Społeczeństwo
Bo motocyklista jedzie zbyt szybko…

Opublikowano
7 lat temu-
przez
luzKiedy nie wiemy, jak poradzić sobie z niepożądanym społecznie zachowaniem na drodze, natychmiast pojawia się propozycja zaostrzenia sankcji wobec niesfornych, w naszym przypadku – motocyklistów. Jeżdżą zbyt szybko? No to niech płacą drakońskie mandaty. Wyprzedzają z prawej strony? Przyznawać im tyle punktów karnych, żeby im się odechciało. Wymuszają pierwszeństwo? Zabierać prawo jazdy! Itp. itd. Czy jednak jest to właściwa droga? Czy na pewno surowość kary przyniesie oczekiwany społecznie skutek? Tu zaczynają się rodzić wątpliwości

Motocyklista na zakręcie Fot. CC0
Czy rozmowa przez telefon komórkowy w czasie prowadzenia pojazdu to fakt spotykany sporadycznie?! A skądże, jest zachowaniem często spotykanym i – jak się wydaje – coraz częściej tolerowane przez współuczestników ruchu. Komórko-gadulstwo akurat motocyklistów dotyczy w najmniejszym stopniu (obie technologie nieco się skłócą), ale już w przypadku kierowców samochodów, rowerzystów czy nawet pieszych przechodzących przez jezdnię jest to zjawisko spotykane na każdym kroku.
I co? Karać? W przypadku kierujących jest to karane, nawet surowo. Działa? Nie. Ilość komórko-gadułów na jezdniach, poboczach i przejściach dla pieszych nie maleje.
Podobne obawy można zgłosić do wysuwanych propozycji redukcji „problemu motocyklistów”. Określa się go najczęściej w dwojako. Po pierwsze, problemem jest zbyt szybka jazda, która jest zagrożeniem nie tylko dla kierującego, ale również dla innych ludzi. Po drugie, mimo pewnej poprawy, nadal w Polsce ginie znacznie więcej motocyklistów niż w wielu innych krajach Europy. Dlatego u niektórych pojawia się proste panaceum. Wprowadźmy drakońskie kary za nadmierną prędkość, motocykliści się zlękną, zaczną jeździć wolniej, nie będą zabijać siebie i innych.
Czy takie żądania mają sens? Jak pokazują badania prowadzone nie tylko na gruncie prawa, ale również psychologii: niekoniecznie. Osoby, które przejawiają złe zachowania nie koniecznie zmieniają swoje postawy w przypadku wprowadzenia ostrzejszych kar. Przykład? Kara śmierci. Stany w USA, w których wciąż wykonuje się karę śmierci, notują ten sam poziom karanego przestępstwa, co inne rejony, gdzie nie stosuje się tego najcięższego wymiaru kary.
Z tego samego powodu nie ma sensu postulować, aby motocykliści rażąco naruszający przepisy mieli jeszcze poważniejsze kary (np. utraty motocykla, czy większej liczby kar więzienia). Surowość bowiem rzadko działa skutecznie w roli prewencji przed wykroczeniem czy przestępstwem. A wiec co pozostaje ? Bezkarność jest wykluczona, karać trzeba. Nie zapominając jednak o edukacji, przemawianiu do zdrowego rozsądku, kształtowaniu świadomości na temat konsekwencji swoich czynów, czy też wyczynów. Trzeba to robić tak aby trafić do głów, które uwielbiają ryk swoich motorów i poczucie panowania nad światem jakie daje jazda z zawrotna prędkością.
Tu trzeba dodać, że dobra metoda wychowawcza, choć niezmiernie trudna do realizacji jest zasada zero tolerancji na wykroczenia, która wcale nie jest równoważna z surowością. Teoretycy i praktycy penalizacji wciąż powtarzają, że najważniejsza jest nieuchronność kary (a nie jej wysokość) i maksymalne skrócenie czasu między występkiem a karą. Gdyby każde przekroczenie dozwolonej prędkości na motocyklu kończyło się mandatem, nawet niezbyt wysokim, można być pewnym, że problem ten stałby się marginalny. I to szybko.
Kwestia jest tylko jedna – jak doprowadzić do sytuacji 1:1, jedno wykroczenie to jeden mandat? Dzisiaj zapewne jest to 100:1 albo i jeszcze słabiej. Wymagałoby to ogromnych środków finansowych, znacznego zwiększenia obecności etatów policyjnych, „utkania” polskich dróg ogromną ilością fotoradarów. Czy to jest możliwe? Obecnie chyba nie.
Pozostaje więc karanie przyłapanych na gorącym uczynku i edukacja. Konsekwencja w tym zakresie – daje wyniki.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY