Społeczeństwo
Mecenas mówił o „trumnie na kółkach”. Winę na auto ofiar próbowali zrzucić też jego obrońcy

Opublikowano
2 miesiące temu-
przez
luzOskarżony o spowodowanie wypadku mecenas Paweł Kozanecki w Internecie sugerował, że to stary samochód ofiar był przyczyną tragedii. Potem się z tych słów wycofał. Jednak jego obrońcy taką samą wersję próbowali utrzymać w sądzie. I to aż do dzisiejszych mów końcowych. Prokurator zażądał 5 lat więzienia

Choć do wypadku pod Olsztynem doszło prawie cztery lata temu, to proces, który ma ustalić winnego, jeszcze się nie zakończył. Nie będzie już jednak kolejnych rozpraw. Obrońcy oskarżonego o spowodowanie wypadku Pawła Kozaneckiego, próbowali jeszcze po raz kolejny rzutem na taśmę zgłosić o świcie przed rozprawą kolejne wnioski, jednak sąd je odrzucił.
Tragedia pod Olsztynem
26 września 2021 r. drogą na trasie Barczewo – Jeziorany podróżowały dwie panie w wieku 53 i 67 lat. Obie jechały jako teściowe do małżeństwa swoich dzieci. Około godziny 18 ich osobowe audi 80 zderzyło się czołowo z osobowym mercedesem. Za jego kierownicą siedział łódzki adwokat Paweł Kozanecki. Wracał z wesela influencerki Martyny Kaczmarek. Wiózł swoją żonę i małego synka.
W zderzeniu zginęły obie kobiety z audi, Kozaneckiemu i jego rodzinie nic się nie stało. O sprawie zaczęło być głośno, gdy influencerka, a potem sam Kozanecki zamieścili w mediach społecznościowych informacje o tym, że warto jeździć bezpiecznym autem. Kozanecki posunął się nawet do stwierdzenia, że wypadek był konfrontacją „trumny na kółkach”, jak nazwał auto zmarłych kobiet i bezpiecznego samochodu.
Kozanecki został przez Prokuraturę Okręgową w Olsztynie oskarżony o spowodowanie tego wypadku. Wprawdzie jako kierowca – tak samo jak kierująca audi 80 – zdaniem biegłych nie przekraczał dopuszczalnej prędkości wynoszącej 70 km/h w miejscu zdarzenia, ale według śledczych to on przejechał przez podwójną ciągłą linię na przeciwny pas ruchu.
Proces w sprawie Kozaneckiego prowadzony był niezwykle drobiazgowo i poważnie się przeciągał. Także dziś (1 kwietnia) jeden z jego obrońców świtem składał tuż przed rozprawą kolejne wnioski, które mogły skutkować odroczeniem rozprawy.
Mecenas Władysław Marczewski zawnioskował o sprowadzenie na salę sądową części rozbitego audi 80. Chciał, by wszyscy oglądali i omawiali m.in. reflektor, chłodnicę, akumulator i półoś. Domagał się również odtwarzania wizualizacji wypadku.
Sędzia Anna Pałasz na to się nie zgodziła. Zwróciła uwagę, że niektórzy chyba naoglądali się zbyt wielu amerykańskich filmów o rozprawach w tamtych sądach. – Sąd nie sprowadził szczątków pojazdu audi na rozprawę. Bo w ocenie sądu nie jest to konieczne. Sala sądowa to nie muzeum. Trzeba wykazać, czemu miałoby to służyć – zaznaczyła.
Nie przychyliła się też do wniosku drugiego z obrońców Kozaneckiego. Mecenas Kazimierz Pawelec wnioskował o wyłącznie przez sąd biegłego Bogdana Zalewskiego. – Pan biegły był, a może jeszcze jest pracownikiem Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Trudno powiedzieć, żeby to była jednostka naukowo-badawcza. Istnieje zatem tożsamość podmiotu tworzącego opinię i prowadzącego postępowanie, nie jest to czyste – stwierdził i dodał, że temu biegłemu zdarzały się pomyłki w opiniach m.in. w sprawie dotyczącej śmierci Krzysztofa Olewnika.
Mecenas Pawelec przekonywał, że należy też powołać na świadków osoby reprezentujące firmę Mercedes, by mogły wypowiedzieć się o sposobach i prawidłowości pobierania danych z czarnej skrzynki samochodu (takie dane pobrał biegły i przeanalizował).
Obrońcy domagali się sporządzenia opinii przez biegłych z Instytutu Jana Shena.
– Pan Zalewski opiniuje w setkach spraw. Przywoływanie historycznej jego obecności w komendzie wojewódzkiej policji ma się nijak do próby przypisania mu bezstronności – kontrował te wnioski mec. Karol Rogalski, oskarżyciel posiłkowy, reprezentujący rodziny ofiar wypadku.
– Opinia tego biegłego jest i oparta na wszystkich możliwych danych. Konkretnych zarzutów wobec niej nie usłyszeliśmy – mówił też prokurator Arkadiusz Szulc z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Sędzia oddaliła wnioski obrońców. – Opinie są zupełne, logiczne i jasne. Kwestia oceny tych opinii pozostaje wyłączną kompetencją sądu. Sąd będzie oceniał, co zostało wykazane co nie zostało wykazane – podkreśliła.
Wówczas stało się jasnym, że dalszego przeciągania tego procesu już nie będzie. – Zamykam przewód sądowy – ogłosiła sędzia i zarządziła krótką przerwę. Po niej prokurator i obrońcy przystąpili do mów końcowych.
„Mentalność 13-latka, który nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji działań”
Prokurator Szulc przypomniał okoliczności wypadku – dobra pogoda, brak udziału innych pojazdów czy zwierząt, trzeźwość zarówno kierującej audi 80 jak i Kozaneckiego oraz brak usterek technicznych w obu pojazdach. Zaznaczył, że samochód ofiar przeszedł pozytywnie badania techniczne miesiąc przed wypadkiem.
– W toku postępowania przy licznych opiniach, eksperci Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji wskazali na przyczynę zdarzenia – nieprawidłowe, niezgodne z przepisami zachowanie oskarżonego, czyli wjazd pojazdem na pas jazdy w przeciwnym kierunku, przekroczenie linii podwójnej ciągłej – przypomniał prokurator. Zaznaczył, że biegli wskazali też, że kierująca audi 80 miała za mało czasu – 0,8 sekundy – by podjąć jakąś reakcję. Za to Kozanecki jako kierowca nie wykonywał manewrów obronnych i nie hamował. – Zeznania funkcjonariusza prowadzącego oględziny, analizującego klasyczne ślady na miejscu wypadku, wskazują, że stwierdził na podstawie śladów rycia pojazdu, iż większość znajdowała się na pasie ruchu, którym poruszało się audi. To oskarżony zjechał na ten pas i uderzył w prawidłowo jadącą pokrzywdzoną – mówił prokurator.
Zdaniem przedstawiciela prokuratury wypadek był „dość prosty”. – Zwyczajnie oskarżony uchybił przepisom Prawa o ruchu drogowym mówiącym o tym, że ma obserwować w sposób ciągły przedpole drogi i reagować na to, co się dzieje – mówił Szulc. Dodał, że tylko oskarżony i jego żona mogliby odpowiedzieć, dlaczego zjechał na przeciwny pas ruchu, ale żadne z nich tego nie wyjaśniło w trakcie rozprawy. Najpierw twierdzili, że nie pamiętali nic oprócz uderzenia. A potem przekonywali, że ich pojazd na pewno nie przekroczył podwójnej ciągłej.
Prokurator wskazał, że zachowanie Pawła Kozaneckiego po wypadku – kontrowersyjne nagrania opublikowane w sieci – powinny mieć wpływ na wymiar kary.
– Pierwszy raz potkałem się z tym, by oskarżony, w dodatku prawnik i adwokat, opublikował tego typu materiał, który de facto ma negatywny wydźwięk dla niego i pokazuje, że nie interesują go pokrzywdzeni, to, że może ich ranić – mówił Arkadiusz Szulc. – Późniejsze przeprosiny za to też były influencerskie. Nie przeprosił, tylko jakoś dookoła ubierał to w słowa. Oskarżony jest ojcem, w zaawansowanym wieku, a od wypadku do tego, co działo się później, zachowywał się tak, jakbyśmy mieli do czynienia z osobą 1- czy 14-letnią i to taką nierozumiejącą konsekwencji swoich działań. A przypomnę, że 13-latkom nie pozwalamy na uprawnienia do prowadzenia pojazdów – podkreślił.
Na koniec swojej mowy prokurator wniósł o uznanie Kozaneckiego winnym spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego i skazanie go na 5 lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Prokurator zażądał zapłaty zadośćuczynienia dla bliskich ofiar w kwotach od 5 tys. zł do 50 tys. zł w zależności od stopnia pokrewieństwa.
Głos zabrał też oskarżyciel posiłkowy. – Wypadek ten nie jest niczym nadzwyczajnym na polskich drogach. Znaczenie ma tylko to, że oskarżony przez umyślne działanie przekroczył oś jezdni i wjechał w audi 80 – mówił mec. Karol Rogalski. Odpierał też tezy stawiane przez obrońców, jakoby to zły stan audi tak naprawdę był przyczyną tragedii. – A gdyby te panie jechały na hulajnodze, albo konno z wozem, to co? – pytał i dodał, że wszystkie dociekania obrońców nie miały znaczenia, bo nie spotkałby się z nimi na sali sądowej, gdyby ich klient nie wjechał w inne auto.
Rogalski uznał, że film w sieci i medialne „przeprosiny” były tak naprawdę wtórną wiktymizacją. Wskazał też, że zachowania oskarżonego przed o po popełnieniu przestępstwa powinny być brane pod uwagę przy określeniu wymiaru kary. – Widzimy, że brawura, sposób poruszania się po drogach to nie było coś incydentalnego w życiu oskarżonego. Są nagrania, gdzie jechał z żoną i poruszał się dużo ponad dozwolony limit – w okolicach 180 km/h. Te filmiki potem z sieci ginęły, ale jednak w Internecie nic nie ginie – mówił Rogalski.
Trumna na kółkach jako linia obrony
W mowach końcowych obrona Kozaneckiego skupiła się właściwie na tym, za co on sam został napiętnowany, czyli na próbie dowiedzenia, że kobiety zabił stan ich samochodu. Wbrew zeznaniom świadka, policjanta z miejsca wypadku oraz biegłego przeprowadzającego sekcję, podważali fakt, że zmarłe w wypadku kobiety jechały zapięte w pasy bezpieczeństwa.
Jako pierwszy mowę końcową obrońcy wygłosił mecenas Marczewski. – Mam omówić dowody na sprawstwo? – zapytał i chwilę milczał. – To już. Bo nie dostrzegam żadnego – stwierdził.
Potem przeszedł do omawiania stanu technicznego audi 80. Opowiadał, że auto nie było srebrne, ale grantowe, bo zostało pomalowane. – Na fragmentach części odpadających z audi, bo nie były przymocowane, widać typowe opisy dla używanych części „audi 80 b3”. To części świeżo włożone. Ciekawe dlaczego? Przecież pojazd był sprawny – ironizował i wskazywał, że uszkodzenia audi po wypadku były ogromne, a w mercedesie nieznaczne.

Mecenas Marczewski wskazywał, że w opiniach biegłych rekonstruujących wypadek znalazły się liczne błędy, w tym matematyczne, na które sąd nie chciał zwrócić uwagi. Wytykał m.in., że biegły w symulacji komputerowej wybrał wcześniejszy model audi, choć miał dostępny także dokładnie ten, który uczestniczył w rzeczywistym wypadku. Zwracał uwagę, iż bieli raz przyjmowali, że przed wypadkiem koła mercedesa były skręcone w jedną stronę, a potem uznawali, że jednak w przeciwną. – A samochód dalej jechał tak samo w ich opinii? – pytał.
– Sąd nie szukał dowodów za prokuratora, czekał, czy oskarżyciele będą o coś wnosić, czy na postawie opinii, które są, można stwierdzić, czy ktoś jest winny. Skoro sąd dostrzegł, jak bzdurne są opinie w tej sprawie, to postanowił zamknąć przewód sądowy. Bo udowodnić winę powinno oskarżenie – ocenił mecenas Marczewski i wniósł o całkowite uniewinnienie klienta.
Drugi z obrońców w mowie końcowej przekonywał, że na etapie postępowania przygotowawczego w sprawie tego wypadku nie szukano prawdy obiektywnej, lecz gromadzono materiał dowodowy w jednym kierunku. Nie powiedział tego wprost, ale zasugerował, że w postępowaniu od razu przyjęto tezę, iż winny jest kierowca mercedesa i tylko ją próbowano potwierdzić.

– Nie udowodniliście panowie ze 100-procentową pewnością, że oskarżony w sposób umyślny bądź nieumyślny naruszył zasady bezpieczeństwa i spowodował ten tragiczny w skutkach wypadek – zwrócił się do prokuratora i oskarżyciela posiłkowego mec. Kazimierz Pawelec. On także zawnioskował o całkowite uniewinnienie Pawła Kozaneckiego.
Sędzia Anna Pałasz wyznaczyła termin kolejnej rozprawy na 11 kwietnia. Można się spodziewać, że ogłosi na niej wyrok.
Łukasz Zboralski