Rozmowy i opinie
Kierowca ciężarówki ze Szwecji: na drodze od razu widzę, czy jedzie Polak
Opublikowano
4 tygodnie temu-
przez
luzŻaden kierowca ciężkiego zestawu nie pojedzie jak wariat w zabudowanym. Nas się tu uczy, że mamy brać odpowiedzialność za innych – opowiada Marcin, polski kierowca, który od dekady pracuje jako kierowca zawodowy w Szwecji. – Polska nigdy nie będzie drogowo Szwecją – uważa. Dlaczego?
W Szwecji jeżdżę już od 2005 roku. Wcześniej pracowałem w Danii i Holandii. Pierwszy raz do ciężarówki za kierownicę wsiadłem w 1996 roku. Dzięki pracy w Holandii jeździłem na wschodzie, dzięki pracy w Danii przejechałem wszystkie kraje Europy. W Szwecji jeździłem praktycznie każdym rodzajem transportu – od plandek, ponadgabarytów, kontenerów po frigo. Bardzo dużo jeździłem też w Norwegi, która nauczyła pokory do zimy. Pracowałem również na terminalach załadunkowych czyli multimodal załadunki naczep i kontenerów na wagony i rozładunki.
W Szwecji pracuję w jednej firmie praktycznie od 2006 r. Zawodowo robię tu dużo kilometrów. W trzy lata przejeżdżam samochodem pół miliona kilometrów. Do pracy mam 25 km w jedną stronę, więc codziennie robię 50 km do samej pracy.
Wszystko zrobione z pomysłem. Transport, drogi
Szwecja to specyficzny kraj dla transportu. Z jednej strony jest tam mniejszy ruch niż w krajach kontynentu, a z drugiej długie ciężkie zestawy. Drogi są planowane i budowane z pomysłem na lata do przodu. Wszystkie zjazdy autostradowe muszą być projektowane dłuższe ze względu na 25,25 m i 34 m. To samo z parkingami i wszelką infrastrukturą.
Od dziesiątek lat Szwecja projektuje transport i drogi tak, by wszystkie firmy, gdzie idzie ciężki transport, były w miarę możliwości oddzielone od osiedli mieszkalnych, co oddziela wspólne trasy z osobowym transportem.
Odbiory i załadunki są ustawiane tak, że np. jednego dnia w firmie która produkuje roboty precyzyjne, są tylko trzy załadunki na kontynent i 10 tzw. inrikes transport czyli wewnętrzny krajowy. To prosty system gdzie spedycje nie pchają aut na zasadzie “jedź może cię załadują”. Cały system transportu w Szwecji ustawiony jest od początku na “szybko łatwo i weekend”. To jest tak proste do zrobienia i ustalenia między producentami – spedycjami i finalnie kierowcą.
Szybko na autostradzie, a obszar zabudowany to świętość
Czy drogi w Szwecji są stresujące? Dla mnie nie, ale wiem, że niektórych kierowców stresują. Szwecja jest specyficzna, bo są zmienne terenu, czyli góra dół i to, co jest płaskim w lato, staje się problemem zimą.
Czy kierowcy Szwedzcy jeżdżą szybko? Tak. Jeździmy szybko autostradami. Natomiast pozostałe drogi to jest enklawa i tu widać wielką różnice w jeździe polskich, litewskich czy w ogóle wschodnich kierowców.
To się tu od początku wpaja na szkoleniach – że na drogach lokalnych jest większy kontakt z innymi użytkownikami ruchu i często nie chronionym, czyli pieszymi i rowerzystami. Na takich drogach nie pojedzie jak wariat żaden szwedzki zestaw, który ma wagę średnio 64 tony. Nie zobaczycie też wyprzedzania przez ciężarówki innych pojazdów. To są podstawy! Mi to już weszło w krew. Ciekawostkowo: linie przerywane nie są tym samym co przerywane w Polsce i np. długi zakręt ma długie przerywane i to są miejsca zakazu wyprzedzania.
Oznakowanie wszelkich dróg jest w Szwecji idealne! To jedno z lepszych oznakowań Europy. Holandia ma jeszcze pięknie. Organizacja dróg np. na osiedlu mieszkalnym czy nawet leśnej drodze, strefach przemysłowych, jest tak ułożona, że zawsze na końcu ulicy jest tzw vändplats( miejsce zawracania ) gdzie nie można parkować.
Obszar zabudowany to jest oddzielna sprawa. I tu kierowcy zawodowi respektują wszystko, co jest do respektowania w tych miejscach. Naprawdę, mówię to z pełną odpowiedzialnością za innych kierowców, bo po prostu jesteśmy bardzo zdyscyplinowani w zabudowanym.
Na autostradzie są z kolei dwa odwieczne niepisane prawa między policją i transportem. Transport krajowy może tu pracować 15 h dziennie, ale z zachowaniem czasów jazdy i odpoczynków. To jest umowa, by nie blokować czasu załadunków, rozładunków obsługi sprzętu, którego więcej potrzeba ze względu na większe przestrzenie ładunku i towaru.
Prędkość to druga opcja niepisana. Za 85 km/h żaden policjant nie ukarze kierowcy ciężarówki. Jednak to jest naprawdę sztywna granica. Pojedziesz 86 km/h i dostaniesz normalny przydział z taryfikatora.
Gęsta sieć fotoradarów hamuje wariatów
Fotoradary w Szwecji są gęsto postawione na drogach, ale z obserwacji wiem, że kierowcy znają te miejsca. Mimo to system radarów kosi i tak niezłe zbiory do systemu. W wielu miejscach stoją też radary mobilne. Służby podjeżdżają, stawiają przyczepkę, podnoszą z niej słupek z radarem. Potem przyjeżdżają na koniec dnia i to zabierają.
Od nowego roku zaczną wchodzić nowe fotoradary, które będą mierzyć z większej odległości i mierzyć jednocześnie wiele aut na wszystkich pasach ruchu. Kierowcy już się do tego mentalnie przygotowują. Według mnie to mocno hamuje zapędy wariatów.
Z drugiej strony obserwuję przez ostatnie lata pewną wymianę pokoleniową kierowców. Jest trochę gorzej. Gdy przechodzę na lewy do wyprzedzania, to stary kierowca mi w tym pomaga, ale jak jedzie młodziak, to czasem nie odpuści. Ta wymiana pokoleniowa jest o tyle gorsza, że teraz mamy szeroki dostęp do mobilnych systemów, czyli duża część kierowców uczy się z Internetu i bierze przykłady z głupich nagrywajek innych celebrytów transportu, którzy sami nie mają pojęcia o tym, co poprawnie robić na drodze.
No i nie bardzo widzę rozwiązanie tematu smartfonów w autach. To jest problem coraz większy. Może pomogłyby takie jak w Anglii kamery w środku auta? Tu chyba UE tego w sprawach wolności osobistych nie dopuści. Jednak z gapieniem się w telefony coś należałoby zrobić, bo będzie z tym tylko gorzej. jedyna opcja. To będzie Łukasz jeszcze gorzej niestety
Czy piesi wchodzą pod koła? Czy zawodowy bierze odpowiedzialność za innych?
Czy piesi tu wchodzą pod koła ciężarówek i innych pojazdów? Nie, bo to kolejna dobra systmowa nauka od przedszkola i kursów wszelkich. Na drodze działa kontakt wzrokowy. Jednak w większości kierowcy zatrzymują się sami, nie ma takich cyrków i dyskusji jak w Polsce w sprawie ustępowania pieszym. Tu nieustąpienie ludziom na pasach to jest kryminał, zabranie prawa jazdy i wielkie problemy. Szwedzi się takich konsekwencji bardzo boją.
Na kursach kompetencji dla kierowców zawodowych wbijają nam do głowy, że to my jesteśmy zawodowi i na nas spoczywa odpowiedzialność za innych użytkowników. Nawet do opcji – połóż zestaw, bo nie wiesz czy dzieci nie siedzą w aucie przed tobą! (tymczasem w Polsce kilka lat temu wyciekł film ze szkolenia kierowców, na którym instruktor w razie ryzykownej sytuacji na drodze proponował “Wal po osobówkach” – dop. red.).
Cały system szkoleń kierowców jest zresztą inny niż w Polsce. Jak się zdaje na prawo jazdy na osobowe, to jako kursant możesz przejść to z rodzicami albo sam w szkole jazdy. Rodzic uczy dziecko na swoim aucie. Żeby móc tak uczyć dziecko oczywiście też specjalny kurs, za który sam płacisz, jako rodzic czy brat np. kilka godzin. Następnie przyklejasz na auto naklejkę i uczysz dziecko, raportując efekty nauczania do szkoły jazdy. Jednak każdy kursant zawsze musi przejść szkolenie na płycie poślizgowej i z bezpiecznej jazdy, bez tego nie ma szans na egzamin. To działa, bo mądrzy rodzice wpoją bezpieczeństwo dzieciom.
A po szkoleniu dla kierowców zawodowych wychodzisz ze szkoły jazdy gotowy do pracy. Masz prawo jazdy, ale i uprawnienia na maszyny, wózki, podnośniki, ADR. Kompletny pracownik. I praktycznie sto procent takich ludzi firmy transportowe biorą do pracy. Czyli robiąc kurs dla kierowców zawodowychtak naprawdę w Szwecji planujesz zawodowe życie. To działa. Później dochodzi oczywiście kwestia doświadczenia, które trzeba zdobyć już na drodze.
Polaka w osobówce od razu poznam
Polscy kierowcy ciężarówek w Szwecji, nie są jakoś przesadnie gorsi. Widać tu po prostu odpowiedzialność i trochę strach przed kontrolami. Aczkolwiek niedawbo jechałem za ciężarówką z Zielonej Góry i za głowę się łapałem. Jakby nie widział zwalniaczy. Mał totalnie gdzieś towar załadowany, szedł po 91 km/h na ograniczeniach do 80 km/h.
Natomiast z kierowcami osobówek na polskich rejestracjach jest gorzej. Od razu widać, że jedzie Polak. Niestety, naprawdę. Na obojętnie jakiej drodze – zazwyczaj uważa, że jego żadne ograniczenia prędkości nie dotyczą.
Polska nigdy nie będzie Szwecją drogowo. Rzadko obecnie jeżdżę do kraju, ale za każdym razem zjeżdżając z promu w Gdyni, gdy wjeżdżam na obwodnicę, myślę od razu: “Co tu się odpierdala!!”
Natomiast gdy wracam do domu do Szwecji, czuję, że jestem na właściwym miejscu.
Marcin (nazwisko do wiadomości redakcji)