Społeczeństwo
„Paka pięć! – śmiał się. A my krzyczeliśmy, żeby zwolnił”. Kulisy śmiertelnego wypadku
Opublikowano
2 godziny temu-
przez
luzMłody kierowca wpadł na chodnik i zabił pieszego. Jeden z pasażerów opowiedział brd24.pl, co działo się w aucie i jak 18-letni kierowca rozpędził je mimo protestów kolegów do 160-170 km/h

Do tej tragedii doszło 1 czerwca 2024 r. w miejscowości Wielka Wieś (gmina Główczyce). Komunikat służb był lakoniczny: młody kierowca nie zapanował nad autem, wpadł na chodnik i uderzył 75-letniego pieszego. Starszy pan nie przeżył.
Po roku o kulisach tego wypadku portalowi brd24.pl postanowił opowiedzieć jeden z pasażerów, których wówczas wiózł 18-letni Hubert.
Niedawno odebrał prawo jazdy
To miał być zwykły Dzień Dziecka dla grupy znajomych. Zamierzali odwiedzić babcię 17-letniej dziewczyny w Klecinie. Jeden z nich miał samochód. To była stara skoda felicia z 1996 r. Był tylko jeden problem – właściciel samochodu nie miał jeszcze prawa jazdy.
Problem ten jednak rozwiązali. Za kierownicą usiadł 18-letni Hubert. Prawo jazdy miał od około miesiąca. Właściciel auta pozwolił mu prowadzić, choć znali się niedługo. Poznali się przez wspólnych znajomych.
Oprócz Huberta do auta wsiedli 17-latka, do której babci mieli jechać, dwóch chłopaków w wieku 18 i 17 lat oraz 20-letni właściciel samochodu. Ruszyli.
– Już w drodze do Klecina Hubert miał niebezpieczny moment. Udało mu się utrzymać na jezdni, potem już nic niebezpiecznego się nie zdarzyło – opowiada brd24.pl jeden z pasażerów.
Po godzinie 15 wracali z Klecina do Wielkiej Wsi. Do przejechania były zaledwie cztery kilometry.
Hubert patrzył na prędkościomierz i wykrzykiwał:
„Paka trzy! Paka cztery! Paka pięć!”. Wszyscy krzyczeliśmy, żeby zwolnił. On się tylko śmiał.
– Jak wyjeżdżaliśmy z Klecina, Hubert ruszył z piskiem opon. Zwracaliśmy mu uwagę, żeby zwolnił, ale nic sobie z tego nie robił i po chwili miał już 100 km/h na liczniku – opowiada pasażer. – Potem liczył głośno, ile widzi na prędkościomierzu: „Paka trzy! Paka cztery! Paka pięć!”. I wtedy już wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, żeby zwolnił. Wiedzieliśmy, że jest przed nami zakręt. On też o tym wiedział, ale tylko się śmiał…
Według naszego rozmówcy 18-latek wszedł starą skodą w zakręt przy prędkości około 160-170 km/h.
– On zaczął hamować, ale auto nie skręcało, kierownica maksymalnie skręcona, koła zblokowane, wpadliśmy na chodnik. Uderzyliśmy w tego pana… – relacjonuje nasz rozmówca. – Potem wpadliśmy do rowu, przejechaliśmy kilka metrów i znów wypadliśmy na chodnik. Nie bardzo to pamiętam, ale ten uderzony pan przeleciał z 20 metrów od auta…
Według świadka wypadku Hubert spanikował. Chciał uciekać, ale go zatrzymali. Jeden z pasażerów poszedł z nim na krótki spacer, czekając na przyjazd pomocy i policji.
– Tego uderzonego pana reanimowaliśmy, ale on tam umarł od razi. Miał pokiereszowaną głowę… wiele złamań.. – mówi pasażer skody.
75-letni pieszy zginął. Dwóch pasażerów Huberta przewieziono do szpitala. Jeden miał wstrząśnienie mózgu, inny stłuczoną nogę. Obrażenia nie okazały się poważne, zostały blizny.
– Po wypadku Hubert się do nas nie odzywał. Kilka tygodni potem spotkałem go na festynie pod Słupskiem. Śmiał się z tego wypadku – mówi nasz rozmówca.
Proces w sprawie spowodowania śmiertelnego wypadku w Wielkiej Wsi toczy się przed Sądem Rejonowym w Słupsku.
luz



