Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 1136
  • Ranni w wypadkach - 19837
  • Kierowcy po alkoholu - 79823
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 57.93
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.84
  • Średnia liczba rannych dziennie: 67.02
  • Zabici w wypadkach - 1136
  • Ranni w wypadkach - 19837
  • Kierowcy po alkoholu - 79823
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 57.93
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.84
  • Średnia liczba rannych dziennie: 67.02

Rozmowy i opinie

Chłopcy z placu manewrowego

Opublikowano

-

Plac manewrowy na egzaminie na prawo jazdy to relikt. Nikt w Europie już o tym nie pamięta. Jednak w Polsce są grupy interesów, które tego bronią, jak Nemeczek Placu Broni przed Ferim Aczem

Plac manewrowy na egzaminie to przeżytek Fot. brd24.pl

Są tylko dwa kraje w UE, które wciąż jeszcze egzaminują przyszłych kierowców każąc im jechać równo między wymalowanymi na jezdni paskami farby: Łotwa i Polska.

Dlaczego wciąż nad Wisłą każe się jeździć młodym ludziom między farbą na jezdni i tyczkami? Brutalnie szczera odpowiedź jest prosta: bo w ten sposób najłatwiej i najtaniej oblać kursanta, dzięki czemu przyjdzie po raz kolejny do WORD i zapłaci za kolejny egzamin.

Gdyby ktoś próbował oponować, że moje zarzuty są nieprawdziwe, to mam konkretne dowody. Zadanie praktyczne na placu manewrowym polegające na jeździe po łuku między liniami musi być wykonane bez możliwości zatrzymania samochodu. W rzeczywistości kierowcy nie raz zatrzymują auto, podjeżdżają, korygują tor jazdy. Na egzaminie jest pełne odrealnienie, które w związku ze stresem pozwala bardzo łatwo uwalić kursanta.

Drugi przykład. Ruszanie na wzniesieniu. Pomijając już kretynizm wykonywania tego elementu samochodami wyposażonymi w system auto hold, są w Polsce egzaminatorzy, którzy oblewają kursantów na górce nie za to, że im się samochód cofnie o centymetr, ale nawet za to, że koła się uślizgną przez moment ruszania.

WORD-y i egzaminatorzy nie są tu jedyną grupą interesu. Kursant, który oblewa, czasem bierze kolejne lekcje w Ośrodku Nauki Jazdy, więc i instruktorzy w tej sytuacji zyskują.

W dodatku wyeliminowanie placu na egzaminie musiałoby wymusić prawdziwie dobre szkolenie w ośrodkach nauki jazdy. Na egzamin musieliby przyjść kursanci przygotowani do jazdy. A to pociągnęłoby za sobą lawinę – trzeba by przestać udawać, że się robi egzaminy wewnętrzne w OSK, trzeba by przestać dopuszczać do zawodu instruktorów z podstawowym wykształceniem i dwoma latami doświadczenia za kółkiem… To nie byłoby w interesie polskich OSK, które są jednak – ogólnie rzecz biorąc – mizerne merytorycznie.

Jest oczywiście jeszcze jeden powód, że WORD-y, egzaminatorzy i instruktorzy nie wyobrażają sobie egzaminu bez placu: zwykłe mentalne zniewolenie. Ludzie tkwiący w systemie, w którym „zawsze tak było”, nie wyobrażają sobie, żeby być mogło inaczej. Niestety nie są w stanie wykonać nawet prostego myślowego eksperymentu i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to działa w całej Europie, skoro działa bez placu? I jakim cudem kierowcy z innych krajów nie są wcale niebezpieczniejsi niż Polacy, a wręcz przeciwnie?

Zatem place manewrowe na egzaminach utrzymują w Polsce grupy interesów. Nie ma w tym zaś żadnego interesu dla całego społeczeństwa – bo ten element w ogóle nie pomaga kształcić bezpiecznych kierowców. A chyba esencją systemu szkolenia i egzaminowania powinno być wypuszczanie na drogi jak najbezpieczniejszych kierowców, którzy nie zrobią krzywdy ani sobie, ani innym?

Chcą okroić, nie chcą zlikwidować

Na niszowych branżowych portalach zaczęły się dyskusje ludzi pracujących w tym systemie. Oglądam je. Ostatnio w takiej rozmowie uczestniczyli urzędnicy z WORD-ów. Otwarcie mówili o głupocie zadań edukacyjnych, ale za razem wszyscy… opowiadali się za pozostawieniem placu manewrowego na egzaminie.

Publiczne wytykanie, że plac sensu nie ma i w Europie nikt się nim nie zajmuje, na razie doprowadziło więc grupę interesu do przekonania, że „coś trzeba zmienić”. Tym czymś ma być okrojenie i tak już wąskich zadań na placu. Co powinno w sumie prowadzić jednak do logicznego wniosku – że lepiej przecież całkiem z tego zrezygnować.

Na razie jednak występuje kurczowe trzymanie się idei sprzed dekad.

Do ministra infrastruktury jako „głos doradczy” docierają np. związki dyrektorów WORD czy egzaminatorów na prawo jazdy. Zwykli polscy kierowcy nie mają nawet swojej reprezentacj. Jedyna postkomunistyczna organizacja Polski Związek Motorowy (powstał w 1950 r.) zajmuje się głownie motosportami i turniejami szkolnymi.

To dlatego istnieje poważne niebezpieczeństwo, że plac manewrowy na egzaminie – choć w okrojonej wersji – pozostanie jako narzędzie do uprzykrzania życia kolejnym pokoleniom młodych kierowców, którzy nie będą nadal mieli szansy odebrać rzetelnej nauki, kształtującej w nich bezpieczne zachowania na drogach.

Nie widzę na horyzoncie ministra, który odważyłby się przeciąć ten wrzód. Tym bardziej, że otaczający go urzędnicy uwikłani są we własne interesy związane z tak koślawo funkcjonującym systemem.

Łukasz Zboralski