Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 591
  • Ranni w wypadkach - 10265
  • Kierowcy po alkoholu - 43025
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 50.98
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.4
  • Średnia liczba rannych dziennie: 58.99
  • Zabici w wypadkach - 591
  • Ranni w wypadkach - 10265
  • Kierowcy po alkoholu - 43025
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 50.98
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.4
  • Średnia liczba rannych dziennie: 58.99

Rozmowy i opinie

Wojciech Romański, brd24.pl: (bez)bramkowy absurd autostradowy

Ludzie, cuda w tej budzie! W ciągu niespełna 48 godzin rządowi udało się znowelizować ustawę o autostradach płatnych, przepychając ją najpierw przez Sejm, potem przez Senat, prezydenta, a następnie opublikować z adnotacją, że obowiązuje dokładnie od tego momentu, kiedy ujrzał ja internetowy Dziennik Ustaw. To rekord, który powinien trafić do Księgi Guinessa. A wszystko po to, by móc latem w razie korków otworzyć bramki na wybranych autostradach. To pomysł absurdalny – uważa Wojciech Romański, z-ca redaktora naczelnego brd24.pl.

Opublikowano

-

Ludzie, cuda w tej budzie! W ciągu niespełna 48 godzin rządowi udało się znowelizować ustawę o autostradach płatnych, przepychając ją najpierw przez Sejm, potem przez Senat, prezydenta, a następnie opublikować z adnotacją, że obowiązuje dokładnie od tego momentu, kiedy ujrzał ja internetowy Dziennik Ustaw. To rekord, który powinien trafić do Księgi Guinessa. A wszystko po to, by móc latem w razie korków otworzyć bramki na wybranych autostradach. To pomysł absurdalny – uważa Wojciech Romański, z-ca redaktora naczelnego brd24.pl.

Wojciech Romański, zastępca redaktora naczelnego brd24.pl Fot. arch.

Wojciech Romański, zastępca redaktora naczelnego brd24.pl Fot. arch.

Nie wiadomo dlaczego kwestia korków przed bramkami awansowała nagle na najważniejszych problem w dziejach kraju, który wymaga zdecydowanych, odważnych i natychmiastowych działań. A tak to wygląda, bowiem ultraekspresowy tryb stanowienia prawa w Polsce to absolutna nowość, co więcej, pokazuje, że można przeprocesować w iście kosmicznym tempie projekt, którego nikt wcześniej nie widział i o którym nikt wcześniej nie słyszał. Na ogół przepychanie bardzo ważnych nieraz ustaw trwa miesiącami, czasem latami (np. ważna dla bezpieczeństwa na drogach ustawa o pierwszeństwie dla pieszych, nad którą jednak prace także ostatnio doznały magicznego przyspieszenia), a tu nagle taka szybka ścieżka. Ale nie wszystko udało się ustalić w ciągu tych niespełna 48 godzin, bowiem znowelizowana ustawa określa, że to, kiedy będą podnoszone bramki, a więc kiedy państwo będzie płacić za to, że jego – i nie tylko jego – obywatele zaczną podróżować po płatnej drodze, znajdzie się w rozporządzeniu ministra infrastruktury i rozwoju. Ale – jak napisała w piątek „Gazeta Wyborcza”, takiego dokumentu na razie nie ogłosiło ani Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju ani Rządowe Centrum Legislacji. Więc w pierwszy weekend wakacji, choćby pod Toruniem na A1 stanęło wszystko, będzie trzeba swoje odstać. Co więcej okazało się, że można wyskrobać z budżetu do 50 mln zł na ewentualne dopłaty dla koncesjonariuszy i… samego Skarbu Państwa, o ile np. Minister Infrastruktury zdecyduje, że coś się korkuje np. na państwowej A4 i tam też trzeba pomóc.

Ministerstwo przekonuje, że możliwość otwierania bramek to „procedura mająca na celu zapewnienie bezpieczeństwa ruchu drogowego i użytkowników korzystających z autostrady A1. Procedura zakłada możliwość warunkowego, czasowego niepobierania opłat w określonych godzinach weekendów wakacyjnych, w których prognozowane jest szczególnie wysokie natężenie ruchu pojazdów, mogące powodować znaczne utrudnienia w ruchu.”

Otwarte bramki a pryncypia

Oczywiście korki na autostradzie to rosnące ryzyko w ruchu drogowym. Ale otwieranie bramek to pomysł szkodliwy i zły, i to z wielu powodów. Po pierwsze, pryncypialnie, to zaprzeczenie idei autostrad płatnych – skoro już takie mają być, to trudno, trzeba z tym żyć z wszelkimi konsekwencjami tego faktu. Jeśli planując rozwój sieci dróg szybkiego ruchu władza zdecydowała, że obok państwowych dróg wdrażamy też ideę koncesji, a tą bardzo trudno byłoby pogodzić z systemem opłat winietowych, to nie udajmy teraz, że bramki raz są a raz ich nie ma, w zależności od tego, ile aut się nazjeżdża. Tak to wygląda w innych krajach – sam stałem kiedyś pod koniec wakacji ponad 4 godziny w korku przed bramkami na autostradzie A1 pod Zagrzebiem. Jakoś nikomu korona z głowy nie spadła, choć oczywiście wszyscy byli wkurzeni, bo do domu daleko. A jak wygląda trasa z Paryża nad Morze Śródziemne, gdy Francuzi tłumnie ruszają na kanikułę? Wydaje się, że rząd naprawdę może i powinien lepiej wydać takie 50 milionów, żeby obywatele mieli z tego coś więcej, niż tylko podniesione na weekend szlabany. Nawet jeśli przyjmiemy, że to kwota maksymalna i wcale nie zostanie w pełni wykorzystana.

Otwarte bramki a poczucie sprawiedliwości społecznej

Po drugie, społecznie, nie wiadomo dlaczego podróżujący w dni powszednie mają płacić za przejazd Amber One te 29 zł w jedną stronę (bo tak naprawdę to ta trasa jest tu kluczowa), a ci przemieszczający się w zatłoczone weekendy już nie. To dopiero jest niesprawiedliwość społeczna – w tym wypadku tych równych i równiejszych wskazują dni tygodnia i poziom natężenia ruchu. Będąc na miejscu tych poniedziałkowych czy środowych byłbym na tych weekendowych cokolwiek wkurzony. Oszczędzają na kilka wakacyjnych piw.

Otwarte bramki a rozwój infrastruktury

Po trzecie, infrastrukturalnie, to rozwiązanie odwleka moment generalnego wyrzucenia bramek z naszych autostrad, czyli wprowadzenia jakiejś wersji systemu elektronicznego pobierania opłat. I tu już widać, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to otwieranie bramek działa przeciw jego poprawie na autostradach.
Powiedzmy uczciwie – już ubiegłoroczne otwarcie bramek na A1 było błędem, ale przynajmniej wtedy ówczesna minister Elżbieta Bieńkowska stwierdziła (a przypomniał to na Fejsbooku znany dziennikarz motoryzacyjny Jarek Maznas, że jest przekonana, że „to ostatnie takie działanie… Nie dopuszczam do siebie myśli, że w przyszłym roku będzie tak samo… Musimy zmienić system opłat za autostrady… Ja taką decyzję podjęłam w marcu (2014) i od pierwszego kwietnia pracuje zespół w GDDKiA, który wszystkie systemy bada… W grę wchodzą system winietowy albo system elektronicznego poboru opłat… Będziemy budować system na wiele lat… Decyzja zapadnie do końca września (2014), a już w przyszłym roku wprowadzimy ten system pilotażowo na najważniejszych kierunkach wakacyjnych… Nie wyobrażam sobie drugich takich wakacji”. To wypowiedź z sierpnia ubiegłego roku.

W okresie międzywakacyjnym jednak pani minister zmieniła się w unijną panią komisarz, a obecna minister Maria Wasiak uznała, że nie ma się co spieszyć, bo można poczekać do 2018 r., kiedy firmie Kapsch Telematic Services skończy się umowa na rozbudowę i zarządzanie systemem poboru opłat dla samochodów ciężarowych viaTOLL. I w ramach nowego przetargu wprowadzić nowe zasady poboru opłat dla samochodów osobowych. A do tego czasu tak zmodyfikuje się ustawę, by można było w razie potrzeby z autostrad płatnych zrobić bezpłatne. I choć z punktu widzenia kierowców fakt, że jeszcze przez cztery lata będą jeździć za darmo na znaczącej części sieci dróg potencjalnie płatnych, jest doskonałą wiadomością, z punktu widzenia interesu państwa (wpływy z opłat), a państwo dysponuje przecież naszymi pieniędzmi, można to uznać za działania na jego szkodę. Tym bardziej, że gdyby bramki miały być także otwierane w wakacje czy przedłużone weekendy 2016, 2017 i 2018 r. (jeśli pomysł ten przybrał postać ustawy to znaczy, że ma on znaczenie systemowe), trzeba będzie do tego dopłacić nie 20, 30 czy 50 mln zł, ale czterokrotność tych kwot. A to już całkiem spore pieniądze.

Jak spore? Kilka dni temu w ramach ogłaszania działań rządu służących podniesieniu bezpieczeństwa zapowiedziany został Program Likwidacji Miejsc Niebezpiecznych na drogach samorządowych na lata 2016-2020. Na te działania ma trafić ponad 200 mln zł (czyli maksymalnie tyle, ile mogłoby wynieść dopłacanie przez cztery lata do otwartych bramek), co pozwoli na realizację 400 zadań polegających m.in. na przebudowie i modernizacji najbardziej niebezpiecznych miejsc na drogach samorządowych: skrzyżowań, przejść dla pieszych, dróg prowadzących do szkół czy przystanków autobusowych. Nawet gdyby w sumie przez ten czas trzeba by było dopłacić do bramek 100 mln zł, to nie wydając ich można by zwiększyć budżet tego niezwykle pożytecznego programu o połowę, co oznaczałoby także realne zwiększenie bezpieczeństwa na drogach samorządowych, na których wypadków, w tym także tych najtragiczniejszych, jest najwięcej.

Wiem, że zarezerwowanie 50 mln zł na opłacenie otwieranych bramek nie oznacza, że wszystkie zostaną wydane. Że samo nadejście weekendu ma nie wystarczyć, by przejazd stał się wolny, musi także wystąpić odpowiednie natężenie ruchu. Więc tym bardziej, dlaczego trzeba było grzebać w ustawie o autostradach płatnych? Witajcie w krainie podnoszonych szlabanów i cieszcie się ci, którzy z tego skorzystacie. A inni, gdzie indziej zapłacą. Taki mamy klimat.

Wojciech Romański