Społeczeństwo
Łukasz Ż. jechał prawie 230 km/h, gdy uderzył w rodzinę w Warszawie. I nagrywał to telefonem
Opublikowano
3 tygodnie temu-
przez
luzProkuratura ujawniła dziś wstrząsające okoliczności wypadku, do którego we wrześniu w stolicy doprowadził bandyta drogowy Łukasz Ż.
Prokuratura przesłuchała dziś Łukasza Ż., sprawcę wrześniowej tragedii na Trasie Łazienkowskiej. Postawiono mu zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia. Łukasz Ż. przyznał się do winy. W świetle obecnych zarzutów grozi mu do 12 lat więzienia.
Przypomnijmy – w nocy z 14 na 15 września Łukasz Ż. najechał volkswagenem arteonem na rodzinę podróżującą osobowym fordem. Zabił ojca rodziny, matkę i dzieci ranił, ranna została też pasażerka jego auta, prywatnie jego partnerka. Ż. uciekł z miejsca wypadku za granicę. Został złapany w Niemczech i ekstradytowany w tym tygodniu. Jego znajomi, którzy na miejscu wypadku próbowali mataczyć, by ukryć jego winę – też zostali zatrzymani. Tak samo jak ci, którzy pomagali mu zorganizować ucieczkę z kraju.
Wciskał gaz do dechy i wszystko kręcił komórką
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie ujawnił, że śledczy dysponują już zapisami z dwóch pojazdów – forda poszkodowanej rodziny oraz volkswagena sprawcy. Wciąż czekają jeszcze na to, co zapisało się w samochodzie seat cupra, którym podróżowali znajomi Łukasza Ż. – oni zatrzymali się na miejscu wypadku.
Piotr Antonii Skiba powiedział, że w miejscu, gdzie było ograniczenie prędkości do 80 km/h, w ciągu 5 sekund przed wypadkiem rodzina w fordzie podróżowała z prędkością 50-60 km/h, a więc bardzo bezpieczną. Natomiast Łukasz Ż. rozwinął wówczas gigantyczną prędkość. W ciągu ostatnich pięciu sekund przed wypadkiem rozpędzał auto z 205 km/h do aż 226 km/h. Wiadomo, że czujniki zanotowały, iż pedał przyspieszenia miał wciśnięty do końca.
Jeszcze bardziej wstrząsającym jest fakt, że Łukasz Ż. jadąc w tak szalony sposób jedną ręką nagrywał wszystko smartfonem. Zapisu z tego telefonu jednak nie ma. Bo śledczy nie wiedzą, gdzie jest smartfon. Ż. nie miał go przy sobie, gdy został zatrzymany przez niemiecką policję.
Nie będzie wysokich kar dla “zabójców drogowych”
Zanim prokuratura ujawniła szczegóły wypadku, rano odbyła się konferencja trzech ministrów, którzy prezentowali efekty prac nad podwyższeniem kar dla bandytów drogowych.
Dla takich jak Sebastian M. (sprawca tragedii za autostrady A1, który jechał 300 km/h) – którzy zupełnie na trzeźwo szarżują po drogach i przy skrajnym przekraczaniu prędkości doprowadzają do tragedii, rząd zaproponował zwiększenie maksymalnego pułapu kary o zaledwie 2 lata. Gdy za zwykły wypadek grozi dziś do 8 lat więzienia, to bandytom drogowym grozić będzie od roku do maksymalnie 10 lat więzienia.
luz