Europejski koordynator BRD skrytykował niedawno publicznie reklamowanie samochodów uwydatniając ich możliwą “prędkość”. W Polsce pokazywane są dwie reklamy, w których auta pokazują swoją “moc” na torach wyścigowych
Już nie tylko reklamy skrajnie agresywnej jazdy w miejskich warunkach – jak reklama BMW M-Town, którą po protestach w Polsce koncern usunął z YouTube – są publicznie krytykowane. Niedawno Matthew Baldwin, pracownik Komisji Europejskiej, który odpowiada za obszar bezpieczeństwa drogowego, publicznie napiętnował w ogóle reklamowanie samochodów “na prędkość”. Pokazał jako przykład reklamę Mercedesa, w której prędkość ma znaczenie i część jazdy kierowca odbywa na torze wyścigowym [czytaj o tym więcej].
– Publiczne drogi to nie są tory wyścigowe – zauważył Baldwin, który zaapelował, by skończyć z tego typu reklamami koncernów samochodowych.
Tymczasem w Polsce emitowane są co najmniej dwie reklamy, w których samochody przeznaczone do jazdy po publicznych drogach prezentowane są jako auta “wyścigowe”.
Taki jest spot reklamujące auta serii BMW 1. Widzimy w nim kobietę, która jeździ niebieskim BMW po ulicach miasta. Potem uprawia bardziej agresywną jazdę po jakimś placu z kontenerami (bo przecież każdy kierowca ma prywatny plac z kontenerami, na którym może się wyszaleć?). W końcu producent chciał przez chwilę pokazać, że miało sens dodanie w samochodzie guzika mającego włączać tryb “sport”. Kobieta wciska go i gna swoim BMW po torze. Cały klip kończy się przejechaniem mety.
Drugi spot, który można oglądać w polskich stacjach telewizyjnych to reklama samochodów Alfa Romeo. Cały ten spot to historia wyścigu na torze dwóch modeli tej marki – Giulia i Stelvio. W klipie pokazywany jest niby-wyścig, z elementami driftu. W tym spocie podkreślane są wszystkie zalety samochodów – jak przyczepność, “zwinność”, dynamiczna kontrola – i wszystkie one osadzone są w jednym kontekście – ścigania się na drodze z innymi, bycia pierwszym.
luz
