Prawo
RPO wstawia się za kierowcami tracącymi prawo jazdy za prędkość w obszarach zabudowanych
Opublikowano
6 lat temu-
przez
luzRzecznik Praw Obywatelskich pyta NSA, czy podstawą do zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące może być wyłącznie informacja policji. Zwraca uwagę, że w takiej sytuacji kierowca nie ma szans na udowodnienie np., że pomiar prędkości wykonany był wadliwie
Ponieważ sądy administracyjne różnie podchodzą do kwestii odbierania kierowcom prawa jazdy za przekraczanie prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym, Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił z pytaniem prawnym do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
RPO pyta, czy podstawą decyzji starosty o zatrzymaniu prawa może być wyłącznie informacja policji o ujawnieniu kierowania pojazdem z prędkością w obszarze zabudowanym przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h.
Chce też wiedzieć, czy prawomocne rozstrzygnięcie w sprawie odpowiedzialności wykroczeniowej za takie przekroczenie prędkości stanowi tzw. zagadnienie wstępne (wtedy byłby wymóg zawieszenia postępowania co do zatrzymania prawa jazdy przez starostę do prawomocnego wyroku sądu).
Zgodnie z art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy z 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami, starosta wydaje decyzję administracyjną o zatrzymaniu prawa jazdy po wpłynięciu informacji od policji o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości. Decyzję wydaje na 3 miesiące, z nadaniem jej rygoru natychmiastowej wykonalności.
Sądy różnie decydują
Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że była potrzeba stworzenia takich przepisów sankcjonujących kierowców jeżdżących za szybko i zagrażających innym na drodze, i że jest to powszechnie akceptowane. Jednak jego zdaniem karanie za wykroczenie na drodze musi odbywać się za pomocą środków zgodnych z prawem konstytucyjnym oraz w duchu poszanowania praw i wolności obywatelskich.
Tymczasem w dzisiejszym orzecznictwie jedni sędziowie uważają, że starosta odbierający prawo jazdy opiera decyzję wyłącznie na informacji od policji, która ma charakter dokumentu urzędowego. Według tego stanowiska, starosta nie jest uprawniony do weryfikowania przypisanego kierowcy wykroczenia pod względem merytorycznym. Nie może np. powoływać ani z urzędu, ani na wniosek, dowodów weryfikujących informacje policji.
Ludziom, którzy kwestionują więc przekroczenie prędkości, które stwierdziła policja, nie sposób się obronić i tracą dokument uprawniający do jeżdżenia pojazdami nawet wówczas, gdy np. sam sąd (sygn. akt I OSK 2190/16 NSA) ustala, iż skarżący przekroczył prędkość nie więcej niż o 40 km/h.
Są też i odmienne orzeczenia – niektóre sądy administracyjne uznają, że jeśli kierowca odmówił przyjęcia mandatu, to o jego ukaraniu zdecyduje dopiero rozstrzygnięcie w sprawie o wykroczenie w związku z odmową przyjęcia mandatu.
RPO przeciw opieraniu się tylko na ustaleniu policji
Rzecznik opowiada się za odrzuceniem tej linii orzeczniczej, która aprobuje automatyzm i obligatoryjność zatrzymywania prawa jazdy na podstawie niezweryfikowanych ustaleń policji.
Zdaniem Adama Bodnara kierowcy potrzebują takiej ścieżki – bo w mediach i w skargach do RPO ludzie wskazują na liczne uchybienia i nieprawidłowości, których dopuszczały się osoby obsługujące radary, jak również wad technicznych oraz prawnych tego sprzętu.
RPO zauważa też, że w przypadku fotoradaru kierowcy kwestionują nie prawidłowość pomiaru, ale to, czy w ogóle to oni dokonali wykroczenia. – Wszystkie wątpliwości powinny zostać rozstrzygnięte w każdej konkretnej sprawie przez posiadający stosowne doświadczenie i właściwe instrumentarium proceduralne sąd karny – argumentuje Adam Bodnar.
Rzecznik ostrzega, że wygrywanie spraw przez niesłusznie ukaranych kierowców może powodować, iż Skarb Państwa będzie im płacił odszkodowania. – Nie można bowiem wykluczyć sytuacji, w których obywatele bezprawnie pozbawieni przez kilka miesięcy prawa jazdy będą występować o odszkodowania, zarówno w zakresie poniesionych szkód, jak i utraconych korzyści – wskazuje Adam Bodnar.
luz