Rozmowy i opinie
Prawo Sebastianka, prawo Adama, prawo Rafała. Oni odeszli ocalając innych
Opublikowano
6 dni temu-
przez
luzWypadek na ulicy Sokratesa pozwolił zmienić prawo na takie, które ocala pieszych. Wypadek w Jamnicy pozwolił wprowadzić konfiskatę pojazdów pijanym kierowcom. Wypadek na Trasie Łazienkowskiej zaostrzy kary wobec piratów. Czy w Polsce zawsze najpierw ktoś musi oddać życie, by państwo działało? – pisze Łukasz Zboralski w Światowym Dniu Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych
Jak co roku, w trzecią niedzielę listopada, czcimy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. Chciałbym z tej okazji uczcić tych, których życie pozwoliło ocalić wiele innych istnień.
W anglosaskiej kulturze prawnej niektóre przepisy noszą nazwę od nazwisk ludzi, po których sprawach zostały napisane i włączone do systemu prawnego. Tak jest choćby z najbardziej znanymi “prawami Mirandy” – w USA policjanci recytują te prawa każdemu zatrzymanemu. Chodzi m.in. o informację o podstawowym prawie do obrony. Ich nazwa wzięła się od przestępcy Ernesto Mirandy, ujętego w 1963 r. i skazanego potem przez sąd. Policjanci nie przedstawili mu jego praw i Sąd Najwyższy anulował wyrok, trzeba było go skazać w ponownym procesie.
Gdyby istniał w polskiej kulturze taki sam zwyczaj, wiele ważnych praw nazwano by od imion ofiar wypadków drogowych. Ich życia nie udało się nam jako społeczeństwu ocalić. Udało się tylko zmusić władze do zmian i dzięki temu ocalić życie wielu innym ludziom.
Adam. Pierwszeństwo pieszych
Był czas, że na polskich drogach zabijani w wypadkach piesi stanowili ponad 30 proc. wszystkich śmiertelnych ofiar. Takiego odsetka nie notowano na Zachodzie. I wiadomo było, że problemem jest m.in. skrzywione za komuny prawo. A dokładniej wypaczona implementacja Konwencji Wiedeńskiej o ruchu drogowym przez którą dekadami wmawialiśmy kierowcom, prze przed przejściem dla pieszych o własne życie mają się przede wszystkim martwić piesi. I że nie wolno im “włazić”, gdy kierowca sobie tego nie życzy i nie zwolni.
Podejmowano próby, by to zmienić. Taką był projekt złożony w Sejmie dokładnie dekadę temu, którego twarzą była ówczesna posłanka PO Beata Bublewicz. Już wtedy zaprojektowano prawie dokładnie to, co obowiązuje w przepisach m.in., że kierowca ma ustąpić pierwszeństwa nie tylko pieszemu znajdującemu się na przejściu ale i dopiero na nie wchodzącemu.
Polska klasa polityczna, ale i eksperci BRD, byli jednak wówczas tak niedojrzali, że nie mogli zrozumieć tej zmiany. W Sejmie okoniem stanął ówczesny koalicjant Platformy, czyli PSL. Poseł Lassota z Platformy z dramatyzmem pytał na sali plenarnej: – Czy państwo nie rozumiecie, że tak trzeba zrobić?
Nic nie wskórał. Przeciw było PiS. Głos sprzeciwu tej partii wyrażał wówczas poseł Jerzy Szmit (a potem, niestety nawet wiceminister infrastruktury (wcześniej łapany przez drogówkę na łamaniu prawa i zasłaniający się przed karą immunitetem). Przeciw było też SLD – tu gardłował poseł Maciej Banaszak, ten sam, który kilka lat później zaproponował odebranie fotoradarów samorządom.
Ostatecznie projekt, który już od dekady mógł ocalać pieszych na pasach, pogrążył Senat. I to jednym głosem – Macieja Pocieja. Ten twierdził, że w Polsce przyniesie to same szkody, a w miastach zaczną powstawać większe korki. Jak na ironię losu w kolejnych wyborach posłanka Bublewicz przepadła, a Pocieja znów wybrano do Senatu. Dziś już go tam nie ma.
Sprawa pieszych wróciła do publicznej debaty dopiero w 2019 r. Wtedy 20 października bandyta drogowy doprowadził do tragedii w środku Warszawy. W słoneczne popołudnie 33-letni pan Adam wraz z żoną i trzyletnim dzieckiem w wózku wyszli na spacer do parku. Dzień wcześniej ich synek świętował urodziny, przyjechali dziadkowie. Małżonkowie przechodzili przez przejście dla pieszych na ul. Sokratesa. Jeden z kierowców zatrzymał się i im ustąpił. Drugim pasem przerabianym BMW pędził Krystian O. Tam, gdzie można było jechać najwyżej 50 km/h, on pędził 126,5 km/h.
Ten wstrząsający wypadek przelał czarę goryczy w społeczeństwie. Organizacje społeczne i media postawiły polityków pod ścianą. Ci wreszcie zaczęli ponownie zajmować się prawem ws. pieszych. Projekt powstał w ekspresowym tempie. Już w styczniu 2020 r. Sejm przegłosował zmianę prawa zaproponowaną przez Zjednoczoną Prawicę. Od czerwca 2021 r. kierowcy w Polsce muszą ustępować pierwszeństwa zarówno pieszym znajdującym się na pasach, jak i tym, którzy dopiero na nie wchodzą. Od tego czasu – porównując średnią z lat przed pandemią – ginie rocznie ok. 30 proc. mniej pieszych na pasach, choć samych wypadków nieznacznie przybyło (zabrakło dobrej kampanii po zmianach prawa kierowanej zarówno do pieszych, jak i kierowców).
Jednocześnie politycy wprowadzili cały pakiet zmian m.in. ujednolicając dopuszczalną prędkość w obszarach zabudowanych do 50 km/h. Poszli więc tropem, który jeszcze w 2017 r. podpowiadałem im na sejmowej Komisji Infrastruktury. “Rozumiem państwa polityków. Kiedy Policja występuje np. ze słuszną inicjatywą, aby taryfikator punktów karnych podnieść za zachowania najbardziej niebezpieczne wobec pieszych, opinia publiczna w Polsce przyjmuje to źle. Jeśli zbierzemy w pakiet działania dla pieszych, w tym ograniczenie prędkości do 50 km/h w terenie zabudowanym, ale także inne działania, dzięki którym znacząco zmniejszy się liczba śmiertelnych wypadków wśród pieszych, łatwiej będzie zakomunikować to ludziom i oni to poprą” – mówiłem wówczas.
Niedługo potem – latem 2021 r. – rząd miał gotowy projekt, którym po 30 latach urealniono stawki kar za wykroczenia na drogach. Został przyjęty i wszedł w życie od stycznia 2022 r. Ludzie byli zadowoleni, a politycy zobaczyli, że tworzenie porządku na drogach wcale nie odejmuje wyborców, wręcz przeciwnie…
To prawo Adama chroni dziś ludzi na pasach.
To też prawo Adama od 2022 r. pozwala ocalać rocznie na polskich drogach tysiąc osób rocznie – taki jest efekt urealnienia kar.
Sebastianek. Pijacy tracą samochody
Trochę inaczej wyglądała sytuacja z prawem dotyczącym pijanych kierowców. Tu politycy od dawna nie mieli oporów przed podwyższaniem kar. Co jakiś czas podnoszono granicę lat więzienia, które będą grozić za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości czy po narkotykach.
Wiadomo było jednak od dawna, że sama groźba wysokiej odsiadki już za spowodowanie wypadku nie bardzo działa odstraszająco na pijaków. Mieliśmy natomiast w arsenale jedno narzędzie, z którego tylko wyjątkowo korzystały sądy. Konfiskata pojazdów. Jeszcze w 2020 r. pokazywaliśmy w serwisie brd24.pl, że w wielu krajach sędziowie albo odbierają pojazdy takim bandytom, albo unieruchamiają je im na czas orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdów.
Politycy obawiali się jednak takiej zmiany. I wtedy zdarzyło się coś, co wzniosło falę społecznego oburzenia, która przełamała polityczną tamę.
3 lipca 2021 r. trasą z Tarnobrzegu do Stalowej Woli jechali Marzena i Mariusz. Wieźli swojego 2,5-letniego synka do lekarza. Na swojej drodze niestety spotkali 37-letniego Grzegorza G. Był pijany (1,7 promila) i swoim audi pędził aż 120 km/h. Wbił się w auto rodziny. Rodzice zginęli. Zapłakanego Sebastianka, który widział, jak po tapicerce płynie krew mamy i taty, z samochodu wyciągnął strażak.
Zdjęcie Marcina Radzimowskiego z Polska Press, który uchwycił strażaka niosącego w objęciach dziecko, nie pozostawiało nikogo obojętnym.
Wskazywałem wówczas publicznie politykom, że nie mają się czego bać. Że gdy teraz pokażą projekt konfiskowania samochodów pijanym kierowcom, to wszyscy go poprą.
Chłopiec, któremu pijany kierowca odebrał rodziców.
Podpowiadam rządowi: bierzecie to foto, robicie kampanię "wykluczamy pijanych z dróg". Przygotowujecie społeczeństwo do pokazania projektu odbierania samochodów za jazdę po pijanemu. Wszyscy popierają, projekt przegłosowujecie. pic.twitter.com/WzZZj9Fd0N— Łukasz Zboralski (@_zboral) July 5, 2021
Fala społecznego wzburzenia była znów tak wielka, że 5 stycznia 2022 r. rząd miał już projekt konfiskaty – obligatoryjnej! – samochodów pijanym kierowcom.
Przepisy przegłosowano w Sejmie jednak dopiero 17 listopada 2022 r. o północy. Za konfiskatą podnieśli wtedy rękę wszyscy parlamentarzyści rządzącego PiS, troje posłów koła Polskie Sprawy – Zbigniew Girzyński, Andrzej Sośnierz i Agnieszka Ścigaj oraz poseł niezależny Łukasz Mejza. 10 posłów Konfederacji, wstrzymało się od głosu. Wszystkie kluby ówczesnej opozycji głosowały przeciw.
Zgodnie z pierwotnym planem konfiskata samochodów miała zacząć obowiązywać po roku – od listopada 2023 r. Politycy przyjęli prawo, ale wciąż obawiali się, że nie przysporzy to im popularności wśród wyborców. Potem jeszcze raz dokonano przesunięcia terminu wejścia w życie tego prawa – od marca 2024 r. I tak Zjednoczona Prawica zostawiła ten – jak jej się wydawało -“problem” już kolejnemu rządowi.
Konfiskata pojazdów weszła w życie. Przez pierwsze miesiące policja zatrzymywała na poczet konfiskaty aż blisko 600 pojazdów. Zapadło już kilkadziesiąt wyroków w sądach, które orzekają przepadek pojazdów. Wiele z nich jest już prawomocne. Niebawem zaczną się licytacje tych pojazdów na rzecz Skarbu Państwa, prowadzić będą je urzędy skarbowe.
W tym roku – w porównaniu do roku 2023 – liczba wypadków śmiertelnych ogólnie prawie się nie zmieniła (+1,7 proc. do końca października), jednak liczba wypadków śmiertelnych powodowanych przez pijanych kierowców spadła aż o 30 proc.!
Na polskich drogach pijacy zabijają dziś mniej ludzi. I to jest prawo Sebastianka.
Rafał. Bandyci i pędzący na złamanie karku
Po zaostrzeniu prawa, politycy znów zaczynali mięknąć. Na prośbę firm transportowych przywrócili np. możliwość kasowania punktów karnych na odpłatnych kursach. Na kolejne obostrzenia dla piratów drogowych się nie zanosiło. Choć od lat eksperci wskazywali też np. problem z ludźmi, którzy jeżdżą po naszych drogach mimo posiadania wielokrotnych zakazów sądowych prowadzenia pojazdów.
I znów politycy zasiedli nad kartkami papieru, bo krajem wstrząsnęła kolejna tragedia. W nocy z 14 na 15 września drogowy bandyta Łukasz Ż. (miał pięć sądowych zakazów prowadzenia pojazdów) pędząc volkswagenem arteonem 226 km/h w Warszawie wjechał w auto rodziny, która wracała do domu z rodzinnego spotkania. Auto prowadziła Ewelina, jej mąż Rafał zasnął na tylnym siedzeniu między małymi dziećmi, które wieźli przebrane w piżamki i gotowe do przełożenia do łóżek.
Rafał zginął na miejscu. Ewelina ciężko ranna trafiła do szpitala. Dzieci też odniosły obrażenia.
Ich dramat wreszcie zmusił władze do zajęcia się problemem skrajnego bandytyzmy na drogach. Kilka dni temu władze przedstawiły już projekt zaostrzenia kar. Nie jest on jeszcze zgodny z tym, czego oczekiwało społeczeństwo – łamiący sądowy zakaz nie od razu trafiać będą do więzienia (sędziowie mają tylko mieć utrudnione orzekanie wobec nich kary w zawieszeniu); zabójcy drogowi, którzy pędząc przez miasta jak Krystian O. z Sokratesa, czy Sebatian M. 300 km/h po autostradzie i zabijając rodzinę w innym aucie, nie będą sądzeni dużo surowiej niż sprawcy zwykłych wypadków – ma im grozić nie do 8 a do 10 lat więzienia. Jednocześnie zaczniemy zwalczać nielegalne wyścigi jako przestępstwo i surowo karać duże przekroczenia prędkości także poza obszarem zabudowanym (choć nie na autostradach i ekspresówkach).
Jeszce nie wiemy, jak surowe będzie nowe prawo. Jeszcze nie wiemy, ile kolejnych osób pozwoli ono ocalić. Wiemy, że będzie to prawo Rafała.
Modlitwa o rozsądek
Tak, jak od wielu lat, w Dniu Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych przedstawiciele władz pomodlą się w sanktuarium w Zabawie, gdzie stoi jedyny w Polsce monument poświęcony ofiarom wypadków drogowych.
Czy tam, patrząc w oczy rodzin pozbawionych bliskich przez wypadki, dojdą wreszcie kiedyś do wniosku, że sprawne państwo nie powinno reagować tylko na społeczne oburzenie, ale dopracować się instytucji BRD, która będzie przez lata prowadziła politykę opartą o fakty i badania naukowe? Czy dostąpią takiej łaski mądrości?
Łukasz Zboralski