Prawo
Policjant: “to ronda idealne do wymuszeń”. Kto tu miał pierwszeństwo?
Opublikowano
2 tygodnie temu-
przez
luzFilm, na którym prawie doszło do kolizji na rondzie, podzielił w Internecie nie tylko kierowców, ale i ekspertów. Kto tu naprawdę zawinił?
Ten film trafił do sieci wczoraj i wywołał lawinę komentarzy. Widać na nim bowiem niebezpieczną sytuację między kierowcą, który zjeżdżał z ronda prosto z wewnętrznego pasa ruchu oraz kierowcę, który wjeżdżał na rondo i zdążył już wjechać na pas zewnętrzny.
Pierwszeństwo na rondzie – prośba o opinię
Zobaczyłem materiał na TikToku i chciałbym prosić o Państwa opinię. Czy moja reakcja dotycząca wyboru pasa ruchu była prawidłowa?
Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam pic.twitter.com/nk3MCftyiq— bandyci drogowi (@bandyci_drogowi) November 6, 2024
Czyja byłaby wina?
Kierowcy w Internecie spierają się pod tym filmem o to, czyja byłaby wina, gdyby doszło do zderzenia samochodów na rondzie. Odpowiedź na to pytanie będzie… niejednoznaczna. Nie tylko z tego powodu, że nie widać, czy kierowca na rondzie sygnalizował swój manewr, zanim zaczął go wykonywać.
Portal brd24.pl sprawdził, jak ocenili by taką kolizję policjanci z Warszawy, gdyby zostali wezwani na miejsce. Ci nie mieliby wątpliwości i wręczyli by mandat kierowcy, który wjeżdżał na prawy pas na rondzie.
– Znak A-7 “ustąp pierwszeństwa przejazdu” dotyczy najbliższej jedni, dotyczy on wszystkich pojazdów znajdujących się na drodze z pierwszeństwem. Wjeżdżając na drogę z pierwszeństwem, trzeba to zrobić w taki sposób aby nie utrudnić ruchu pojazdom znajdującym się na drodze z pierwszeństwem. Nie możemy ich zmuszać do zmiany kierunku jazdy czy też prędkości, toru jazdy. Musimy się upewnić, że cały manewr wjazdu na drogę z pierwszeństwem od początku do końca zrobimy w taki sposób który nie utrudni ruchu uczestnikom znajdującym się na drodze z pierwszeństwem. Mamy jeszcze znak P-13 linia warunkowego zatrzymania… – przestawia argumenty jeden z funkcjonariuszy drogówki. – Kierujący pojazdem wjeżdżając na rondo i widząc pojazd na drodze z pierwszeństwem powinien w tym miejscu zatrzymać pojazd i wjechać dopiero wtedym jak ustąpi pierwszeństwa pojazdowi znajdującemu się na drodze z pierwszeństwem przejazdu, czego we wskazanym przykładzie nie uczynił. Nie widzę kierunkowskazu tego na rondzie, jeśli był, to tym bardziej kierujący z kamerą powinien co najmniej przypuszczać chęć zjazdu, zmiany pasa ruchu tego na rondzie. W razie kolizji jako sprawcę wskazałbym kierującego z kamerą. Nie zastosowałbym tutaj art. 22 dotyczącego zachowania ostrożności przy zmianie pasa ruchu i ustąpienia temu, kto na tym pasie już się znajduje, gdyż kierujący z kamerą wjeżdżał na drogę z pierwszeństwem, nie zmieniał pas ruchu – argumentuje.
Jeśli jednak kierowca na filmie włączył ten kierunkowskaz w ostatnim momencie? – Ukarałbym tylko za brak, lub błędne sygnalizowanie manewru zmiany pasa ruchu – odpowiada. – Ewentualnie obydwu zarzuciłbym przyczynienie spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym i podzieliłbym po równo. Bo każdy z nich popełnił wykroczenie które przyczyniło się do kolizji. Każde takie zdarzenie rozstrzygamy indywidualnie i po wysłuchaniu obu stron. To, co mówią kierowcy po kolizji, jest ważne – co chcieli zrobić, czy zachowali szczególną ostrożność, zasadę ograniczonego zaufania, wszystko ma znaczenie przy rozstrzyganiu takich sytuacji – zaznacza i dodaje: – Nigdzie w przepisach nie jest napisane, że wjeżdżając na drogę z pierwszeństwem, musimy ustąpić tylko tym jadącym przepisowo, musimy ustąpić wszystkim, także tym, którzy jadą niezgodnie z przepisami.
Wątpliwości
Tak widziałaby to stołeczna policja. Jednak – policja w innych miastach potrafi tego rodzaju zdarzenia rozstrzygnąć odmiennie. I tu wyłania się już początek źródła problemu widocznego na filmie, o którym w portalu brd24.pl pisaliśmy nie raz: w Polsce do dziś nie ma w prawie ani słowa porządkującego jazdę po rondach. Wszystko leży w sferze interpretacji przepisów ogólnych dotyczących skrzyżowań i nawet eksperci widzą to inaczej.
– To są najlepsze ronda do wyłudzenia odszkodowania i to jest trudno tam udowodnić – potwierdza policjant, z którym rozmawiamy. – Takich zdarzeń jest na takich rondach wiele.
I jest to smutna prawda. Bowiem w takiej sytuacji, jak kierowca nagrywający wjazd na rondo, nawet ostrożne i wolne wjechanie na prawy pas nie gwarantuje, że ktoś nie zajedzie nam drogi i nie uczyni nas w świetle obecnego prawa “winnym” kolizji.
“Warszawskie” rozstrzygnięcie winy przy tej kolizji powoduje jeszcze dalsze komplikacje. Jakie? Ano takie, że dwa pasy ruchu wyznaczane na takich rondach w praktyce tracą sens. Jeśli bowiem można zostać uznanym winnym, gdy wjeżdża się na prawy pas, w momencie gdy wewnętrznym pasem jedzie ktoś bez sygnalizowania swoich zamiarów, to podejście stołecznej policji uczyłoby kierowców, by nigdy nie wjeżdżać na rondo, gdy ktoś na nim się znajduje. Nawet na wewnętrznym pasie. Idea upłynniania ruchu – skręcający w lewo wjeżdżają na wewnętrzny pas, a ci w prawo – na zewnętrzny – została tu pogrzebana.
To nie jedyny problem. Bo frapujący zaczyna być w takim kontekście art. 22 Prawa o ruchu drogowym, który mówi, że ” Kierujący pojazdem jest obowiązany zbliżyć się: do prawej krawędzi jezdni – jeżeli zamierza skręcić w prawo”. Ogólna zasada zmusza więc kierowcę na rondzie do zajęcia zewnętrznego pasa, gdy chce zjechać w prawo.
Kto najbardziej winny – wiemy
I tak dochodzimy do największych winowajców w takich sytuacjach. To po pierwsze – człowiek odpowiedzialny za organizację ruchu w takim miejscu. Na tym skrzyżowaniu jest taka geometria, że zjeżdżając z wewnętrznego pasa ma się dramatycznie mało miejsca na zmianę pasa na prawy. Tak, że trzeba by to praktycznie wykonać na poprzedzającym nasz zjazd wlocie. I to jest właśnie sytuacja, którą obserwowaliśmy na filmie.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, rondo to zostało po prostu źle zorganizowane. Jak wyglądałoby lepiej? Jedna z propozycji to zmazanie linii rozdzielającej pasy ruchu na samym rondzie. Wówczas każdy wjeżdżający na rondo nie miałby żadnej wątpliwości, że musi poczekać aż ten będący już na rondzie przejedzie.
Drugie rozwiązanie – przeprojektowanie takiego ronda na skrzyżowanie turbinowe. Wówczas każdy zajmowałby pas do jazdy przed wjazdem na takie skrzyżowanie i nie przecinałby toru swojej jazdy z tymi, którzy jadą w innych kierunkach.
Każdy kierowca, który miał kolizję na tak zorganizowanym rondzie powinien swoje pretensje wyrazić przede wszystkim wobec wszystkich dotychczasowych ministrów infrastruktury, którzy ani nie zmusili urzędników do napisania prawa dotyczącego poruszania się po rondach, ani do tej pory nie zapanowali nad zarządcami dróg, którzy organizują w takich miejscach ruch w sposób narażający ludzi na zderzenia. Obecnie adresatem takich pretensji z urzędu jest minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
Dopóki polscy kierowcy nie zmuszą urzędników do uporządkowania tej sprawy, dopóty będą się zderzać, być narażeni na wyłudzenia i tracić nerwy, czas oraz pieniądze.
Łukasz Zboralski
O tym, jak urzędnicy popsuli ronda w Polsce, usłyszysz też w poniższym odcinku programu Drogowe Zero: