Społeczeństwo
Prezes firmy sprzedającej samochody pokazuje jazdę po spowalniaczach z prędkością 80 km/h!

Opublikowano
3 lata temu-
przez
luzPiotr Dobrowolski, były mistrz Polski w wyścigach, a obecnie szef firmy brokerskiej Select Automotive opublikował w portalu Linked.in film, na którym chce udowodnić, że progi zwalniające nie mają sensu. Po osiedlowej uliczce kierowca przejeżdża przez progi z prędkością 80 km/h!
Piotr Dobrowolski to wielokrotny mistrz Polski w wyścigach samochodowych i motocyklowych. Na stronie swojej firmy wspomina, że ustanowił rekord prędkości 361,93 km/h. Był potem m.in. dyrektorem w spółce Inter Cars S.A., a także dyrektorem zarządzającym “największego salonu i serwisu Jaguara, Land Rovera w Polsce”. Teraz jest prezesem własnej firmy Select Automotive, która sprzedaje ludziom samochody luksusowe, sportowe i z segmentu premium.
Dobrowolski zamieścił dziś w portalu Linked.in swój “test” tego, jak szybko można pokonać progi zwalniające samochodem. Film zatytułował: “Czy progi zwalniają? Volvo S90 odpowiada…”.
I na nagraniu – widać, że wykonanym na jakiejś uliczce osiedlowej w Polsce – kierowca przejeżdża przez próg zwalniający najpierw z prędkością 50 km/h, a potem z prędkością 60 km/h, a nawet 80 km/h!
Dobrowolski w swoim wpisie na tym profesjonalnym portalu do kontaktów branżowych dał do zrozumienia, że podważa sens instalacji progów zwalniających skoro – jak pokazał potem na nagraniu – są modele samochodów, którymi można łamać prawo i narażać innych na drodze mimo spowalniającej infrastruktury. Sugeruje, że w takim razie progi są tylko niepotrzebnymi instalacjami. Próbuje dowodzić, że przyspieszanie i zwalniania przed nimi powoduje tylko większe zanieczyszczenie powietrza, “samochód więcej pali” i “wcale nie jest bezpieczniej”.
“Jak widzicie 80 km/h i da się przejechać przez spowalniacz” – mówi podczas nagrania pędząc w samochodzie po wąskiej uliczce. I dodaje: “Także pozdrawiamy wszystkich, którzy montują spowalniacze. To są moje ulubione, takie, wisienki na torcie motoryzacyjnym w Polsce”.
Po tym, jak na Linked.in ludzie zaczęli zwracać uwagę, że “test” odbył się na ulicy, na której widać ograniczenie prędkości do 30 km/h, Dobrowolski zaczął twierdzić, że film to “montaż”. Twierdził też, że to nie on siedział za kierownicą. “To nie ja prowadziłem ten samochód” – odpisał krytykującym film.
Wnioski? Twierdzi, że lepiej byłoby, gdyby spowalniaczy infrastrukturalnych nie było, a za miast nich były by “kampanie uświadamiające”.
Całość – nagrywanie takiej jazdy po osiedlowej uliczce i wyciąganie wniosków stojących w sprzeczności z dekadami doświadczeń na drogach Europy – są sprawą mocno szokującą. Tym bardziej, że Dobrowolski na stronie swojej firmy deklaruje: “Wszystko, co robimy, wynika z naszej miłości do motoryzacji oraz troski o bezpieczeństwo kierowcy!”.
To raczej tylko kolejny smutny przykład na to, że w Polsce ludzie potrafiący dobrze kręcić kierownicą i naciskać pedały, od lat uznają, że wiedzą, o co chodzi w bezpieczeństwie drogowym, a najczęściej okazuje się, że nie wiedzą kompletnie nic…
Łukasz Zboralski