Społeczeństwo
Jaki jest efekt wielkiej konferencji GITD? Mówimy “sprawdzam” priorytetowi Morawieckiego

Opublikowano
5 lat temu-
przez
luzWielkiej styczniowa debaty w GITD nazywana była “zjazdem wszystkich ludzi odpowiedzialnych za BRD w Polsce”. Obecni byli ministrowie, wiceministrowie. Apelowano m.in. o zmianę prawa, by automatyczny system nadzoru nad kierowcami zaczął naprawdę działać. Sprawdziliśmy, jakie są efekty tej debaty po sześciu miesiącach od wydarzenia

W debacie zorganizowanej przez GITD uczestniczyli m.in. minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, wiceszef MSWiA Maciej Wąsik i wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Fot. GITD
– Dzisiejsza debata to spotkanie osób związanych z bezpieczeństwem na polskich drogach, to debata ekspercka – podkreślał w 8 styczniu w siedzibie GITD Alvin Gajadhur, główny inspektor transportu drogowego. Odczytał list od premiera skierowany do organizatorów i uczestników wydarzenia.
“Debata ekspercka >>Bezpieczeństwo ruchu drogowego – perspektywa zmian<< jest wydarzeniem dotyczącym szczególnie istotnego problemu społecznego” – napisał premier Mateusz Morawiecki. – “Statystyki dotyczące liczby i śmiertelności wypadków jasno pokazują, że potrzebujemy w tym obszarze przemyślanych i kompleksowych rozwiązań, że konieczne jest wspólne działanie wielu środowisk. Jednym z priorytetów rządu nowej kadencji uczyniliśmy zasadniczo bezpieczeństwa ruchu drogowego”.
Morawiecki o “priorytetach” BRD rządu, eksperci o potrzebie zmian…
Podczas debaty dyskutowano m.in. o bezpieczeństwie pieszych, o problemie nadmiernej prędkości i automatycznym systemie nadzoru nad kierowcami.
System fotoradarów, odcinkowych prędkości i kontroli przejazdu na czerwonym świetle w Polsce mocno niedomaga. Pokazał to raport Najwyższej Izby Kontroli. Okazało się, że coraz mniej kierowców w ogóle odpowiada na korespondencję Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym GITD. W efekcie olbrzymia liczba potencjalnych kar się przedawnia – skala przedawnień liczona jest w setkach milionów złotych. To poważny problem, bo system, który powinien dyscyplinować kierowców nie spełnia swojego zadania.
Wszyscy zdają sobie sprawę z problemu prawnego – niedostosowanie polskich przepisów do prawdziwej automatyzacji karania za wykroczenia zarejestrowane przez automaty. Rządy i parlamentarzyści latami nie potrafili załatać tej dziury.
Na styczniowej konferencji Alvin Gajadhur także zwrócił uwagę na ułomność obecnego prawa, które narzuca na kontrolerów żmudny obowiązek ustalania, kto w chwili wykroczenia kierował pojazdem. Szef GITD zaapelował na konferencji do obecnego tam ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka o zmianę prawa, które naprawdę zautomatyzuje nadzór nad kierowcami łamiącymi przepisy.
Eksperci zgodzili się, że najlepszym byłoby rozwiązanie funkcjonujące w wielu krajach Europy – czyli wymierzanie kary właścicielowi pojazdu (z ewentualnym krótkim terminem dla niego – wskazania sprawcy).
…pół roku później wciąż cisza i brak działań
Choć wszyscy byli zgodni, że trzeba na polskich drogach wiele zmienić, a prowadzący debatę Włodzimierz Zientarski zapowiadał nawet, że nikogo z oficjeli nie wypuści, dopóki nie uzgodnią wspólnego planu działań, do dziś nic się w Polsce nie wydarzyło.
Zapytaliśmy w GTID, jakie – po sześciu miesiącach od debaty – są jej efekty. Okazało się, że do dziś nie ma nawet gotowego projektu zmiany przepisów.
“Po analizie propozycji rozwiązań przedstawionych przez ekspertów w trakcie debaty, w tym m.in. regulacji prawnych w zakresie ujawniania sprawców wykroczeń rejestrowanych przez urządzenia systemu CANARD, podjęte zostały przez CANARD prace nad tzw. ustawą fotoradarową. Są one na etapie uzgodnień z Ministerstwem Infrastruktury, mających na celu wypracowanie optymalnego kształtu nowych rozwiązań, tak aby możliwe było uruchomienie procesu legislacyjnego” – odpowiedziała Monika Niżniak z Biura Informacji i Promocji | Wydział Komunikacji GITD. – “Prace wciąż trwają, dlatego za wcześnie jest jeszcze mówić o ostatecznym kształcie przepisów” – dodała.
Pół roku uzgodnień i rozmów musi dziwić podwójnie. Po pierwsze dlatego, że w Polsce podobne przepisy zaprojektowano już dawno temu – w roku 2013 (wówczas nie udało się ich uchwalić i wprowadzić w życie) – i w tej kwestii pisanie czegoś od nowa byłoby wyważaniem otwartych drzwi.
Po drugie, skoro premier nazywa sprawy BRD priorytetem rządu, a potem następuje półroczna bezczynność w tak prostej (ale istotnej!) sprawie, jak dostosowanie przepisów do automatyzacji systemu nadzoru kierowców, to wniosek może być tylko jeden – albo rządowi zmieniły się priorytety, albo mamy do czynienia z niebywałą opieszałością urzędników przeciwdziałających planom rządu.
Łukasz Zboralski