Rozmowy i opinie
Przypadek biegłego Krzemienia
Opublikowano
1 miesiąc temu-
przez
luzPrzypadek biegłego Piotra Krzemienia jest klinicznym błędem konfirmacji zwanym potocznie efektem potwierdzenia. Można go wystawiać w Sevres jako wzorzec, w gablocie z wzorcem metra i kilograma
Ja nawet biegłego Piotra Krzemienia tak po ludzku rozumiem. Choć nie wierzyłem własnym uszom, kiedy podczas niedawnego Kujawsko-Pomorskiego Sympozjum BRD we Włocławku rozpoczął swój występ od tezy, że duże prędkości wcale nie są takie złe, bo nie zmniejszają użytecznego zakresu widzenia (a łamanie przepisów czasem nie jest takie złe – powiedział to trochę później)
Na szczęście to było tylko pierwsze wrażenie, bo później całe dziesięć minut przytaczał dowody dokładnie przeczące zajawionej na początku tezie. Był niczym denialista klimatyczny próbujący udowadniać że się nie ociepla na podstawie twardych dowodów naukowych, że się ociepla.
Przyznaję, dr Krzemień dysponuje świetną, fachową wiedzą na temat fizjologii człowieka. Pole widzenia ostrego nie zawęża się (niezależnie od prędkości z jaką się poruszamy), bo nie pozwala na to budowa naszego oka. Delikatne zmiany biorą się ze zdolności akomodacji – im dalej patrzymy tym bardziej zmienia się kształt gałki ocznej. Krzemień wie, że w zależności od prędkości zmienia się punkt fiksacji wzroku i domyślam się, że wie nawet, że ewolucja wpadła na pomysł, że dla naszego gatunku typowe jest fiksowanie się wzroku w miejscu w jakim będziemy za siedem sekund. Krzemień wie, że oko sakkaduje (czyli gałki oczne poruszają się skokowo) i nawet wie, że te skoki zaburzają przetwarzanie obrazu jaki widzimy. Wie, że w nocy widzimy tak jakbyśmy nie wiedzieli – i pokazuje tego dowody. Wie, że nie dajemy rady oceniać prędkości zbliżających się obiektów. Potrafi nawet pokazać to jak wygląda to we wzorze.
Wie, że problem skacze w kosmos powyżej prędkości 50 km/h (czyli prędkości jaką osiągały zagrażające nam kotowate i większe misie) ale twierdzi, że nie jest prawdą jakoby nasz zmysł wzroku przyjął taką graniczną prędkość do której w miarę precyzyjnie oddaje naszej jaźni obraz świata. Wie, że lustra samochodowe nam tak zniekształcają obraz, że spoglądanie na nie generuje jeszcze większe problemy z prawidłową oceną rzeczywistości… Wie też o ludzkich ograniczeniach związanych z czasem reakcji…
I co Krzemień robi z tą wiedzą? Kompletnie nie łączy kropek. Z dużą przykrością, ale i odrobiną złośliwości muszę stwierdzić, że przypadek biegłego Krzemienia jest klinicznym błędem konfirmacji zwanym potocznie efektem potwierdzenia. Można go wystawiać w Sevres jako wzorzec, w gablocie z wzorcem metra i kilograma.
To chyba najtrudniejsze w szukaniu odpowiedzi na pytania jakie sobie zadajemy jest to czy z powodu naturalnych skłonności naszego mózgu widzimy wyraźnie jedynie to co potwierdza nasze poglądy. A pomijamy wszystko inne. Lub sprzeczne dowody interpretujemy wbrew nim. Smutne to bardzo. I po ludzku jest mi przykro.
Nawet rozumiem mechanizm jaki doprowadził do tego – dr Krzemień jest biegłym sądowym ale sporządza również opinie prywatne, które w sądach służą do ratowania od tarapatów sprawców wypadków. Kiedy człowiek piszący taką „ratującą opinię” chce być wobec siebie uczciwy, musi dokonywać ostrej racjonalizacji. A dysonans poznawczy między tym co się wie, a tym co powinno się znaleźć w opinii, potrafi wywołać nie tylko ból psychiczny ale i fizyczny. Współczuję. Rozumiem. Nie popieram.
Jako detoks dostałem kilka minut później wystąpienie innego biegłego sądowego od wypadków – pana Wojciecha Pasiecznego. Każde wypowiedziane przez niego zdanie podsumowałby oklaskami wszystkich swoich kończyn. Czyli można mówić spójnie i wyciągać prawdziwe wnioski. Gratulacje.
Tomasz Tosza
Autor jest wicedyrektorem Biura Zarządzania Ruchem Drogowym, był jednym z prelegentów podczas Kujawsko-Pomorskiego Sympozjum BRD we Włocławku