postawił znak "koniec strefy zamieszkania", który oznacza, że kierowca włącza się do ruchu. Dostawił jednak niepotrzebnie jeszcze znak "ustąp pierwszeństwa". To nie koniec - dostawiono też znak kończący ograniczenie do 30 km/h. Po co - skoro w strefie można było jechać do 20 km/h? Fot. Rafał Baran

Na ulicy Wieniawskiego w Rzeszowie zarządca drogi postawił znak “koniec strefy zamieszkania”, który oznacza, że kierowca włącza się do ruchu. Dostawił jednak niepotrzebnie jeszcze znak “ustąp pierwszeństwa”. To nie koniec – dostawiono też znak kończący ograniczenie do 30 km/h. Po co – skoro w strefie można było jechać do 20 km/h? Fot. Rafał Baran

Podobny przykład z tego osiedla znajduje się na ulicy Stanisławy Gliwy. Tutaj osoba projektująca strefę, kompletnie nie zna przepisów dotyczących strefy zamieszkania. Inaczej nie da się wytłumaczyć umieszczenia na jednym słupku znaku strefy zamieszkania i ograniczenia prędkości do 20 km/h. Skoro sam znak „strefa zamieszkania” oznacza właśnie także ograniczoną do 20 km/h prędkość.

Dlaczego MZD w Rzeszowie powiesił na jednym słupku znak "strefa zamieszkania" oraz ograniczenie prędkości do 20 km/h, skoro w strefie nie można jechać szybciej? Fot. Rafał Baran

Dlaczego MZD w Rzeszowie powiesił na jednym słupku znak “strefa zamieszkania” oraz ograniczenie prędkości do 20 km/h, skoro w strefie nie można jechać szybciej? Fot. Rafał Baran

Kolejnym przykładem niezrozumienia tematu przez projektujących drogi jest strefa zamieszkania, którą znajduję się przy ulicy dojazdowej do posesji na ulicy Rzecha w Rzeszowie. Nie zbudowano chodnika, więc postawiono znak. Nie wyznaczono natomiast żadnych miejsc postojowych. Oznacza to, że mieszkańcy nie mają gdzie legalnie zostawić samochodu.

Z kolei na osiedlu Budziwój w rejonie ulicy Miłej znajduje się strefa zamieszkania, w której znajdziemy oznakowane przejścia dla pieszych. To oczywiste zaprzeczenie strefie i dawanie kierowcom do zrozumienia, że tylko w tym miejscu piesi mają pierwszeństwo na jezdni.

Osiedle Budziwój w Rzeszowie i... oznakowane przejście dla pieszych w strefie zamieszkania, w której mieszkańcy mogą chodzić po jezdni! Fot. Rafał Baran

Osiedle Budziwój w Rzeszowie i… oznakowane przejście dla pieszych w strefie zamieszkania, w której mieszkańcy mogą chodzić po jezdni! Fot. Rafał Baran

Wisienką na torcie jest rozpaczliwa próba ratowania sytuacji na ulicy Jagiellońskiej w Rzeszowie. Najpierw zlikwidowano chodniki, żeby zrobić miejsce do zawracania pojazdów przy końcowym odcinku ulicy, tuż przed deptakiem w centrum miasta. Ponieważ zakazy parkowania były ignorowane, a organizacja ruchu została zmiażdżona przez mieszkańców, to ustanowiono chyba najmniejszą na świecie strefę zamieszkania.

Na miasto posypała się krytyka, że zmiany na Jagiellońskiej wprowadza bez ładu i składu. Dokonano kolejnych zmian na Jagiellońskiej. Zdemontowano znak o zakazie zatrzymywania się i postoju pomiędzy płatną strefą parkowania a zawrotkami po obu stronach ulicy. Zamontowano nowy znak, informujący o… strefie zamieszkania. Internauci łapali się za głowę, gdy zobaczyli, w jaki sposób miasto znalazło „złoty środek” na problemy w egzekwowaniu prawa na Jagiellońskiej.

Kolejna strefa i kolejny problem. Osiedle Zawiszy Czarnego. Kierowcy parkują tam gdzie popadnie – na chodnikach, trawnikach i drogach pożarowych. Służby nie reagują.

Podobne niezgodne z prawem parkowanie – poza wyznaczonymi miejscami – ma miejsce w strefie na ulicy Nowowiejskiej na nowym osiedlu mieszkaniowym. Tutaj mamy również ustawiony niepotrzebnie znak ustąp pierwszeństwa, który dubluje przepis o włączaniu się do ruchu.
Tradycyjny podział ruchu na jezdnie i chodnik zachęca kierowców do szybszej jazdy. Teoretycznie piesi mogą korzystać z całej jezdni, ale z powodu istnienia chodników i przejść dla pieszych, powstaje wrażenie u kierowców, że nie muszą zwracać uwagi na pieszych i przestrzegać ograniczenia prędkości. Dodatkowo kierowcy blokują chodniki, co powoduje, że piesi nie czują się bezpiecznie ani na jezdni, ani na chodniku. Najgorzej jest w godzinach wieczornych i porannych. Piesi nie mają możliwości bezpiecznego poruszania się po osiedlu.

Ulica Nowowiejska w Rzeszowie. Strefa zamieszkania i widoczne w tle wyznaczone przejście dla pieszych Fot. Rafał Baran

Ulica Nowowiejska w Rzeszowie. Strefa zamieszkania i widoczne w tle wyznaczone przejście dla pieszych Fot. Rafał Baran

Miejski Zarząd Dróg milczy. Aktywiści: słyszymy tylko „nie da się”

Chcieliśmy dowiedzieć się, dlaczego drogowcy w Rzeszowie stawiają zbędne znaki i powodują chaos w strefach zamieszkania. Niestety, do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie. Nie wiemy wiec, czy dyrektor MZD Andrzej Maciejko kontroluje, co robią na drogach jego podwładni i czy takie działania akceptuje.

Aktywiści z tego miasta, którzy działają na rzecz pieszych, twierdzą, że sami wiele razy próbowali przekonać urzędników do zmian. Niestety, kontakt z nimi nie jest owocny. Waldemar Ruszel, aktywista społeczny, działacz na rzecz dostępności dla osób niepełnosprawnych z Rzeszowa, wspomina walkę o ucywilizowanie parkowania w centrum miasta – na odcinku ulicy Słowackiego znajdującym się na wprost rzeszowskiego ratusza i na ul. Matejki (do Pl. Farnego)/

– Z naszymi aktywistami zaczęliśmy w Urzędzie Miasta i Miejskim Zarządzie Dróg w Rzeszowie pokazywać występujące tutaj problemy – parkowanie na chodnikach, parkowanie na zakazie zatrzymywania (B-36), parkowanie które nie pozostawia 1,5 metra dla pieszych, źle zorganizowaną Strefę Płatnego Parkowania, pozorne przejście dla pieszych, które nie było przejściem (źle oznakowane) i to co najbardziej nie działało, czyli egzekwowanie prawa przez policję i straż miejską – opowiada brd24.pl Waldemar Ruszel. – Jednym z zaproponowanych przez nas rozwiązań było utworzenie tutaj strefy zamieszkania, która rozwiązałaby prawie wszystkie te problemy bez ustawiania ogromu znaków. Wtedy wystarczyłoby dodać aktywność oraz konsekwencję służb w egzekucji przepisów i byłaby to dobra przestrzeń dla pieszych w ścisłym centrum miasta. Jednak to, co jest łatwe, nie zawsze jest łatwe i od MZD w kilkuletniej wymianie pism i wielu rozmowach słyszałem tylko: „nie da się”. Drugim argumentem było to, że strefa zamieszkania rządzi się swoimi prawami i w tym miejscu nie da się tego zrobić, aby dobrze działało. Poza hasłem „nie da się” nie padały konkretne pomysły, a dopiero kolejne pisma i nagłaśnianie sprawy dały powolne rozwiązania niektórych problemów w tych miejscach.

Rafał Baran

Reklama